Propozycja pochodząca z „peryferiów” Europy.

Wprowadzenie.

Trwające tysiąclecia procesy osmozy między Zachodem a Orientem, w erze globalizacji uległy nie tylko zaburzeniu, co wypaczeniu. Zachodnia technologia – przeobrażając duchowość Wschodu – spowodowała u jej wschodnich importerów powstanie swoistej retorsji, która już tylko przyspieszy upadek Cywilizacji Atlantyckiej (nomen omen – Atlantyda). W sytuacji, kiedy cywilizacja zachodnia pożera duchowość Wschodu (patrz artykuł: Gasnące światło Orientu), zupełnie inaczej należy postrzegać kraje położone pomiędzy obu formacjami. Wprawdzie geograficznie Europa Środkowa – obejmuje kraje położone w sercu kontynentu, ale kulturowo, przez Zachód były one zawsze traktowane jako peryferie. Nastał wreszcie czas, aby Mitteleuropa przemówiła własnym głosem, zwłaszcza, że odczytując „ducha czasu” miałaby do zaproponowania coś oryginalnego.

Kollaps Zachodu jest nieunikniony. Jest też mało prawdopodobne, aby „peryferie” Europy stały się jaj centrum. Ale pojawia się realna szansa, aby dzięki środkowoeuropejskim toposom przetrwało to, co Europa miała najcenniejszego. 

*
*   *

W ostatnich wystąpieniach i publikacjach prof. Andrzej Nowak (a mam na myśli zwłaszcza jego artykuł opublikowany w tygodniku „W sieci” 2016/25) rozwija i uzasadnia myśl, iż nie powinniśmy ślepo podążać za Europą Zachodnią, czyli bezkrytycznie wypełniać kolejne dyrektywy eurokratów. Obawy są uzasadnione. Wszystko wskazuje na to, że trwające ciągle w stadium postmodernistycznego zaślepienia elity europejskie wyprowadzają nas na manowce pseudo rozwoju, co może mieć katastrofalne skutki. We wspomnianym wyżej artykule, alarmującym w swej wymowie, pojawia się nawet metafora arki Noego. Symbolika biblijnego wehikułu ocalenia, powinna uzmysłowić nam grozę sytuacji. Jeśli uznamy diagnozę za trafną, to rzeczywiście podjąć trzeba niezwłocznie działania ochronne przed nadciągającą katastrofą. Skoro sprawy zaszły tak daleko, jak to diagnozuje wybitny historyk, to staje przed nami wyzwanie najwyższej rangi. Podejmując je, wypada zacząć od zbudowania…stoczni. Potrzebna jest bowiem nowa myśl konstruktorska, nowe obliczenia dotyczące wyporności i wytrzymałości, niezawodny silnik zapewniający nie tylko napęd, ale i sterowalność. Pojawiającego się zadania nie może wykonać stocznia remontowa. Jednak wszystkie zastosowane tu techniczne rozwiązania zależą od wyznaczonego celu: portu do którego zamierzamy dopłynąć. Navigare necesse est…

Teza 1.

Nasza stara, kochana Mitteleuropa posiada wystarczająco bogaty kapitał kulturowy, by podając samodzielną próbę wypracowania innego scenariusza rozwoju. Jeśli ten dotychczasowy kojarzylibyśmy z przyjętą w 2000 roku strategią lizbońską [jej misję wyrazić można hasłem: innowacje dla innowacyjności], to nowy scenariusz powinien być pomyślany jako alternatywa w stosunku do megatrendów wykoncypowanych w europejskich metropoliach. Widzimy przecież, jak na naszych oczach przyspiesza zmierzch cywilizacji zachodniej. Mit stał się rzeczywistością. Europa rzeczywiście dała się porwać i wywieść na manowce…chociaż uprowadzający wiedli ją atrakcyjnymi trajektoriami opasującymi cały ziemski glob.

Teza 2.

Uwiąd i wyjałowienie think-tanków metropolitalnych potwierdza tezę formułowaną przez niepokornych kulturoznawców, iż globalizacja jest perspektywą „znikąd do nikąd”, że trzeba zastąpić ją perspektywą „stąd dotąd”. Na takie przeorientowanie powinniśmy się teraz zdobyć, skoro wreszcie dociera do nas myśl, że peryferie też mają /nam/ coś ważnego do powiedzenia. Że jako kraj sytuujemy się na peryferiach Europy to oczywiste. Ale nie „przedmurze” , ani nie „frontowość”, tylko synkretyzm kulturowy, właściwy kulturom pogranicza, staje się teraz najważniejszy. Nie tylko położenie, ale również wynikające z niego dzieje, uprawniają nas, do samookreślenia się, jak my – przedstawiciele Mitteleuropy, rozumiemy europejskość.

