WPROWADZENIE

Dociekliwy Paweł P. Nowak – z którym od ponad dwu lat współpracuję wydając ten blog –  przygotowuje dysertację doktorską z socjologii na temat konsekwencji wynikających z cyfryzacji usług publicznych; pyta więc, czy sformułowana przeze mnie definicja usługi, swoim zakresem obejmuje także usługę publiczną?

A konkretnie: jeśli z definicji usługi uda się wyprowadzić usługę publiczną, to…jako co? Szczególny przypadek, czy zwyczajną modyfikację?

Wraz z powyższymi pytaniami wkraczamy w sferę rozważań teoretycznych, więc traktując je serio, postaram się dać – wyczerpującą, jak sądzę – odpowiedź w czterech dopełniających się fragmentach (i dwu częściach). Najpierw jednak konieczne są pewne wyjaśnienia wstępne.

UŚCIŚELNIE

Formułując definicję usługi w książce pt. „Usługi rynkowe” (Poznań, 1993) powodowany byłem zamiarem przełamania impasu teoretycznego, zafiksowanego przez obowiązującą w ekonomii definicję autorstwa O. Langego. Ostentacyjne wręcz eksponowana w mojej definicji liczba pojedyncza oznaczać miała nie tylko zerwanie z materialistyczno-produkcyjnym paradygmatem teorii usług, co jednocześnie wskazywać na inne teoretyczne podstawy. Głównym mym zamiarem było pogodzić przyjętą perspektywę (nazwać by ją można antropo-filozoficzną) z  indywidualistyczną opcją rynkową. Realizacja tego celu sprawiła, że usługi publiczne znalazły się poza zasadniczym obszarem moich zainteresowań. Przypisywane im cechy wskazujące na ich nie-rynkowy charakter opisywane były przy implicite przyjętym założeniu, iż dobrodziejstwa wynikające z wyświadczenia tychże usług doświadczane są – przede wszystkim – przez poszczególne osoby, (oczywiście) będące członkami jakiejś zbiorowości, grupy społecznej czy segmentu konsumentów. Orientacja na inną metodologię (fenomenologiczną) sprawiła, że w przeprowadzonym wówczas dyskursie usługę wyprowadzałem z  relacji:

UgD ← → UgB

dla której archetypową podstawą była relacja:

Ja ← → inne Ty

Starałem się zatem stosować powszechniki, czy też generalizacje w ograniczonym zakresie.

Zatem to, co podejmuję w tym artykule, powinno być przede wszystkim uzupełnieniem tamtego – rynkowo zorientowanego – wywodu; ale też wypełnieniem luki, która w teorii usług (będącej interdyscyplinarnym usługo-znawstwem) nie powinna się pojawić.

ZASTRZEŻENIE

Wszystko, co dotyczy usług obarczone zostaje jakimś błędem interpretacyjnym polegającym na tym, że każda usługa, należąca do danej grupy bądź branży, wykazywać będzie zmienne natężenie cech przesądzających o jej identyfikacji, tożsamości i kwalifikacji. Z tego też powodu, w teoretycznym opracowaniu tu przedstawianym, usługa publiczna JAKO TAKA, będzie więc traktowana jako (Weberowski) typ idealny. Oznacza to, że wszelka modyfikacja, korekta, czy uściślenie (odnoszące się do jakiejś jednej cechy) przeprowadzone zostają  przy obowiązującym założeniu ceteris paribus. Jeśli więc np. za jakąś usługę wcześniej dostępną nieodpłatnie trzeba będzie uiść jakąś (choćby częściową) należność, to owo wnoszenie opłaty – przy pozostałych warunkach niezmiennych – nie dyskwalifikuje jej jako usługę publiczną. Albo też, kiedy w ramach PPP usługodawcą jest firma prywatna – świadczona usługa nadal może pozostawać usługą komunalną.

Część I

/1/ Usługa publiczna, jako odmienny rodzaj usługi zdefiniowanej w znaczeniu podstawowym. 

