Motto:

„Rzeczywistość i istnienie to nie to samo”
S. Weil

Po jednej stronie świat, po drugiej ludzie i bogowie”
Cz. Miłosz, wiersz „Przeciwieństwo” z tomu: „TO”

ODIUM SUBIEKTYWIZMU

Deprecjonowanie, by nie powiedzieć skompromitowanie subiektywizmu „zawdzięczamy” epigonom pozytywizmu, a zwłaszcza marksistom, jak i Popperowi – guru współczesnej metodologii. Dla tych pierwszych – wszystko, czyli jakiekolwiek wyjaśnienie – musiało być „obiektywne”, bowiem tylko wówczas dawało się włączyć w postępujący proces rozwoju i w końcu sprowadzić do praw materializmu historycznego. Z kolei dla sir Karla Rajmunda („Wiedza a zagadnienia ciała i umysłu”), wiedza subiektywna bywa rodzajem zaślepienia, które zwykłemu śmiertelnikowi z trudem udaje się przezwyciężyć. Tenże przytacza również „powalający” przykład, mający świadczyć o prymitywizmie subiektywnego myślenia: „Społeczność w Indiach, która uznając, że życie jest święte, została zjedzona przez tygrysy”.

Jednocześnie Popper twierdzi, iż wiedza subiektywna jest zapożyczona i wtórna, czerpie bowiem z wiedzy obiektywnej, ale nigdy na odwrót. Uznany autorytet naukowy utrwala więc błędne przekonanie o opozycyjności subiektywne – obiektywne (o czym poniżej).

W jeszcze bardziej bezkompromisowy sposób z subiektywizmem rozprawiali się  marksiści, przy czym w roli dzikiego i nieokrzesanego osobnika występował zwykle – Bogu ducha winny – biskup G.Berkeley. Pamiętam ćwiczenia z filozofii – marksistowskiej (albowiem, kiedy studiowałem innej nie było), na których – prowadzący je asystent profesora T. Szczurkiewicza – kpił z subiektywistycznego zaślepienia biskupa z Clone. Jego obskurantyzm wyrażał się w przyjmowaniu, iż istnienie rzeczy zależy od ich postrzegania, czyli od umysłu poznającego. Wyzbywszy się jednak tendencyjnej interpretacji, można stanowisko Berkeley’a scharakteryzować tak: jest absolutnie niemożliwe myśleć o rzeczach istniejących bez jakiegoś umysłu poznającego, bez odpowiedniej aktywności i nastawienia podmiotu – Cogito. Nadto rzeczy i powstała z nich rzeczywistość są nie do ogarnięcia przez aspektowo poznający rozum, więc poznanie, pozbawione idei przewodniej, jest fragmentaryczne i ułomne.

Zapowiedzianą wyżej obronę subiektywności rozpocznę najpierw od podstawowej korekty. Otóż, po pierwsze, przeciwieństwem, antonimem subiektywności nie jest to, co obiektywne, tylko to, co  uniwersalne, albo absolutne. Nadto, dla obiektywnego – niejako z przeciwnej strony –  opozycyjnym jest względne.

Następnie za przewodnika po zawiłych kwestiach obieram A. Schopenhauera, który na temat subiektywności miał radykalnie odrębny pogląd od wyżej prezentowanych. Uważał bowiem, „że pewność przysługuje jedynie samowiedzy”  (Świat, jako wola i przedstawienie, t.2), co uwzględniwszy, przytoczyć można dwojakie rozumienie subiektywności:

/S.a/ Dany sąd jest projekcją subiektywnych opinii danej osoby, czyli zależy od osobowych charakterystyk wypowiadającego.

/S.b/ Subiektywność powinno się wyjaśnić odnosząc ją do relacji poznawczej, tzn. jakaś cecha, kategoria, aspekt….. ujawnia się wyłącznie w relacji przedmiotowo – podmiotowej.

