Usługą jest akt świadczenia pracy”.

Taką postać ma przyjęta w/na  tym blogu ( aktualna, co nie  znaczy – finalna) wersja definicji usługi. Jednakże wraz z jej przyjęciem pojawia się pytanie, czy wyraża ona ISTOTĘ czy też IDEAŁ usługi?

Opowiadałbym się raczej za tą drugą alternatywą, ponieważ tak zdefiniowana usługa stanowi, przede wszystkim, stały punkt odniesienia i porównań, a ponadto – miarę, wskaźnik (a więc jej realizacja wyznacza  dystans dzielący od)  osiąganego ideału.

Za taką opcją „ideową” przemawia i to, że zarówno poszczególna usługa, jak i całe uniwersum usług służą osiąganiu stanu zmelioryzowanej rzeczywistości; co oznacza: dochodzenie do stanu bliskiego ideału.

Że w konsekwencji przyjętego stanowiska będę posądzony/oskarżony o idealizm, to wiem i tego od dawna doświadczam. Przyjmuję ten zarzut z należytą wyrozumiałością, jednocześnie kierując do adwersarzy pytanie: czyż usługi nie są po to, by – jako gospodarcza alternatywa – uwalniać nas od „żelaznych praw ekonomii” i uchronić przed opadaniem w otchłań reizmu? Opadaniem, NB, które nabrało przyspieszania dzięki „miękkim” technologiom.

Kazimierz Rogoziński