Skupiając uwagę na otaczającym nas świecie (a świat, przypomnę, to to, co „powstaje pomiędzy ludźmi”, patrz SŁOWNIK), bez względu na wyznawany czy praktykowany świata-ogląd, zawsze natrafiamy na jego binarną, czyli dwubiegunową strukturę. Odpowiada ona najdawniejszemu, archaicznemu (arche) podziałowi kosmosu na „górę” i „dół”, albo: niebo i ziemię.

Nowożytni myśliciele przyjęli ten podział nadając mu różne znaczenie. Pomijając wykładnię teologiczną owej binarności, chciałbym przywołać dwa skrajnie odmienne przykłady.

Pewnie – zwłaszcza w post/komunistycznej Polsce – najbardziej znany jest Marxowski podział na „bazę materialną” [„Grundlage”] oraz „nadbudowę” [„Ṻberbau”]. Ta pierwsza ma fundamentalne znaczenie, bowiem stosunki produkcji wyrosłe z przetwarzania materii określają świadomość społeczną, a więc kulturę. Reliktowe przejawy takiego myślenia znaleźć można w przecenianiu znaczenia infrastruktury technicznej. Można je obserwować na poziomie co bardziej zaradnych gmin. Pozyskane środki z unijnych funduszy regionalnych inwestowane były przede wszystkim w infrastrukturę, a nie w kulturę. Wystarczy porównać liczbę (oddanych w ciągu ostatnich dziesięciu lat) do użytku akwaparków z liczbą nowo otwartych szkół muzycznych.

G.W. Leibnizowi świat także jawił się jako dwu-poziomowy, ale ową rozłączność postrzegał inaczej, bardziej źródłowo, ale i bardziej obrazowo. Tym razem wykorzystana została metafora domu: prywatne apartamenty zajmują piętro, natomiast wspólnie używane pokoje „publiczne” znajdują się na parterze. Tylko że dom stanowi jedno, jedną spójną konstrukcję. Górę zamieszkuje dusza, która najpierw aktualizuje to, co następnie urzeczywistnia się w ciele, czyli w przyziemiu. Jak pisze G. Deleuze, „górne piętro fałduje się w dolnym”.

Aktualizacja i urzeczywistnianie w komplementarnym splocie; ale impuls pochodzi od atraktorów, na które za/reagować może tylko dusza. Dobór substratu jest sprawą wtórną.

Kazimierz Rogoziński