SUBIEKTYWNOŚĆ → INTERSUBIEKTYWNOŚĆ

Przypominając, że I. Kant był autorem  nie tylko „Krytyki czystego rozumu”, ale też krytyki „władzy sądzenia”, z tego drugiego dzieła warto przytoczyć jego wywód mówiący o tym, że jeśli nawet nasze oceny są subiektywne (bo wyrastają z osobistych doświadczeń, upodobań czy predylekcji), to wcale to nie oznacza, iż nie można formułować argumentów owe sądy uzasadniających. Można też dla ich uwiarygodnienia powoływać się na ich podstawę, jaką jest życiowe doświadczenie, rodzaj i głębia przeżyć, które poddają się nie tylko intersubiektywnej komunikacji, ale i weryfikacji.

Zasadność tezy, iż bez subiektywności nie byłaby możliwa intersubiektywność postaram się dowieść dwojako: odnosząc ją do wiedzy oraz do  – rzekomo – wyłącznie subiektywnego charakteru wartości.

 Co się tyczy wiedzy, to D. Davidson odróżnia  trzy podstawowe jej rodzaje, czyli wiedzę:

> moją

> innych

> moją wiedzę o tym, co wiedzą inni

Dopiero ten trzeci rodzaj wiedzy wytycza obszar intersubiektywności – bez której nie byłoby prawdy naukowej. Czyli za podstawę wiedzy naukowej, (tzn. „obiektywnej”) uznać należy to, co jako źródłowo subiektywne, następnie staje się intersubiektywnie komunikowalne.

Odnośnie do wartości.

Subiektywny aspekt, wymiar (bo nie charakter) jakiejś wartości oznacza, że dążąc do jej urzeczywistnienia, osoba ową wartość (np. prawdę), nie tylko aktualizuje, ale jednocześnie wyrywa z izolacji; wprowadza ją jako spoiwo w świat relacji międzyludzkich. Tym samym, i w taki sposób, dokonuje się prawdziwie wzbogacania świata. W wyniku zachodzącej wówczas intersubiektywnej komunikacji, ściśle: dzięki działaniom komunikującym się (patrz: Zarządzanie organizacją usługową. Szkoła innego poznania),  dokonuje się jednocześnie  interpersonalna weryfikacja wartości, dzięki której odsłania się wspólnotowy wymiar egzystencji. Dla E. Husserla ważniejszą niż opozycyjność (subiektywność i jej przeciwieństwa) była, dana człowiekowi myślącemu, zdolność p r z e z w y c i ę ż a n i a  subiektywności; u kresu tej ostatniej odsłania się bowiem „wspólny świat.”

Zrekonstruowana wyżej droga prowadzi zatem od subiektywnej opinii przez wymiar intersubiektywnej komunikowalności, sprawdzalności w działaniach komunikujących się, aż po uniwersalizm, zyskujący akceptację wspólnoty (np. uczonych) – uniwersalizm  zawierający to, co zrozumiałe i dostępna dla każdej myślącej istoty (Cogito).

PRZEZWYCIĘŻANIE SKRAJNEJ ALTERNATYWY

Skrajnie ujęte stanowiska można by wyrazić w następujący sposób:

Obiektywista: w doświadczeniu zmysłowym, a właściwie dzięki niemu, wykraczam poza moją osobowość.

Obiektywizm: rzeczy postrzegane zmysłowo stanowią „same – w – sobie” składniki obiektywnego świata.

Subiektywizm (radykalny): doświadczeniu (zmysłowym i poznawczym) poznaję wyłącznie siebie.

Subiektywizm (umiarkowany): nie ma wiedzy/nauki  bez uprzedniego postrzegania.

Wypada w tym miejscu i kontekście przypomnieć stanowisko A. Whiteheada (Nauka i świat współczesny), dla którego „wspólny świat” nabierał jeszcze innego znaczenia. Istnieje – jak twierdził – wspólny świat myśli związanych z naszymi spostrzeżeniami zmysłowymi. Nasze wspólne akty poznawcze wykraczają ku światu zewnętrznemu, który dzięki temu staje się wspólnym światem, o którym myślimy. Rzeczy postrzegane i podmiot poznający wchodzą w skład wspólnego świata na równych prawach.

Możliwe, a nawet konieczne staje się wznoszenie tego, co osobiste do poziomu wspólnego, bezosobowego i uniwersalnego, a nie – a priori – eliminowanie tego, co subiektywne, czyli osobnicze.