Nie bądźmy jednak zarozumiali. Sami nie uporamy się z pojawiającym się przed nami wyzwaniem. Ale jeśli zbudujemy stocznię, a wraz z tym, przygotujemy atrakcyjną ofertę, wiele na to wskazuje, że Mitteleuropa dojrzewa już do tego, by złożyć zamówienie.

Nasz wkład

Skala i poziom złożoności stającego przed nami zadania sprawia, że trzeba sięgnąć po pojemne znaczeniowo i wielkie słowa. Można by owo wyzwanie określić jako: Wielki projekt cywilizacyjny, gdyby pojęcie „projekt” jeszcze wnosiło jakiś wsad semantyczny [jak niegdyś produktem, teraz wszystko jest/staje się projektem, a każdy tkwi w jakimś projekcie]. Więc – to, co przed nami – nazwałbym c y w i l i z a c y j n ą  k o r e k t ą. A to nie jest jeden z wielu projektów, tylko dziejowe zadanie.

Krótkie uzasadnienie

Najpierw odnośnie do cywilizacji. Stosując kontynentalne rozróżnienie na kulturę [kultura – to przede wszystkim Geistkultur] i cywilizację [cywilizacja jest tym wszystkim, co ludzie dodali do natury, albo też wydobyli z natury, by godziwie egzystować] zauważyć możemy, że /rzekomo/ zapóźniona cywilizacyjnie Mitteleuropa wcale nie uległa aż takiemu wyjałowieniu kulturowemu jak jej Zachodnia bliźniaczka. Naszą ni to centralną, ni to orientalną część kontynentu zamieszkują w większości narody, w których na traumę drugiej wojny światowej nałożyły się doświadczenia spowodowane ponad półwiecznym panowaniem „imperium zła”. Dobrze wiemy, czym jest bezgraniczna pogarda człowieka, poznaliśmy wynaturzenia spowodowane przez rozum zaprzedany ideologii, znamy przerażenie spowodowane kultem siły [i siły uzurpującej sobie prerogatywy sprawiedliwości], wreszcie widzieliśmy do czego prowadzić może obłęd industrializacji [obłędny, bo nie znający ograniczeń, industrializm]. Może wreszcie do świadomości światłych eurokratów przebije się myśl, że świat, że Europa, postrzegane z perspektywy „peryferiów” mogą wyglądać inaczej. My, już przeżyliśmy koniec historii [bo materializm historyczny był doktryną skrajnie deterministyczną], doświadczyliśmy na własnej skórze i umyśle, czym jest inżynieria społeczna, mająca ukształtować typ homo-sovieticus, będący – jak się okazuje – antycypacją post/człowieka, by o analogii płynnego przejścia od „kominternowsko-kremlowskiego” internacjonalizmu do transhumanizm[1] nie wspomnieć.

A odwołując się do uwarunkowań przestrzennych, z oddalenia, z rosnącym przerażeniem, zauważamy, jak cywilizacja techniczna pochłania kulturę duchową.

Teza 3.

Przyczyn składających się na postępującą anihilację kultury duchowej, będącej niegdyś chlubą i „okrętem flagowym” Europy, jest zapewne wiele. Ale przyspieszenie tego procesu spowodowane zostało, po pierwsze, tym, że nie udało się przezwyciężyć spuścizny XX w. [tej negatywnej, mającej znamiona „puścizny”]. Powód drugi, to ślepa wiara w dobrodziejstwa postępu technicznego, który doprowadził do ograniczenia, ba, wyeliminowania łącznika, jaki między kulturą/duchową/ a cywilizacją /materialną/ pełniły usługi, będące – ex definitione – działalnością gospodarczą.

Niezbędne wyjaśnienie. Dlaczego usługi?

Mam świadomość tego, że wprowadzenie między cywilizację a kulturę usług, czyniące ową dystynkcję jeszcze bardziej dyskusyjną, sprowokuję stanowcze zastrzeżenia wielu czytelników. Niejeden bowiem pomyśli, czyż można bardziej zbanalizować poważny dyskurs, niż przywołując prozaiczne usługi [„Usługi – zbitka gotowa: szewc i krawcowa” ]. Więc aby nadmiernie nie nadwyrężać cierpliwości i życzliwości PT Czytelników, przytaczam dwa argumenty wystarczające, by uzasadnić, eksponowane tu, znaczenie usług.

Cywilizacja miłości – niezrealizowany projekt św. Jana Pawła II

Mamy jeszcze w pamięci wielki, gorliwie realizowany przez papieża Polaka projekt pod nazwą „cywilizacja miłości”, zakończony – powiedzmy – tylko częściowym powodzeniem. Cywilizacji miłości nie udało się zbudować w Europie [chociaż miała być kontynentem wzorcotwórczym] z dwu podstawowych powodów: po pierwsze, niepowodzeniem zakończyła się jej rechrystaianizacja. A powód drugi – to już moja teza[2] – po erze industrialnej [mającej przeminąć wraz z XX wiekiem] nie nastała zapowiadana cywilizacja usługowa, tylko era po/postindustrialna[3].

