Wydawało mi się, że kryzys zaufania niszczy sferę pogranicza gospodarki i dostrzec go można zwłaszcza w relacjach: urząd skarbowy – przedsiębiorca, urzędnik – obywatel, przedsiębiorca – inny przedsiębiorca, sprzedawca – klient, usługodawca – usługobiorca….

Ale okazuje się objął już swym zasięgiem także uniwersytet, który wydawał się być ostoją solidności, przejrzystości i wiarygodności.

Wymyślony i narzucony przez ministerialnych urzędników obowiązek przechowywania przez dziekanaty semestralnych prac egzaminacyjnych/zaliczeniowych wypada uznać za kolejny symptom braku zaufania, tym razem do kadry profesorskiej.

Ale jest chyba gorzej niż można było przypuszczać.

Kryzys zaufania nie tylko obnażył niewydolność systemu kształcenia. Brak zaufania wskazuje na panoszące się zakłamanie.

Więc sukces!

 Osiągnęliśmy bowiem taki poziom cyfryzacji kształcenia, że sprawdzenie wiedzy studentów polega na skopiowaniu odpowiedniego fragmentu z MOODLE i „wklejeniu”-  jako odpowiedź –  w odpowiednim miejscu testu. Ale widać w uczelniach nawet i takie sprawdzanie wiedzy uznane zostało za utrudnianie życia studentem. Jeśli się uwzględni również i to, że zniesiony został obowiązek pisania prac licencjackich i dyplomowych (niebawem i magisterskich), więc staje się jasne, jaka jest cena masowej scholaryzacji, wspomaganej cyfrowo.

Kazimierz Rogoziński