usluga.edu.pl

Kazimierz Rogoziński - nie tylko o usługach
Witajcie u-sługi!

Filtr kategorii

Handlowa niedziela

Handel w niedzielę – cały miniony 2017 rok, przez publikatory przetaczała się burzliwa dyskusja na ten temat, dzieląc – i tak już skrajnie spolaryzowaną – opinię publiczną. Temat – przynajmniej u mnie – wywołuje jednoznaczne skojarzenia z „handlową niedzielą”.

W zamierzchłych czasach PRLu, na tydzień przed świętami, władza organizowała ogólnopolski spektakl, właśnie pod tą nazwą: Handlowa niedziela. Otwierano wtedy wszystkie sklepy [z artykułami metalowymi włącznie], aby lud pracujący mógł zrobić przedświąteczne zakupy. I był to spektakl odgrywany na niebywałą skalę, z dwu przynajmniej powodów. Po pierwsze, jak na republikę proletariacką przystało, obowiązywał sześciodniowy tydzień pracy. Pierwsze wolne soboty – w liczbie sześciu – to dopiero „środkowy Gierek” [w od 1975 wypadała jedna wolna miesięcznie], więc zwyczajnie nie było kiedy robić zakupów. Po drugie, „niedziela handlowa,” to było prawdziwe święto handlu, ponieważ, przynajmniej na kilka godzin zapełniały się półki sklepowe, bo władza „rzucała” rarytasy takie jak: kawa, czekolada, pomarańcze, cytryny, banany, szynka, kiełbasa polska, kabanosy…. „Niedziela handlowa” była więc zapowiedzią zbliżających się świąt, zarówno Bożego Narodzenia, jak i Wielkanocy.

Dziś żyjemy w zupełnie innej epoce, albo – jakby powiedział Benjamin Walter – śnimy inną rzeczywistość. Otwarte dwanaście godzin przez siedem dni w tygodniu centra handlowe – owe „katedry konsumpcjonizmu” – są wyrazem ducha naszej epoki, jak katedry gotyckie były symbolem duchowości średniowieczna.

Konsumpcjonizm z bliźniaczą komercjalizacją, to motory gospodarki kapitalistycznej. Każde ograniczenie sprzedaży, czyli konsumpcji, podcina korzenie biznesu. W końcu konsumujemy, by produkować ! Wizyta w centrum handlowym to już nie tylko miły obowiązek, ale niemal rytuał, wyraz solidaryzmu społecznego z producentami, spełniany nadto w atrakcyjnych wnętrzach, nadających konsumowaniu odświętny charakter. Skoro konsumowanie stało się najważniejszą formą aktywności współczesnego człowieka, więc chce tę aktywność ostentacyjnie celebrować.

Za kantoratu Bacha, niedzielne nabożeństwo w kościele św. Tomasza trwało około trzech godzin [by wygłosić kazanie, pastor potrzebował całą godzinę]. Dziś konsument świętuje niedzielę odkleiwszy się plazmy, spędzając w centrum handlowym znaczenie więcej czasu, a jeśli „zalicza” seans filmowy, to wizyta trwa nawet pół dnia.

Za późno już na zmianę nawyków, czy skierowania uwagi na potrzeby wyższego rzędu. Współczesny konsument zatracił zdolność odczuwania sacrum, ponieważ obraca się już tylko w kompulsywnym kręgu zaspokajania swoich potrzeb. Schemat: potrzeba – ssanie – chwilowe zaspokojenie, zdążył się nie tylko upowszechnić, ale obrósł niedzielnym rytuałem. Świętuje się więcej konsumując, albo konsumuje uroczyściej, w bardziej wyrafinowany sposób. Przy okazji zagospodarowany zostaje czas wolny, którego mamy coraz więcej. Wypełniona też zostaje pustka, jaka zieje z wnętrza konsumenta pomimo jego wypełnienia/zaspokojenia.

W czasach ciemnego średniowiecza [nazwanego „ciemnym”, by mogło zajaśnieć Oświecenie] opat z Clairvaux na określenie człowieka użył pojemnego określenia: capax Dei – naczynie, które ma zdolność wypełnić się duchową treścią. Tysiąc lat po nim, po wiekach forsownego rozwoju, dostrzegamy, że wyłonił się zupełnie inny obraz człowieka. Współczesny człowiek to capax mundi – czyli starannie pielęgnowany, wypełniany światowymi markami, regularnie opróżniany pojemnik na hity, gadżety, Ersatze ….

Konsumpcjonizm musimy uznać za nieodwracalny mega-trend. Wraz z nim, nastaną już tylko wyłącznie niedziele handlowe, bo świętuje się……konsumując inaczej. I ktoś to musi w końcu powiedzieć: dożyliśmy czasów, w których handel uświęca niedzielę. Konsumujesz, więc jesteś ! Nie można więc ludzi pozbawiać niedziel handlowych, bo powstała pustka ich unieszczęśliwi.

PS.

Władza [ustawodawcza wraz z wykonawczą] starając się rozwiązać problem niedzieli handlowych, zdecydowała się na sukcesywne ograniczanie ich liczby poczynając od 2018 roku. Ale wprowadzone regulacje prawne świadczą o tym, że ta kwestia – jak na korektę mega-trendu – potraktowana została zbyt wąsko i jednostronnie. Nie słyszałem, by równocześnie pojawiły się akty prawne, które spowodowałyby, aby przez całą niedzielę otwarte były muzea, filharmonie, sale koncertowe, biblioteki, domy kultury…

Kazimierz Rogoziński

« »