Argument wtóry, empirycznie łatwiejszy do zweryfikowania. Postępujący zanik kulturotwórczej roli usług obserwować możemy w naszym kraju, zwłaszcza na przykładzie branży usług profesjonalnych. Pozbawione kontekstu usługowego usługi profesjonalne [dawne „wolne zawody”] przekształciły się w korporacje zapewniające zbijanie kapitału podmiotom w nich stowarzyszonym tudzież w grupy interesu, nie bez powodu nazywane towarzystwem wzajemnej adoracji. Artysta, lekarz, pielęgniarka, adwokat, nauczyciel akademicki… wszyscy oni stali się przedsiębiorcami. Najbardziej negatywnym skutkiem ubocznym tych przekształceń nie jest hermetyzm korporacyjny, ani pazerność nowej kasty, która dołączyła do dziesięciu procent beneficjentów transformacji systemowej; najgorszym tego następstwem jest przyspieszony zanik sfery publicznej.

A sięgając jeszcze po przykład rzemiosła, jeszcze innej branży zdominowanej niegdyś przez usługi, możemy obserwować, jak równocześnie zaprzepaszczony został „etos mistrza”, a wraz z nim wiekowy dorobek środowisk cechowych. Ale dla niewielu staje się zrozumiałe, jaką ogromną stratę spowodowała realizacja pomysłu liberałów, by rzemiosło zastąpić przez small business. Oba przykłady [usług profesjonalnych i rzemiosła] pozwalają dostrzec – niestety poniewczasie – w czym przejawia się nie zastępowalna funkcja usług. Określiłem ją wcześniej mianem łącznika. Jest to bowiem taki sektor gospodarki, który ze względu na specyficzny rodzaj działalności [polegający na świadczeniu usługi rozumianej jako Dobro dla usługobiorcy] spaja materialno-cywlizacyjne podstawy z kulturą wysoką.

Podstawowe założenia

Zapowiedziana korekta cywilizacyjna, zmierzająca do przywrócenia usługom ich fundamentalnych funkcji wymaga sformułowania podstawowych założeń wyznaczających jednocześnie warunki jej pomyślnego przeprowadzania. Trzy najważniejsze z nich ująłbym w następujący sposób:

/1/ Dobro wspólne urzeczywistnia się poprzez sektor usług publicznych.
Solidaryzm społeczny jest możliwy jeśli osadzony zostaje nie na walce klas, ani na darwinizmie rynkowym, tylko na trosce o dobro wspólne. Troska [jak twierdzi M.Archer, człowiek jest tym, o co się troszczy], każda troska wymaga compatii. Dobre samopoczucie rzadko idzie w parze ze współczuciem; konsumpcyjnie nienasycone ego pożera dobro wspólne, aż w końcu sfera publiczna ulega atrofii z powodu jej komercjalizacji. Nieprzypadkowo dobro wspólne przywołuje konotacje chrześcijańskie, bowiem tylko chrześcijańska miłość bliźniego [caritas i agape] zasadza się na kultywowaniu wymiaru wspólnotowego. Tym bardziej godzi się podkreślić, że na straży sfery publicznej, „instytucjonalnie”, postawione zostały „wolne zawody”, inteligencja i jej współczesny odpowiednik: usługodawcy – profesjonaliści. To oni kształcą, wychowują, leczą, dbają o ład prawny; czynią starania o to, by sferę międzyludzkich obcowań wypełniały nie Ersatze, tylko artefakty będące nośnikami sensu i piękna.

/2/ Bezdyskusyjne jest to, iż cywilizacji industrialnej zawdzięczamy radykalny wzrost nie tylko poziomu życia, ale jak dowodzi wielu ekonomistów, również jakości życia. Nie możemy jednak, po ponad dwustupięćdziesięciu latach forsownej transformacji zacząć nie dostrzegać kosztów tego rozwoju. Wchodząc z jednego kryzysu w następny, uświadamiamy sobie, że postępująca dewastacja ma wymiar nie tylko ekologiczny, ale dotyczy zwłaszcza środowiska Życia, które za fenomenologami zwykło się określać jako Lebenswelt. Piszę słowo Życie z dużej litery, by podkreślić, że egzystencja – rozumiana jako odrywanie/odklejanie się od animalistycznego podłoża – prowadzić powinno do uwolnienia animy. W owym dochodzeniu do bycia w pełni dojrzałym człowiekiem, potwierdzanym jego rozwojem duchowym, „skazani” jesteśmy na pomoc innych. Ci inni, to większości usługodawcy. Ale w ponowoczesnym Lebenswelcie pojawia się coraz więcej miejsc usługodawców pozbawionych. Obserwując i doświadczając ekspansji miękkich technologii widzimy, jak rzeczy, obiekty, parko/banko/bileto/sprzedażo – maty nie tylko wypierają usługodawców; coraz częściej kontakt z „doradcą” możliwy jest tylko poprzez sieć; jak owa zapośredniczona medialnie komunikacja [sic] z innym Ty zepchnięta zostaje w sferę anonimowości. Proces reifikacji trwa nieprzerwanie, a za sprawą high-tech nawet się nasila, w zasadniczy sposób zmieniając charakter relacji międzyludzkich. Tylko usługi osobiste, profesjonalne i publiczne mogą temu upodabnianiu człowieka do robota przeciwdziałać.