Usługę publiczną można wyprowadzić wprost z przyjętej definicji usługi jako takiej („Usługi rynkowe”, wyd. pierwsze, 1993).

Dwojakie uzasadnienie:

/A/  W pierwszym i najprostszym uzasadnieniu uwzględnia się novum, jakim jest zbiorowość nabywców.

Zasadniczo staje się to możliwe dzięki uzupełnieniu jednostkowego (osobowego) ujęcia o perspektywę zbiorowości.  Wprawdzie jest to droga na skróty, ale mimo to – trafiająca w sedno.

Usługę publiczną wyróżnia to, że jej świadczenie – obrót – konsumowanie odnoszą się zawsze do zbiorowości nabywców. Implikacja: usługa publiczna jest zarówno jednym, jak i drugim, czyli:

  • jednostkową partycypacją w dostarczanych masowo korzyściach
  • nieodpłatnym dostarczaniu użyteczności indywidualnemu nabywcy będącemu członkiem jakiejś (uprawnionej) grupy.

W tym miejscu odnotować trzeba swoistą aporetyczność usługi publicznej:

Z jednej strony: kiedy podkreślamy, jako cechę pierwszorzędną, bezpośrednie i masowe udostępnianie korzyści  dla określonej zbiorowość, wówczas  na drugi plan schodzi konkretna praca wykonywana przez usługodawców. Użytkownicy bezpośrednio korzystają z wypracowanych wcześniej rezultatów, jak to ma miejsce w przypadku usługi bezpieczeństwa, czy korzystania z municypalnych urządzeń rekreacyjnych.

Ale też z drugiej strony, masowość czy też skala dostarczanych usług publicznych nie wyklucza dostrzegania w finalnym nabywcy indywiduum ludzkiego.

/B/ Uzasadnienie drugie, odwołuje się do podstawowej definicji usługi i skutkuje jej uzupełnieniem

Usługa publiczna – bez wątpienia – pozostaje usługą w znaczeniu podstawowym, a przyjęta wcześniej (podstawowa) definicja usługi to potwierdza.

Przeprowadzając rozszerzone uzasadnienie powyższej tezy, odrębnym kolorem zaznaczam podstawowe pojęcia znajdujące się w definiensie.

/a/ Zlecający ≠ zamawiającego ≠ kontraktującego ≠ finansujący

Np. student zleca wykonanie usługi kształceniowej, podpisuje umowę z dziekanem bądź rektorem; Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego kontraktuje z uczelnią realizację procesu kształcenia, który to proces opłacany jest z budżetu centralnego.

/b/ Mamy do czynienia ze świadczeniem pracy – jakkolwiek usługodawca opłacany jest inaczej. Koszty świadczenia pokrywane są (refundowane) z budżetu lub funduszy spożycia zbiorowego.

/c/ Wzbogacanie walorów osobistych – akumulacja i rozkład bogactwa są rezultatem wzajemnego przenikania się:

INDYWIDUUM ← → WSPÓLNOTA

/d/ wolumen użyteczności: dostarczanie użyteczności odbywa się (zasadniczo) dzięki korzystaniu z urządzeń/obiektów będących własnością zbiorową (własność gminna, rządowa).

Wnioski:

Powyższe ustalenia, chociaż przeprowadzone w sposób dość pobieżny, pozwalają sformułować ważne wnioski, kończące tę część:

  1. Odnośnie do dodatkowo wyodrębnianych cech swoistych, to zauważyć wypada, że wynikają one – w zasadzie –  z wprowadzenia (wielkiego) kwantyfikatora ustalającego tożsamość:
    PUBLICZNY = ZBIOROWY
  2. Ponieważ „publiczny” znaczy tyle, co powszechnie dostępny, bądź wspólnotowy, zatem wraz z ową cechą konieczna jest modyfikacja podstawowej definicji uwzględniająca zmiany w:

α/ sposobach świadczenia (podaż); inne cele i misja; swoisty organ założycielski; specyficzne zasady nadzoru

β/ dostępie (dystrybucję, nadzór, obrót)

γ/ formach konsumpcji

Jednakże owe, nierzadko daleko idące MODYFIKACJE nie zmieniają istoty usługowego świadczenia, to znaczy, nie pozbawiają go relacyjnego fundamentu. Każde przedsiębiorstwo dystrybucyjne (np. dostarczające gaz czy prąd) można przekształcić w organizację usługową obsługująca również poszczególne gospodarstwa domowe.

