Czy wiecie Państwo co znaczy niewinnie brzmiący skrótu TINA ?

Nie? To proszę zapamiętać: There Is No Alternative.

TINA nie daje mi spokoju; im dłużej o niej myślę wygrzebując z pamięci wydarzenia z początku lat dziewięćdziesiątych, tym większe nachodzą mnie wątpliwości.

Obwieszczenie przez L. Balcerowicza początku wielkiej transformacji systemowo-ustrojowej wcale nie oznaczało, że wszystko jest definitywnie przesądzone. Na łamach prasy toczyła się jeszcze dyskusja na temat możliwości wyboru „trzeciej dogi”, a do takiego śmiałego wyboru Polska była dziejowo predestynowana, z kilku powodów:

Historyczny zryw SOLIDARNOŚCI był już wcześniej zdecydowanym TINY odrzuceniem. Ten masowy ruch sprzeciwu nie tylko ujawnił ogromne pokłady aktywności społecznej, ale jednoznacznie opowiedział się po stronie solidaryzmu społecznego. W biednym społeczeństwie, ethos solidarności okazał się bezcennym kapitałem założycielskim nowej formacji ustrojowej.  Zarys „trzeciej dogi” nie był więc żadną mrzonką, tylko stawał się realną alternatywą. Chodziło jedynie o reinterpretację formuły prywatyzacji, o redefinicję własności społecznej, nie wykluczającej własności grupowej (pracowniczej czy spółdzielczej), reaktywowanie procesu prawdziwego uspołecznienia sfery publicznej. Dysponowaliśmy kilkoma cennymi zasobami, jakich pozbawione były ościenne kraje post/sowieckiego bloku (wyjątkiem były Niemcy). Mieliśmy przedsiębiorczych rolników, rozwinięte rzemiosło i „prywatną inicjatywę” nie-do-zniszczenia. Nadto na uczelniach katolickich rozwijana była nauka społeczna Kościoła i przynajmniej jakiejś części społeczeństwa znana była wiedza o innym społeczeństwie, nie pogrążonym wyłącznie w wojnie klas.

Stan wojenny (wojna polsko – jaruzelska) wprawdzie powalił naród na kolana, ale duch SOLIDARNOŚCI jeszcze długo tlił się w świadomości zbiorowej. Dopiero zdrada ideałów SOLIDORNOŚCI przez jej przywódców, wchodzących w układ z właścicielami Polski, doprowadziła z czasem do kompromitacji idei solidaryzmu.

Uwłaszczanie się nomenklatury na majątku społecznym i dzika prywatyzacja sprawiły, że na powstałym gruzowisku, „trzeciej drogi” już się nie udało poprowadzić. Okazało się, że nową drogę (czyli starą), wytyczyć mogą już tylko buldożery ściągnięte z Hameryki.

 Smutne to i żałosne, zwłaszcza, że – z perspektywy minionego ćwierćwiecza – TINA okazała się pospolitą prostytutką ( „tirówką”).

Kazimierz Rogoziński