/3/ Wraz z niesłabnącym zafascynowaniem postępem technicznym, utrwala się wypaczony obraz/wizerunek człowieka. Podstawową wyróżniające go cechy to: autonomiczność, wolność, [oczywiście, wolność „od”], autokreacja, samorealizacja….Wszystkie te wolnościowe cechy, gwarantowane są nie tylko prawami człowieka [prawo jako lex/droit, a nie ius/loi], ale zawartością portfela, albo limitem karty kredytowej. Sprzężona z konsumpcjonizmem współczesna wersja Adamizmu czy autarkii, kwestionuje podstawowe ustalenie antropologii filozoficznej i kulturowej, a było nim, przypomnę, wyznaczenie szczególnego miejsca człowieka w świecie, ba, kosmosie, wraz z jednoczesnym podkreśleniem jego niesamowystarczalności bytowej. Innymi słowy, to kim jestem jako człowiek, bardziej zależy od tego, kogo miałem szczęście [albo nieszczęście] spotkać w życiu, niż od tego, w co wyposażone zostało siedlisko mojego /tu/ bytowania. To kim jestem, oczywiście poza rodziną i najbliższymi, zawdzięczam również usługodawcom, z którymi wchodziłem i wchodzę nieskończone interakcje. Dlatego też, nieprzypadkowo, w nowej teorii usług, relacje międzyludzkie, a więc to, co się wydarza między usługodawcą a usługobiorcą służy do wyjaśniania, czym w istocie jest usługa.

Dlatego korekta

Rozważana tu korekta cywilizacyjna jest więc upomnieniem się o niedoceniany wymiar życia wspólnotowego, tworzony i kształtowany głównie przez wchodzenie w relacje usługowe. Propozycja taka mogła się wyłonić tylko dlatego, że żyjemy w Europie nie tylko dwóch prędkości, ale dwóch mentalności. Mentalność mieszkańca Mitteluropy ukształtowana została na innych toposach, niż euroentuzjastów skupiony wokół Brukseli i Strasburga. Hasło: Więcej Europy w Europie rozmieć więc można i tak: więcej Mitteleropy w Zachodniej Europie.  

Bogactwo kulturowego podglebia

Kulturowa płodność Europy Środkowej [której orientacyjne punkty graniczne zidentyfikować można tak: od Halle i Jeny po Lwów, od Wilna po Bukareszt i Triest] zaskakuje swym bogactwem i do dziś wzbudza na przemian podziw i zdumienie. Ograniczając się jedynie do osiągnięć naukowych, wystarczające wyobrażenie o jej potencjale intelektualnym dają choćby następujące nazwiska: E.Husserl, [pochodził z Moraw], Z.Freud , A.Adler, R. Carnap, K.. Popper, J.Schumpeter, F. Hayek, K.Polanyi, P.Feyerabend, L.Wittgenstein, L. von Bertanlanffy, R.Ingarden, E.Stein [rodem z Wrocławia], R. Steiner, J.Patočka , E.Fromm, V.Frankl, M. Eliade, M.Buber [który swój pierwszy artykuł opublikował w języku polskim w Lwowie], K. Wojtyła, i wielu innych. A pominięte tu zostały, niemniej znaczące, dla historii kultury, nazwiska artystów. To tutaj rodzili się i działali twórcy psychoanalizy, psychologii głębi, psychologii transgresyjnej; religioznawstwa, fenomenologii, dialogiki [również E.Levinas ma korzenie wileńskie], teorii systemów, neopozytywizmu, empiryzmu logicznego, szkoły austriackiej [ekonomia], prakseologii, ergonomii[4],  itd. Wszystkie te dokonana można oczywiście systematyzować wedle porządku dyscyplin naukowych, bądź podług skojarzonych z nimi teorii naukowych. Jednak niemniej ważna jest rekonstrukcja idei, których wyrazicielami – również poprzez badania naukowe – byli konkretni ludzie, ukształtowani w „klimacie duchowym” Mitteleuropy.