Część II

W drugiej części tego artykułu zamierzam – już tylko z zachowaniem niezbędnych uproszczeń i skrótów – przedstawić trojaki sposób wyprowadzenia usług publicznych z przyjętego teorematu, ukształtowanego przez interdyscyplinarne usługoznawstwo. Obejmuje ono następujące trzy podejścia do sygnalizowanej kwestii:

α. ujęcie oddolne

β. ujęcie odgórne

γ. Ujęcie wypośrodkowane

/ad α/ Ujęcie genetyczne, albo „oddolne”

Usługa jest tym, co wydarza się między usługoDAWCĄ a usługoBIORCĄ. Oba określenia (tudzież  ich semantyczne złożenie) wskazują na szczególny sposób zjawiania się usługi. Uznając ją za relacyjny fenomen wypełniający sferę międzyludzkich obcowań, wyodrębniamy tym samym szczególny rodzaj w y m i a n y, będącej  jednocześnie obdarowywaniem, rozpisanym na:

powierzanie – współdziałanie – sprawstwo – co/walencja

Odsłaniany na tym poziomie fundament antropologiczny znajduje swoje umocowanie w/na zasadzie „niesamowystarczalności bytowej człowieka”. Nikt nie jest „samotną wyspą”, aby przeżyć, człowiek „skazany” jest na pomoc innych. W ogromnej liczbie interakcji międzyludzkich osobną i bardzo ważną grupę tworzą relacje usługowe, wprawdzie interesowne, ale nie pozbawione (potencjalnie) symptomu nie-ekwiwalentności.

Świat, w jaki wchodzi indywiduum ludzkie, nie jest (wyłącznie) magazynem rzeczy, ale zbiorem (naturalnych i umownych) wspólnot, do których do/kooptowanie odbywa się dzięki procesom socjalizacji, a zwłaszcza in-kulturacji.

Rozwinięte społeczeństwa starają się o to, by przez tego rodzaju procesy (prowadzące do ukształtowania zaangażowanych i odpowiedzialnych postaw) pomyślnie przeszło  jak najwięcej obywateli. I właśnie, aby umożliwić  dochodzenie do bycia w pełni dojrzałymi i zdrowymi (sensu largo) ludźmi – po to powstały usługi publiczne. Rozwijane dzięki tym usługom jednostkowe walory osobiste (łącznie) tworzą  najcenniejsze b o g a c t w o  kraju i społeczeństwa; bogactwo, które skumulowane kulminuje i potwierdza się na poziomie wspólnoty. To właśnie wspólnota jest tym rudymentarnym i zbiorowym podmiotem, który dostrzega nieodzowność dobra wspólnego, a usługi publiczne traktuje jako skuteczny sposób jego pomnażania.

Na określenie tak wypracowywanego szczególnego rodzaju bogactwa ukuto nawet specjalne określenie: kapitał społeczny. Jego socjo-ekonomiczna etymologia wskazuje wprost na sektor usług publicznych, który pobudza powstawanie tego „kapitału”, ale też w tym sektorze jego wartość poddawana jest ciągłemu sprawdzaniu.

Ten jednoznacznie kulturo-twórczy charakter usług publicznych zostaje uzupełniony o ich wymiar cywilizacyjny, czyli podsystem infrastruktury technicznej. Zachowanie odpowiednich proporcji między obu podsystemami – to już osobny problem.

/ad β/ Ujęcie „od górne”, w którym świadczenie usługi publicznej jest jednym z podstawowych zadań demokratycznie wyłonionej samorządowej reprezentacji danej zbiorowości.