OBIEKTYWIZM NAUKOWY

Pozytywistyczny paradygmat teorii najtrafniej można scharakteryzować stosując słowo: o b i e k t y w n y, a gwarancją spełnienia tego warunku jest Metoda. Jednak ów wymóg obiektywizmu starają się jeszcze spełniać doktoranci (zwłaszcza studiujący nauki ekonomiczne), natomiast w metodologii badań naukowych, przynajmniej od czasu opublikowania książki P. Feyerabenda pod zamiennym tytułem: Przeciw metodzie obowiązuje daleko posunięty sceptycyzm. Nasze poznanie wcale nie jest „obiektywne”, ani aż tak pewne, by można było zwieńczyć je sformułowaniem praw.

Systematyczne obserwacje prowadzone są nie z pozycji niezaangażowanego badacza, tylko partycypanta, by nie powiedzieć: manipulanta. Tenże nie jest w stanie odtworzyć obiektywnego stanu rzeczy, ani przedstawić go za pomocą zestawu obiektywnych faktów, ponieważ – jak się okazuje – już sam pomiar wpływa na wynik. Zatem obowiązująca formuła metodologicznej poprawności wygląda tak:

przyjęta teoria → stanowisko badacza →

wyodrębniony (arbitralnie) przedmiot badań →

określone instrumentarium pomiaru →

wybrany program służalcy przetworzeniu danych →

sposób prezentacji wyników →

wyselekcjonowany krąg odbiorców

Od dawna ów schemat postępowania badawczego stosowany jest w naukach ekonomicznych. Chociaż „fundamentaliści” ciągle twierdzą, że obowiązują „żelazne prawa” ekonomii, ich „obiektywizm” odnosi się i zasadzana jedynie na „prawdzie” konwencjonalnej, obowiązującej w zakresie danej „szkoły”. Można powątpiewać w wartość eksplanacyjną teorii, kiedy arbitralnie dobrane i spreparowane dane poddawane są analizie instrumentalnej, a o wyniku decydują określone kompetencje poznawcze badacza.

Jest nawet gorzej!

O ile bowiem w procesie intersubiektywnej komunikowalności można było krytykować i weryfikować dociekania badacza, to teraz, kryterium rozstrzygającym o obiektywizmie i wiarygodności badań naukowych świadczy zgodność ich wyników z …. norami ISO (sic!)

DYLEMATY DOTYCZĄCE SZTUKI

Dyskurs dotyczący rozłączności, bądź zależności między: obiektywne adevs. obiektywne, prowadzony jest nie tylko na gruncie metodologii badań naukowych. Stał się też podstawą dwu radykalnie odmiennych sposobów rozumienia i definiowania sztuki. Za reprezentanta stanowiska subiektywistycznego uznać wypada W. Kandynskiego (artysta malarz), natomiast jego godnym przypomnienia adwersarzem jest W. Juszczak (wybitny polski teoretyk sztuki).

ARTYSTA formułuje – nie pozbawioną racji – etiologiczną  uwagę , iż każdy odkrywany „problem” , tzn. uwolnienie od sztampy, ma swoje wewnętrzne źródło. I pisze tak: „Na drodze, po której już kroczymy, – a naszym największym szczęściem jest to, że ją odnaleźliśmy – uwalniamy się od tego, co zewnętrzne, by w miejsce starego fundamentu zbudować całkowicie inny”  (W. Kandynski, O duchowości w sztuce, Łódź, 1996)    

TEORETYK: Sztuka jest szczególnym rodzajem poznania; wyróżnionym dlatego, że dzięki niej docieramy i odsłaniamy prawdę o rzeczywistości; jest odkrywaniem tego, co niepoznawalne w rzeczach pozornie zmiennych. (W. Juszczak, Fragmenty, Warszawa, 1995)

A filozof dodaje: sztuka „jest sposobem wyrażania niewyrażalnego” (to ostatnie określenie jest autorstwa W. Stróżowskiego (W. Stróżowski, O wielkości. Szkice z filozofii człowieka, Kraków, 2002)

Czy można tak zasadniczo odmienne stanowiska pogodzić? Wydaje się, że jest to możliwe. W każdym razie, jakaś ścieżka kompromisu pojawia się, jeśli podążać będziemy za następującą myślą G. Deleuze’a: /subiektywizm/ nie jest zmiennością prawdy zależną od podmiotu, lecz warunkiem jawienia się podmiotowi prawdy pewnej zmienności” (G. Deleuze, Fałda Leibniza, Warszawa, 2014).