Wyjaśniając bogactwo kulturowego podglebia tej części Europy zwraca się oczywiście uwagę na to, że na tym właśnie obszarze Zachód spotka się ze Wschodem; podkreśla wzajemne oddziaływanie zreformowanego chrześcijaństwa [katolicyzm – protestantyzm] i judaizmu [zwłaszcza „herezji chasydzkiej”]; rywalizację dynastii [Habsburgów z Hohenzollernami]; eksponuje tygiel etniczny [np. Siemiogród]; wykazuje, jak sięgające późnego średniowiecza ośrodki uniwersyteckie z tej części Europy kulminują powstaniem w Wiedniu Europejskiego Centrum Nauk o Człowieku[5]. W licznych opracowaniach naukowych i literaturze pięknej eksponuje się i eksploruje fundament kulturowy, kształtujący w podobny sposób tkankę takich miast jak Wilno, [a jeśli Wilno, to czemu nie Ryga, a jeśli ona, to i Królewiec ], Lwów, Kraków, Czerniowce, Budapeszt, Bukareszt, Triest, albo w ujęciu równoleżnikowym obszar leżący między Jeną a Odessą, i jego wpływ na mentalność jego mieszkańców[6].

Dlatego z niesłabnącą mocą działa na nas szok poznawczy spowodowany uświadomieniem sobie skali spustoszeń, jakie wystąpiły z niespotykaną intensywnością na tym skrawku Ziemi. Oba totalitaryzmy pozostawiły po sobie nie tylko wspomnienie erupcji zła na niespotykaną skalę[7]. Pozwala to stwierdzić, iż w XX w. Mitteleupre przeszła przez fazę „cywilizacyjnego zaćmienia”, zapisując w sowich dziejach następujące negatywne zaszłości:

  1.  Doświadczenia obu totalitaryzmów.
  2.  Uprzemysłowione i zideologizowane formy ludobójstwa.
  3.  Falsyfikacja racjonalnej gospodarki realnego socjalizmu.
  4.  Obłęd industrializacji skutkujący reifikacją stosunków międzyludzkich, czyli posuniętym do skrajności uprzedmiotowieniem człowieka.

Właśnie ze względu na niespotykaną wcześniej erupcję barbarzyństwa, jakie zmieniło krajobraz materialny i duchowy tej części Europy, naukowcy do dziś toczą spory, o to, czy „bilans”  XX w. można zamknąć „dodatnim saldem”. Traumę po totalitaryzmach uleczy upływający czas, ale jego upływ nie osłabia natarczywości zadawanych pytań. One to w świadomości badaczy – będących nie tylko historykami – osadzają się trwałym wyzwaniem dociekania prawdy o człowieku jako podmiocie gospodarującym, a jednocześnie – twórcy kultury. C.G. Jung w XX wiecznym kataklizmach dostrzega powrót barbarzyństwa, bowiem był to okres, który „niosąc despotyzm, pozbawienie indywiduum jego niezbywalnych praw, okrucieństwo, zszarganie godności człowieka i niewolnictwo świata przedchrześcijańskiego, który ‘labour problem’ rozwiązał dzięki ergastulum /stajni niewolników/. ‘Odwrócenie wszelkich wartości’ to zjawisko, którego jesteśmy świadkami” [C.G.Jung].  

To właśnie stąd, z Mitteleuropy, ciągle wypowiadane jest pytanie: dlaczego człowiek człowiekowi taki los zgotował? Na gruncie innym niż etyka przybiera ono formę nie mniej sproblematyzowaną: czy powodem aż takiej erupcji barbarzyństwa nie jest przypadkiem nadmierna podatność nauk społecznych na wpływy ideologii? Czy przyczyna owej zapaści kulturowej nie tkwi w zapoznaniu refleksji antropologicznej?

Wynikiem poszukiwania odpowiedzi na to pytanie jest następująca, wzmocniona teza: właśnie teoria usług skoncentrowana na człowieku może, a nawet powinna być potraktowana jako zapowiedź/zaczątek reorientacji w naukach społecznych, poczynając od ekonomii, przez socjologię, kulturoznawstwo po psychologię społeczną. Novum – byłoby to, że ów inspirujący zmianę impuls, tym razem dotycząc usług, wychodził by od nauk ekonomicznych. Jest mym celem wykazać nieodzowną przydatność [niektórych] środkowoeuropejskich toposów w realizacji tego ambitnego przedsięwzięcia naukowego i kulturowego, jawiącego się jako korekta. Szansa na realizację tak zarysowanego celu będzie większa, jeśli również w naukach społecznych zaczniemy uwzględniać i respektować perspektywę antropologicznej [łącznie z „zasadą antropiczną”[8]]. Uwzględniwszy fakt, że technologia jest główną siłą napędową globalizacji – to uwzględnienie takiej kompensującej i korygującej perspektywy staje się poniekąd konieczne. W podejmowaniu pojawiającego się przed nami wyzwania nieocenione okazują środkowoeuropejskie toposy[9]

Kulturowy i naukowy synkretyzm

Spostrzeżenia dotyczące wyłącznie geograficznego położenia Europy środkowej tracą swoją trywialność jeśli Zachód i Wschód potraktujemy jako trwałe płaszczyzny odniesienia. Co się tyczy tego pierwszego, to warto przytoczyć znaną opinię wypowiedzianą niegdyś przez M.Schelera o „monstrualnym błędzie Zachodu”, który konsekwentnie realizuje scenariusz jednostronnie rozumianego rozwoju, bo fundowanego na opanowywaniu świata przyrody. Mitteleuropie udało się uniknąć tej jednostronności, ponieważ zawsze wydawała takich badaczy i twórców, dla których najważniejszą sprawą było kształtowanie człowieka duchowego. Z tego też powodu Mittelueropa nie blokując wpływu zachodnioeuropejskiego pozytywizmu mogła jednocześnie – via prawosławie i grekokatolicyzm – asymilować nurty wypływające z duchowości zarówno bliższego, jak i dalekiego Wschodu[10].