Powyższy sąd za coś oczywistego uznaje przenikanie się sfery publicznej z polityczną; wynika stąd supozycja, iż wyodrębnienie, cele, zasady funkcjonowania itp. sektora usług publicznych pozostają w ścisłej zależności z konkretnym systemem politycznym wypracowanym przez demos. Już samo spełnianie funkcji zarządczych przez rząd czy organ samorządowy określonego szczebla jest usługą publiczną, a w tym samym stopniu dotyczy to pełnego zabezpieczania pozostałymi usługami publicznymi, odpowiadającego standardom cywilizacyjnym. Poza pryncypiami konstytucyjno – ustrojowymi i zobowiązaniami wynikającymi z odpowiedzialności narzuconej regulacjami legislacyjnymi, w zarządzaniu uwzględnia się cechy samoistne i z nich wyprowadza odmienne zasady organizowania sektora usług publicznych.

A oto te najważniejsze cechy samoistne:

  • Powszechny dostęp, określona częstotliwość nabywania, nadają usługom publicznym charakter infra/strukturalny – w podstawowym i poprawnym znaczeniu tego pojęcia
  • Infrastrukturalność implikuje specyficzne rozwiązania dotyczące: gęstości występowania, nasycenia, dostępności, organizacji i funkcjonowania tudzież oceny efektów. Tę ostatnią (ocenę) przeprowadza się z wykorzystaniem mierników nie tylko ekonomicznych, ale: przestrzennych, demograficznych czy socjologicznych.
  • Jak każda usługa, także usługa publiczna dostarczać powinna przede wszystkim określonego rodzaju użyteczności, ale – co nader istotne – w nie mniejszym stopniu spełniać powinna funkcje wzorcotwórcze i wychowawcze. Dla przykładu, tę funkcje spełnia uniwersytet publiczny tudzież muzeum narodowe.
  • Że jednostki tworzą zbiorowość – jest przekonaniem, które stało się truizm. Ale też zbiorowości kształtują jednostki. Prawdziwość obu stwierdzeń nie zanika wraz odniesieniem do zbiorowych form konsumpcji. Usługodawca publiczny musi ciągle brać je pod uwagę. Wskazywana  już wyżej polaryzacja: jednostkowe ← → zbiorowe jest powodem dodatkowych komplikacji; co praktycznie narzuca obowiązek uwzględniania dwuwymiarowości działań: wprawdzie adresatem usług świadczonych przez publiczny podmioty jest określona zbiorowość nabywców, ale realną korzyść doznaje indywiduum ludzkie.
  • Derywaty zbiorowości (konsumpcyjne, finansowe, administracyjne, polityczne) powodują, że uśrednione zostają standardy poziomu jakości świadczenia. Niemniej nie mogą oznaczać sprowadzania usługobiorcy do roli petenta, który zadowoli się „byle-jakim” potraktowaniem. Tu także, a nawet „tym bardziej”, obowiązuje wspomniana funkcja wzorcotwórcza.

Postępująca etatyzacja sektora usług publicznych odsłania przebiegającą równocześnie rozłączność: usługi infrastruktury technicznej traktowane są jako zadanie własne gminy. Obejmuje ono także POZ-ty, plus szpitale pierwszego poziomu referencyjnego tudzież oświatę. Natomiast – zasadniczo – podsektor infrastruktury społecznej znajduje się w gestii administracji rządowej. Tworzą go następujące branże: kultura, nauka, zdrowie (podmioty o wyższym poziomie referencyjnym), bezpieczeństwo szeroko rozumiane… W wyniku tego podziału odpowiedzialności i specjalizacji, utrwala się przekonanie o czysto z e w n ę t r z n y m charakterze usług publicznych. Zewnętrzny znaczy tyle co – rządowy, a także vice versa –  z wszystkimi konsekwencjami stąd wynikającymi. Jedna z nich (ta wielce znacząca) powoduje niezrozumienie tego, czym właściwie jest dobro wspólne: jak powstaje, jak jest dzielone i akumulowane. W efekcie, zamiast gotowości jego współtworzenia pojawiają się postawy roszczeniowe będące wyrazem myślenia: płacę podatki – więc mam prawo żądać !