RZECZYWISTE  JEDYNIE TO, CO SUBIEKTYWNE

Sformułowana wyżej uwaga mogłaby sugerować, że dzięki przezwyciężaniu  subiektywizmu sądów jednostkowych, zgodnie docieramy do obiektywnej prawdy o rzeczywistości. Ale sprawy mają się zgoła inaczej. Już przytoczony na wstępnie cytat z Schopenahuera uzmysławia zwodniczość pojąca obiektywny, czy jego metodologicznej pochodnej w postaci „obiektywnej rzeczywistości”. Wątpliwości tej natury zgłaszał też H. Elzenberg (Znak, Idee, nr.3), więc je tu przytaczam. Jeśli uznamy, że „obiektywna rzeczywistość” jest rezultatem pracy zbiorowej,  a nie podatną na błędy subiektywnością, to tym samym przyjąć musimy, że jej obraz składa się z  pod/światów, czyli systemów: praktycznego, fizykalnego, biologicznego, matematycznego… Słowem, obiektywna rzeczywistość jest rzeczywistością skonstruowaną, czyli będąc tworem całkowicie sztucznym jest po prostu NIE- rzeczywista!

A przecież za „rzeczywiste” uznać wypada to, co jedynie DANE w apercepcji, a nie skonstruowane czy wymyślne zgodnie z metodologiczną poprawnością przyrodoznawstwa; ergo wystarczy by było DANE jednemu poznającemu podmiotowi, bowiem wszystkie światy subiektywne są rzeczywiste. I tylko one.

POPRAWNY KONTEKST ZNACZENIOWY

Poczyniony wyżej wywód, przynajmniej częściowo, wyjaśnia powody, dla których utrwaliło się tyle uprzedzeń i nieporozumień wokół subiektywności. Ich przezwyciężenie staje się możliwe w dwojaki sposób: albo za Husserlem, zmierzać będziemy ku stanom granicznym (ku transcendentnemu Ja), albo też, idąc za sugestią Heideggera będziemy starali się wyjść poza zwodniczą opozycyjność: subiektywność (jako błędny osąd) odvers. obiektywizm (prawdziwy obraz rzeczywistości). Dla myśliciel z Todtnaubergu subiektywność jest czymś niezbędnym dla samo potwierdzania się człowieka w strumieniu otaczających go zdarzeń. Dlatego też Dasein wyprzedza wszelką subiektywność, ta ostatnia konstytuuje się dopiero wraz z wejściem w świat, pojawia się wraz z figurą badacza, robotnika, konsumenta… Bez subiektywności pojące istnienia byłoby pustosłowiem, a bycie – wyłącznie pogrążaniem się w nihilizmie.

Jeśli wziąć w nawias narzucony przez paradygmat przyrodoznawstwa kontekst  interpretacyjny, to okazuje się, że przez obiektywizm należy rozumieć przekształcenie czegoś subiektywnego w twór ukształtowany przedmiotowo, np. wola obiektywizuje się w czynie, wizja świata w pracy naukowej, a idea artystyczna w dziele (N.Hartmann, Systematyczna autoprezentacja, Literatura na świecie, 1987/4).

Cały ten skrótowo potraktowany wywód wypada zakończyć przywołaniem C.G.Junga, który twierdził, iż psych też jest obiektywna; bowiem najbardziej obiektywne jest to, co przed/relacyjne, co wyprzedza relację: podmiot – przedmiot. Zatem najbardziej obiektywne są intuicja i nieświadomość zbiorowa, ponieważ nie zależą od pomiotu. (por. A. Motycka, Człowiek wewnętrzny a episteme”,  Warszawa, 2010).

Kazimierz Rogoziński