Właściwy to moment, by sformułować wyraźnie zarysowującą się kolejną /bo czwartą/ tezę: nie podobna znaleźć drugiego takiego obszaru, którego historia, dokonania i doświadczenia dostarczałyby równie solidnego „materiału” dla konstruowania teorii usług. Fundament ów tworzą przede wszystkim osiągnięcia wspomnianych już dyscyplin naukowych wraz z wypracowaną przez nie, alternatywną wobec przyrodoznawstwa, metodologią. Oryginalność proponowanego tu rozwiązania zasadza się na tym, że antropologia filozoficzna oraz nauki o człowieku będą mogły swoje koncepcje fundować wprost na gospodarczych podstawach, a rozwijając oryginalne teorie uchronić humanistykę przed regresem, w jaki popadła wraz z pojawieniem się post/człowieka czy trans/humanizmu. Chociaż niemal wszystko, co najtrudniejsze przed nami, niemniej, już teraz można przytoczyć fundamentalne ustalenia, na których osadzony powinien zostać nowy paradygmat nauk społecznych. Oto one:

  1. Rzeczywistość jest wielowymiarowa, czego najmocniejszym potwierdzeniem są ludzie
  2. Przyjąć więc trzeba adekwatne z powyższym sposoby/rodzaje poznania, a więc także poznanie egzystencjalne [ V.Frankl]
  3. Subiektywność należy chronić choćby po to, by obronić świat człowieka [Lebenswelt] przed totalizującymi zakusami władzy, od XX w. sprzężonej z technologią [i dlatego zwanej technostrukturą]
  4. Niezbywalną, w niezastępowalną subiektywności należy traktować jako warunek powszechnej ważności [Joas, 11, s. 39], bez której niemożliwe jest jakiekolwiek wartościowanie.
  5. Społeczny dobrostan zagwarantowany zostaje nie tylko wysokością wytworzonego PKB, ale trwaniem i rozwojem sektora usług publicznych tworzących kulturowe podglebie dla cywilizacyjnych przemian.

Punktowo ujęte zagadnienia uzmysławiają nam, że zasadniczej zmianie musi ulec sposób traktowania usług przez przedstawicieli nauk społecznych, zwłaszcza ekonomii . Jest to już ostatni moment, bowiem ta ostatnia ewoluuje w kierunku nauk technicznych i niebawem, nie będzie odwrotu. Usługi traktować możemy jako działalność gospodarczą, ale taką, która otwiera przed ekonomią alternatywną wizję rzeczywistości społecznej. Jeśli tak, to pojawia się szansa rewitalizacji sfery publicznej, a wraz z nią zrehabilitowania pojęcia „polityka” i powrotu do klasycznej ekonomii „politycznej”, nie behawioralnej, ale antropologicznej.

 

Mały traktat o dobrodziejstwie aktu świadczenia usługi

Wraz z wprowadzeniem tyleż gospodarczej, co kulturowej genealogii usług, radykalnie zmienia się sposób przedstawiania życia społecznego. Pojawia się bowiem możliwość uzupełnienia jego wymiarów o sferę międzyludzkich obcowań, a także zakresu przedmiotowego prowadzonych analiz.  W tym miejscu otworzyć więc trzeba kilka zamkniętych dotąd nawiasów po to, by uzmysłowić sobie stopień trudności, na jaki teraz trafiamy. Niemożliwością byłoby jednak równoczesne uwzględnienie całego zestawu utrudnień, barier i uprzedzeń. Selekcjonując, porządkuję je w sekcje, by wykazać, na czym polega blokada, głównie mentalna, uniemożliwiająca przebicie się wiedzy o tym, co specyficznie usługowej.