/γ / Ujęcie od/środkowe

Cechuje je tyleż odpowiednie wyważenie  akcentów, co swoista  synkretyczność, dzięki której aspekt ekonomiczny daje się pogodzić z antropologicznym (ściśle aksjologicznym), podejście marketingowe z  konotacją etyczną.

Sięgam tu po ten sam zabieg. Wybieram z definicji usługi pojęcie BOGACTWA, by – tym razem – wpisać je w naturalny dla egzystencji kontekst, jakim jest LEBENSWELT.

W wyniku takiego zabiegu najpierw pojawia się egzystencja rozumiana jako zdolność/możliwość osiągania – ponad/naturalnych –  stanów zmelioryzowanej rzeczywistości. W owym dążeniu do poprawy, udoskonalenia, wykorzystania pełni możliwości itp. indywiduum ludzkie korzysta nie tylko z pomocy najbliższych osób, ale również tych, którzy do udzielania  owego wsparcia zostali powołani, tudzież instytucjonalnie uprawomocnieni. Zatem Lebenswelt – to „naturalne” środowisko współ/życia, którego kształtowaniem i wzbogacaniem żywotnie powinna być zainteresowana wspólnota je zamieszkująca. A owo zamieszkiwanie (w Heideggerowskim rozumieniu) odbywa się również dzięki tworzeniu i funkcjonowaniu – usługowo sprofilowanych –  podmiotów życia wspólnotowego.

Właściwie, czyli prawdziwie, to na tym poziomie kształtują się i nabierają znaczenia podstawowe pojęcia, niezbędna dla opisu funkcjonowania sektora usług publicznych. Te najważniejsze to:

  • bogactwo, wzbogacanie… intendujące, że Lebenswelt nie jest wspólnotą konsumentów, ani posiadaczy materialnych zasobów. Wyznacznikiem osiągniętego poziomu życia nie jest dobrobyt materialny (odwołujący się do nasycenia gospodarstw domowych wytworami przemysłu), tylko zdolność (do) współ/życia pozwalająca osiągać ambitniejsze cele, na miarę wspólnoty ludzkiej. A jest nim pomnażanie wartości – w jej aksjologicznym znaczeniu.
  • paradoksalnie, to co wspólne jest nieodzowne, by dokładniej wyznaczyć granice ego, a w nich – jednostkową tożsamość. Niestety, z tym człowiek późnej nowoczesności ma coraz to większy problem. Współczesnemu człowiekowi trudności nastręcza zrozumienie, że samookreślanie się jest możliwe dzięki następującemu przejściu:

Ja →  inne Ty → My → Oni

  • Nie norma – prawna, ani przymus administracyjny, tym bardziej nie czyjś interes (jednostkowy przetworzony w grupowy) – tylko ethos staje się podstawowym czynnikiem konsolidujący współdziałanie
  • wypada raz jeszcze podkreślić, że Lebenswelt jest tym jedynym miejscem, gdzie kształtują się postawy i aktywności, które opisujemy za pomocą takich pojęć jak: bogactwo, dobrostan/zdrowostan, dobro wspólne, czy też kultura współżycia

Nikt nie jest samotną wyspą… To niesamowystarczalność bytowa i powołanie człowieka do… sprawiają, że jednostkowa korzyść ma swoje odniesienie zewnętrzne i konieczne wsparcie ze strony wspólnoty. Poza samopomocą – gwarancją takiego wsparcia są usługi, nie bez racji nazywane p u b l i c z n y m i. Zaś wśród nich najcenniejsze są te, które zostały zorganizowane „własnym sumptem” wspólnoty.

DODATEK DLA DOCIEKLIWYCH

Excurs I.

