Calendarium

9.04. 2020 – premier ogłasza, że przedłożone zostają do 26.04.2020 wprowadzone wcześniej ograniczenia. Jedynie o tydzień wcześniej, otwarte zostaną centra handlowe.

*     *
*

Po ogłoszeniu zakazu wstępu do lasu – w sieci zawarzało. Ludzie nie przebierając w słowach wyrażali swoje oburzenie. Jak to możliwe, by wystraszonym i spanikowanym Polakom odebrać ostatnie źródło ukojenia?

Sądzę, że błędnie odczytano intencję premiera i dyspozycyjnego ministra środowiska.

Owa kontrowersyjna decyzja przecież mogła być podyktowana troską władzy, by ochronić rodaków przed dodatkowym stresem. Bowiem każde wejście do polskiego lasu to horror! – to narażenie się na szok: bowiem albo zrąb, albo odstrzał.

*     *
*

Czas pandemii to stosowny moment powrotu do fundamentalnych kwestii i namysłu nad sprawami, które wypadły z „agendy” codzienności.

Wiele zjawisk/pojęć, w zmienionym kontekście, nabiera nowych znaczeń. Jednym z nich, wyróżniającym się jako przedmiot refleksji – jest ZEWNETRZNOŚĆ i implikowana namysłem opozycyjność: wewnętrzne advers. zewnętrzne. Odsłania się tu rozległa sfera zagadnień, z których wydobywam jedynie dwa, próbując jednocześnie je jakoś określić.

Zewnętrzność epidemiologiczna

Nagle okazuje się, że epidemiolog może – wchodząc w kompetencje socjologa – wyznaczyć minimalny ”dystans społeczny”, który w przypadku korona/wirusa wynosi dwa metry i dotyczy maksimum dwu osób. Natomiast grupa – to osób pięć.

Skoro nosiciel patogenu może nie mieć żadnych objawów choroby, a tylko infekować – więc „dystans społeczny” może się utrwalić i jako nowy zwyczaj obowiązywać nawet po odwołaniu stanu zagrożenia epidemiologicznego.

Zewnętrzność epistemologiczna

Pandemia wyzwala inny potencjał reflektowania. Kartezjańskie cogito/dubito ergo sum podawane jest brutalnej weryfikacji. To, co roi sobie zarozumiałe ego nie ma żadnego znaczenia. Zaczyna przebijać się i uwiarygodnia ogląd rzeczywistości zaproponowany niegdyś przez F. Rosenzweiga:

ŚWIAT – jest, taki jaki jest, czyli nasz świat – pod blichtrem nowoczesności: zainfekowany, skażony, zaśmiecony, zdewastowany, sponiewierany…

BÓG – jest i pozostanie taki jaki jest, wprawdzie wszechobecny, chociaż jego istotą jest nieobecność

A CZŁOWIEK /?/ – kim jest współczesny człowiek, pozbawiony jedynego pewnego punkt odniesienia, potwierdzanego bliskością obcowania z innym Ty ?

Wypada pogodzić się z myślą, że Bóg, człowiek, świat są „wobec siebie jednakowo transcendentni”. Stwierdzenie to mogłoby stać się argumentem uzasadniającym opracowanie nie tylko skorygowanej, co nowej wersji antropologii, wyprowadzonej z pogłębionej interpretacji tego, co w istocie ludzkie; interpretacji, która zakłada, że człowiek jest zdolny stać się „jaźnią swojej jaźni” .

Ale to tylko złuda i rojenia.

Już kiedyś, w okresie przejściowego ożywienia duchowego (pojawiającego się na przełomie  XVIII/XIX w.) taki program został sformułowany. Zwięźle i trafnie wyraził go Novalis, nazywając: kształtowaniem „jaźni swojej jaźni”. Wówczas brzmiało ono jak wyzwanie, a dzisiaj, po przeszło dwustu latach, ponadto, ujawnia się jeszcze paradoks tamtego przesłania.

Zewnętrznie sterowalny współczesny człowiek nie jest już w stanie osiągnąć wymaganego stanu skupienia. Sformatowana przez mass-media świadomość jest niezdolna podjąć wysiłek odkrycia celu jednostkowej egzystencji i nasycić ją sensem zaistnienia, tu i teraz.

*     *
*

Era nietoperza

W ponurym czasie pandemii trudno uwolnić się od natrętnych myśli przypominających tamtą największą zarazę, jaka szalejąc od 1347 roku pogrzebała niemal połowę populacji ówczesnej Europy. Czarna śmierć przywędrowała „jedwabnym szlakiem” – a jakże – na Krym, skąd pchły żerujące na zakażonych szczurach (najpierw zasiedlających żaglowce płynące do Genui, a następnie na szczurach lądowych) rozniosły ją po całym kontynencie.

Chciałoby się rzec: wtedy szczury, teraz nietoperze…

Trafia mi do przekonania i rozbudza wyobraźnię opinia pewnej pani profesor z UMCS (nazwiska, niestety, nie pomnę), że endemiczne rezerwuary korona/wirusa powinny być kojarzone właśnie z nietoperzami.

A nietoperz to, obok węża i smoka, pewnie, najbardziej ambiwalentne zwierzę: tyleż przeraża, co fascynuje.

Symbolika jednoznacznie negatywna.
Nie jest trudno ją zobrazować:

  • lokator grot, jaskiń i innych podziemnych przejść do drugiego, inferalnego świata
  • w ikonografii, śmierć została uskrzydlona skrzydłami nietoperza
  • wróg światła
  • w Biblii zaliczany do zwierząt nieczystych
  • zwierzo/wampir, żywiący się cudzą krwią

Nagromadzenie powyższych cech budzących przestrach – wywołuje tym większą ekscytację, napędzając niezdrowe zafascynowanie zupełnie wyjątkowymi właściwościami tych latających ssaków. A są nimi:

  • noktowizyjne właściwości
  • nocny lot, którego nawigacja prowadzona jest za pomocą ultradźwięków
  • hibernacja, która trwać może nawet do pół roku

Te ostatnie cechy to przecież bezcenne źródło inspiracji i gotowych wzorów dla inżynierów, technologów i lekarzy („śpiączka farmakologiczna” jako odpowiednik hibernacji).

Swoje nadzwyczajne właściwość nietoperz zawdzięcza immunologicznej energii wyzwalanej dzięki spalaniu korona/wirusa. I człowiek, wiedziony nieposkromioną ciekawością, ową tajemnicę chciał wykraść temu niesamowitemu zwierzęciu. W naśladowaniu nadzwyczajnych właściwości latającego ssaka, człowiek musiał w końcu zetknąć się z „paliwem”, które okazało się dla niego nie  tyle inspirujące, co zabójcze. Za ten zgoła „prometejski” wyczyn przyjdzie zapłacić wysoką cenę.

 c.d.n.

Kazimierz Rogozińśki