  • Prymat rzeczy/urządzania/obiektu. Jak w erze industrialnej postawienie robotnika przy taśmie produkcyjnej nobilitowało go w stosunku do służebnego statusu pielęgniarki, tak i teraz obsługa automatu czy postępowanie zgodne z instrukcją obsługi albo obowiązującą normą techniczną, stawiane jest wyżej, niż wchodzenie w relacje usługowe z innym Ty
  • Usług nie traktuje się jako swoistej i wyróżnianej się działalność gospodarczej, w której dochodzi do spotkania twarzą-w-twarz usługobiorcy z usługodawcą. Wprost przeciwnie, wszystko zmierza ku temu, by owe jakościowe różnice całkowicie zniwelować. Skoro „wszystko jest biznesem” – wszystko staje się usługą, a ten banał, by nie powiedzieć: absurd, ostatnio naukowo określa się jako service dominant logic.
  • Jeśli uznajemy, że gabinet, przychodnia, kancelaria, zakład ….to przedsiębiorstwo, a każdy usługodawca to przedsiębiorca, to już na wejściu pojawia się blokada formalno-prawno-fiskalana, nie mówiąc już o kapitałowej. Zatem, wraz kwestą przedsiębiorczości, pojawia się stymulowanie aktywności ludzkiej na najniższym poziomie zorganizowania. O ile wcześniej, próg wejścia w działalność usługową sytuował się relatywnie nisko, to ostatnimi laty, rządzący i organy stanowiące prawo konsekwentnie zmierzają do wyeliminowania wszystkiego, co specyficznie usługowe, a co wchodzi w kolizję z uniwersalizującą wizją zglobalizowanego biznesu.
  • Za kanoniczną zasadą wspomnianej s/puścizny po erze industrialnej uznać należy imperatyw zaspokajania potrzeb wraz z komplementarną normą maksymalizacji jednostkowej korzyści użytkowej. Ich obligatoryjność potwierdzona i utrwalona zostaje przez hierarchię potrzeb [A.Maslowa ]. Powstały behawioralny schemat – z gruntu eliminuje etykę wyrzeczeń, bez której wyjaśnianie motywacji i zachowań usługobiorcy zawieszone zostaje w próżni aksjologicznej.
  • Również po stronie usługodawcy występują zjawiska utrudniające wchodzenie w relację usługową, w ścisłym tejże relacji-spotkania rozumieniu. Polegają one na zaniku etosu mistrza, wyeliminowaniu autorytetu przez zakontraktowanego eksperta, zastępowaniu służby przez dyżur, wreszcie na postrzeganiu zawodu usługodawcy nie jako powołania, ale jako ścieżki kariery, ocenianej z punktu widzenia wysokości generowanego zysku.
  • Globalna perspektywa i uniwersalizujące ujęcie wymuszają posługiwanie się językiem wyposażonym w generalne kwantyfikatory, w rodzaju: klient, rynek, produkt, projekt, przedsiębiorstwo… Co więcej, utrudnienia w docieraniu do /zrozumienia i realizacji/ istoty usług czynią je podatnym zasobem dla techno-informatycznej obróbki. Znamienne, że z Word 2 zaczyna wyłaniać się Word 3 niemal całkowicie wypełniony przez e-services.
  • Branżowe rozparcelowanie usług, tworzy coś w rodzaju „silosów mentalnych” czy wyizolowanych domen, oderwanych całkowicie od wspólnego, usługowego fundamentu. Dwa przykłady, z jednej strony usługi medyczne, z drugiej branża wyceny-obrotu-zarządzania nieruchomościami.
  • Pozbawiony kontekstu wspólnotowego sektor usług publicznych został zdominowany [badania i zarządzanie] przez finanse publiczne oraz prawo administracyjne, dwie dyscypliny naukowe zupełnie niezdolne do wypracowania przekonującego uzasadnienia, dlaczego ten sektor usług jest najważniejszy. Tym bardziej nie będzie nie będą do tego zdolne nauki techniczne, które poprzez e-service zaczynają opanowywać sektor usług publicznych.

Finalne uzasadnienie
Jak zapowiadałem, przedstawiane w artykule usługi, ujmuję jako zwornik między kulturą a cywilizacją; dowodząc, że jeśli zostają odpowiednio potraktowane, tworzyć mogą ideowy, strategiczny i materialny fundament alternatywnej koncepcji rozwoju Polski, a być może i naszej części Europy. Prezentując na zakończone generalne uzasadnienie formułowanych tu propozycji, sięgam po opis „nowych” funkcji usługi, chociaż ich układ i rozumienie sformułowane zostały dwadzieścia lat temu. Nie dziwi, jakkolwiek nad tym ubolewam, że we wdrażanej w Polsce po 1989 roku transformacji systemowej, perspektywa usługowa nie miała żadnych szans na odrębne potraktowanie. „Chicago boys” implementowali w III.RP wzory liberalnej wolnoamerykanki rynkowej, chociaż po drugiej stronie Bałtyku rozwijała się inna gospodarka i opisująca jej osiągnięcia Nordycka Szkoła Usług.