Usługi będące podstawowym rodzajem aktywności gospodarczej są – co zrozumiałe – domeną badań ekonomii. Ta ostatnia, szeroko otwarta na wpływy przyrodoznawstwa i technologii uznaje POTRZEBY za główny punkt styczności z psychologią czy antropologią. Indywidualne potrzeby dają się skomercjalizować, więc ich zaspokajanie można uznać za podstawowy cel działalności gospodarczej. Inaczej ma się rzecz z usługami publicznymi, które – niejako z definicji – tylko obciążają budżet powodując alokację środków na konsumpcję zamiast na inwestycje. W efekcie usługi publiczne – to z punktu widzenia liberalnej doktryny ekonomicznej – zło konieczne (a dla polityków dodatkowy kłopot, o czym – od czasu do czasu – przypomina warszawska „Czajka”). Natomiast w prezentowanym tu ujęciu uzasadnienie znaczenia sektora usług publicznych zostaje inaczej przeprowadzone.

A więc nie dochodzimy do usług publicznych przez wskazanie różnic w rodzaju zaspokajanych potrzeb. Uzasadnienie nie prowadzi via potrzeby i przeciwstawienia potrzeby osobiste potrzebom zbiorowym. Odwołując się wprost do wypracowanego przez antropologię pojęcia conditio humana uwalniamy się od zmiennych uwarunkowań, kształtujących historycznie domknięte kompleksy potrzeb.

Potrzeby, niezależnie czy traktowane jako jednostkowe, czy też jako zbiorowe/grupowe skutkują sprowadzeniem człowieka do roli konsumenta i uwięzieniem  go w immanencji tego samego. Natomiast przyjąwszy prawdę o człowieku antropologicznej proweniencji, uzyskujemy inne  korzyści.  Założenie o nie/samowystarczalności bytowej człowieka przekłada się na tezę o nie/zastępowalności usług w antropogenezie i implikuje nie tylko uszczegółowiający sąd, ale wytycza kierunek ich reorganizacji. Kluczową staje się kwestia d o s t ę p n o ś c i. Człowiek – jak to w emfatyczny sposób zostało wyżej sformułowane –„skazany” jest na korzystanie z pomocy innych, ponieważ dzięki temu stać się może w pełni dojrzałym człowiekiem. W owym wspomaganiu, naprowadzaniu – sit venia verbo – transcendowaniu… rola usług publicznych okazuje się nie-do-przecenienia.  Tym samym otrzymujemy potwierdzenie nieodzowności istnienia sektora publicznego.

Excurs II.

Zasada  subsydiarności sformułowana jeszcze w XIX w. przez W.E. von Kettelera głosi, że państwo ma nie tylko odpowiednie uprawnienia, ale wręcz obowiązek udzielić pomocy biednym czy pokrzywdzonym przez los – ale tylko w granicach wyznaczonych przez daną potrzebę.

Przejęta, a następnie rozwijana przez naukę społeczną Kościoła zasada, pozwala na osiągnięcie stanu równowagi między oddolnymi inicjatywami przybierającymi formę samopomocy, a subsydiowaniem i wsparciem  odgórnym ze strony rządzących. Adresowana do najuboższych kręgów społecznych pomoc trafia w postaci zasiłków, stypendiów czy zakrojonych szeroko programów społecznych. Przybiera także sprawdzoną formułę dostępu do usług publicznych. Przypominana tu zasada ma niewiele wspólnego z uszczęśliwianiem (niekiedy na siłę) nastawionych roszczeniowo mas konsumentów – co już wypada uznać za  wynaturzenia będące skutkiem Sozialemarktwirtschaft.

Excurs III.

Osobnego odnotowania warta jest wzorcotwórcza funkcja usługi publicznej. To dzięki niej możliwe się staje upowszechnianie – godnych uznania i naśladowania – postaw. Taką rolę spełnia biblioteka publiczna, która na przekór procesom wtórnej analfabetyzacji popularyzuje czytelnictwo książek. W podobny sposób, chociaż w innych zakresach, bo odnoszących się do wartości,  funkcje wzorcotwórcze spełniają: muzeum narodowe, uniwersytet prowadzący multidyscyplinarne badania podstawowe  zorientowane na poznawanie prawdy czy filharmonia wychowująca kolejne pokolenia melomanów.