Konwencjonalny opis funkcji usług, jako uzasadnienie ich znaczenia, podany został tu daleko idącej modyfikacji. Po pierwsze, odwołuje się do przeprowadzonej wcześniej redefinicji usługi [którą tu pomijam]. Po wtóre obejmując całe uniwersum usług, wprowadzam jego podział na funkcje: /1/ prymarne, /2/pochodne [czyli serwisowanie] oraz /3/wspomagające [ obsługa procesów produkcji i wymiany]. Istnieje bogaty materiał empiryczny, a także – już uboższa, literatura przedmiotu – pozwalająca uzasadnić nadrzędne znaczenie funkcji należących do grupy pierwszej. Skupiając się zatem na funkcjach podstawowych wymienić trzeba trzy następujące ich rodzaje: melioracyjną, humanizującą oraz twórczą. Funkcja melioracyjna dlatego, ponieważ usługi są po to, by łagodzić i pomniejszać uciążliwości Życia; by poprawiać warunki egzystencji czyniąc ją bardziej znośną. Funkcja humanizująca po to, by w świecie coraz bardziej zdominowanym przez zreifikowane [zapośredniczone medialne] stosunki międzyludzkie wprowadzać inny – godny człowieka – wymiar duchowy. Funkcja twórcza wreszcie. Wbrew pozorom i narzucającym się skojarzeniom ma ona niewiele wspólnego z lansowanym w ponowoczesności trendem pankreacjonizmu. Więc wyjaśniam, określenie „funkcja twórcza”: /a/ odnosi się wprost do aktu świadczenia usługi, /b/ usługi rozumianej jako unikatowy wytwór, /c/ przeznaczony dla ściśle określonego nabywcy, /d/ zrealizowany w „wysokim kontekście”, /e/ zgodnie z jego oczekiwaniami, wyrażonymi w zleceniu/powierzeniu realizacji wybranemu usługodawcy. Unikatowość usługi jest więc derywatem oryginalności wytworu i odczytania nietypowego splotu czynników wyznaczających przebieg świadczenia.

Podsumowując, powyższa charakterystyka funkcji usług wiarygodnym czyni zapewnienie, iż proponowana korekta cywilizacyjna nie powinna okazać się regresem. Wprost przeciwnie. Uzasadnienie, ale też szansa powodzenia wynikają z konstatacji, iż wcześniej nie próbowano – formułując cele makrorozwoju – scalić w jedno: kultury – gospodarki – cywilizacji.

Kazimierz Rogoziński

[1] Transhumanizm rozumiem jako ostateczny – nie sąd – tylko regres w stronę zezwierzęcenia człowieka; skutkiem którego, z Arystotelejskiej definicji człowieka sunięty zostaje politykon, a pozostaje już tylko nagie zoon.
[2] Tezę tę uzasadniam w książce: K. Rogoziński, Cywilizacja usługowa – samorealizujące się niespełnienie, Poznań, 2003
[3] Zamiast rozbudowanego uzasadnienia ograniczam się tutaj jedynie do przytoczenia określeń bliskoznacznych, które używa się na określenie tej nowej fazy rozwoju cywilizacji. Więc nie cywilizacja/era usługowa, tylko: era postindustrialna, gospodarka sieci, doświadczeń, Gospodarka Oparta na Wiedzy [GOW],społeczeństwo informacyjne, era zrównoważonego rozwoju itp. itd.
[4] Dziękuję prof. R. Nicholasowi z Uniwersytetu w Worcester,, którego dziadek uznawany jest za współtwórcę ergonomii, za informację, iż palma pierwszeństwa należy się Wojciechowi Jastrzębowskiemu, który w 1857 roku pierwszy zdefiniował ergonomię jako odrębną nauką, ale którego pionierska praca została opublikowana w języku angielskim dopiero w 1997 roku.
[5] Jego współzałożycielem i wieloletnim dyrektorem był prof. K. Michalski.
[6] R.Steiner do Europy Środkowej zaliczał następujące nacje: Polaków, Czechów, Słowaków, Ukraińców, Litwinów, Łotyszy, Niemców, Duńczyków, Austriaków, Węgrów. Za: B.Kowalewska, O antropozofii Rudolfa Steinera, Kraków, 2015, s. 353
[7] Poza eksterminacją narodów czy grup etnicznych uwzględnić trzeba jeszcze masową migrację intelektualistów do USA, którzy zasili tamtejsze centra uniwersyteckie, znacząco przyczyniających się do wypracowania powojennych osiągnięć nauki amerykańskiej. Pisze o tym między innymi A.Bloom w książce Umysł zamknięty.
[8] Owa, kosmiczna w genezie, zasada dotycząca powstania homo sapiens, wpisana teraz w proces serwicyzacji oznacza, że usługi pojawiły się po to, by w prozaicznym zdarzeniu, jakim jest świadczenie usługi, jakieś Ja mogło spotkać inne Ty, a spotkawszy się, mogli skierować swoje myśli w stronę My.
[9] Topos to nie tylko miejsce, ale też obraz, metafora, forma myślenia. Por. P. Hadot, Filozofia jako ćwiczenie duchowe, Warszawa, 2003, s. 216
[10] Jednym z prekursorów tego drugiego nurtu był A.Schopenchauer, rodzinnie związany z Gdańskiem.