Owe współtwórcze czy wychowawcze – szerzej: społeczne i kulturowe cele przypisywane usługom publicznym są powodem występowania „nieposłuszeństwa obywatelskiego”. Skrajnie nastwieni indywidualiści, by o anarchistach nie wspomnieć, będą kontestować narzucone „od górnie” przez władzę formy konsumpcji zbiorowej, traktując je jako przejaw zniewolenia. Zestrojenie dobra wspólnego (osiągalnego i dostępnego dzięki usługom publicznym) z interesem jednostkowym – wymaga kompromisu, w którego wypracowaniu należy odwołać się do racji istnienia wspólnoty.

Excurs IV.

Pomiędzy biznesem a sektorem usług publicznych sytuuje się branża usług profesjonalnych. To szczególne miejsce i wyróżniona branża. Dotychczas – co znaczy przez całe stulecia – reprezentanci „wolnych zawodów” uznawani byli za „kustoszy” sfery publicznej, ale dosłownie na naszych oczach zostali przekształceni w przedsiębiorców, a usługi profesjonalne, podążając śladem rzemiosła, stały się zwyczajnym small businessem. Postępująca w przyspieszonym tempie komercjalizacja sektora publicznego jest oczywistym następstwem tych zmian. Dla usługodawców – profesjonalistów przekształconych w ekspertów – biznesmenów takie pojęcia jak: dobostan/zdrowostan, ład prawny czy przestrzenny nie mają już  żadnego zobowiązującego znaczenia. Podobnie, napędzana przez „punktozę” i naukometrię przedsiębiorczość akademicka uczyniła z profesorów uniwersyteckich dystrybutorów wiedzy i trenerów „technicznych” kompetencji, pozbawiając tym samym społeczeństwo możliwości formowania elit intelektualnych.   

Excurs V.

W zmienionym kontekście powraca kwestia funkcjonowania sektora usług publicznych, a ściślej: modelu zarządzania nim: czy powinno się adaptować sprawdzone w biznesie modele i aplikować do organizacji świadczących usługi publiczne? Z tego co zostało powiedziane i wyjaśnione wyżej, odpowiedź powinna być obudowana poważnymi zastrzeżeniami. Po pierwsze, można sobie wyobrazić, że takie „przeszczepy” przyjąć się mogą przede wszystkim w podsystemie infrastruktury technicznej. Wiele przedsiębiorstw/zakładów świadczących usługi komunalne jest zarządzanych tak, jak przedsiębiorstwa produkcyjne. Ale też coraz częściej spotyka się odwrót od takich rozwiązań – określany mianem re/komunalizacji, co jedynie sygnalizuję, pomijając dokładniejsze wyjaśnienie przyczyn. W podsystemie infrastruktury społecznej – można przyjąć – że koncepcje new public governance obnażyły swoją nieprzydatność.

Excurs VI.

Wprowadzone wraz z sektorem usług publicznych pojęcie „podsystemów infrastruktury” stwarza okazję dostrzeżenia dominującego znaczenia podsystemu infrastruktury technicznej. Zwłaszcza w czasie zarazy (w minionym 2020 roku) okazała się, że bez sieci (w którą wepchnięto wszystko, co mogło być „zdalne”) społeczeństwo nie mogłoby funkcjonować. Owe dysproporcje rodzą obawy o przyszłość cywilizacji, której postępy oceniane będą nie według toposów kulturowych, tylko standardów technicznych.

Okazało się, że dostęp do „szeroko pasmowego internetu w każdej szkole” jest ważniejszy niż prowadzenie chóru czy teatrzyku szkolnego.

Excurs VII.

Na koniec, tym mniej zniechęconym, a bardziej dociekliwym – polecam  mój osobny artykuł zamieszczony obok w dziale: Teoria pt.  W stronę usług. Przyczynek do teorii zarządzania publicznego.

Kazimierz Rogoziński