usluga.edu.pl

Kazimierz Rogoziński - nie tylko o usługach
Witajcie u-sługi!

Filtr kategorii

U S Ł U G O Z N A W S T W O (wprowadzenie)

Korzyści z pandemii

Pandemia 2020-2021 roku zapisała się w najnowszej historii świata rozlicznymi negatywnymi skutkami – nie do końca oszacowanymi. Ich przytłaczająca przewaga sprawia, że tylko cynik mógłby zdobyć się na to, by wskazać na wynikające z zarazy ewidentne korzyści np. dla koncernów farmaceutycznych czy medialnych; anarchizujący sarkastycznie malkontent mógłby dodać, że pandemia stworzyła wyjątkową okazję umocnienia władzy administracji/biurokracji nad obywatelami.

Wolny od cynizmu tudzież anarchizujących uprzedzeń, zamykam miniony 2020 rok – mimo wszystko – pozytywnym bilansem, z dwu zasadniczych powodów:

–  moi najbliżsi i ja wyszliśmy z zarazy „z tarczą”, co więcej-

– udało się w czasie jej trwania podjąć i przemyśleć tematy wcześniej leżące odłogiem

Wirus

Latentne życie wirusa.. ten przedziwny wytwór sytuuje się wprost idealnie na granicy materii i natury; przyrody nieożywionej i ożywionej. Pewnie ze względu na hybrydowe właściwości, nie rozstrzygnięta pozostaje kwestia, czy KORONA/WIRS to wirus, czy może EXOSOM. Wirusy rozprzestrzeniają się niczym gaz, potencjalnie są wszędzie – chociaż ich nie widać. Mogą więc stać się bronią biologiczną, o niewyobrażalnej sile rażenia; najbardziej śmiercionośną w całym przeogromnym arsenale środków, jakie wyprodukował człowiek, by zniszczyć drugiego człowieka.

To już pewne, że coś niebezpiecznego nas osacza, ale nie bardzo wiemy, jak się przed tym zagrożeniem bronić, nie tylko skutecznie, ale i bezpiecznie. Uwolniona został jakaś siła, moc wcześniej uśpiona lub nie zauważalna…, zapewne, nie jedyna i nie ostatnia.

Paradoksy

Pandemia ujawniła coś, czego wcześniej nie do końca byłem świadom, że można być nosicielem KORONA/WIRUSA (COVID-19),  ale nie zapaść na SARS-COV-2, chorobę, którą ten wirus wywołuje; albo – co najtrafniej oddaje/wyraża ów paradoks: być zakażonym i „chorować” bezobjawowo.

Nadto, za sprawą wymuszonej przez pandemię kwarantanny okazało się, że jest możliwy bliski kontakt na odległość, praca zdalna może być równie efektywna jak praca u-umiejscowiona u pracodawcy; porada medyczna może przekształcić się w tele-medycynę; ta zaś – jak telewizja – może być niezawodnie dostępna 24h, a nawet zaoferować tele-spotkanie.

Świat czyli Kosmos

Na snute nad pandemią, jaka ogarnęła cały świat, przemyślenia zaczęła nakładać się kosmiczna perspektywa.

Z niej począł wyłaniać się obraz: prawie nie-do-rozpoznania mikroskopijny wirus (a może exosom) advers. świat; mikrokosmos zredukowany do skali „nano” advers. globalny świat w wymiarze „makro”. To tak, jakbyśmy dotykali dwu (Pascalowskich) krańców nieskończoności. Czy może to mieć jakieś skutki poznawcze? Tak! I to nawet bardzo poważne, przynajmniej dla mnie. Dlaczego? Oto próba wyjaśnienia.

GRANICE POZNANIA

Dzięki kosmologom dowiedzieliśmy się, że to, co widzimy i obserwujemy we wszechświecie to zaledwie 5% jego zawartości. Oznacza to, że pozostałe 95% to ciemna energia i równie ciemna materia; przy czym, tej pierwszej jest (około) dwa razy więcej. Choć niewidoczne – istnieją i kształtują to wszystko, co obserwujemy w kosmosie. A skoro każdy człowiek to odrębny mikrokosmos będący cząstką makrokosmosu, to nie możemy wykluczyć, że wszystko, co widzimy, co nas angażuje, w czym uczestniczymy… posiada swoją drugą nierozpoznaną (nierozpoznawalną ?) stronę.

Słowem: jesteśmy jednocześnie „zanurzeni” w czymś widzialnym, „normalnie” percypowanym i jednocześnie w czymś nie-zauważalnym (tu pojawia się etymologiczne odniesienie do uwagi), ale równie: ważnym-równo, a może  ważniejszym?. Ów dualizm jest tak oczywisty jak to, że istnieje materia i anty/materia? A może SARS-CoV-2 jest „wysłańcem” (mniejsza o to przez kogo wysłanym), przekraczającym granicę (nie tylko poznania) i przypominającym o istnieniami „tamtej/drugiej strony? Jaką ”granicę” mam na myśli? Tę która rozdziela poniższe pary określeń:

widzialne – niewidzialne

materialne – duchowe

 immanentne – transcendentne

sensualne – sensowne

empiryczne – intelektualne

itp.

To, co w tym opracowaniu zamierzam, jest próbą zorganizowania naukowej wyprawy, pozwalającej przekroczyć ową granicę i zajrzeć na przylegające do niej terytoria.

RZECZYWSITOŚĆ

Od pierwszych publikacji podejmujących problematykę teorii usług, przyjmowałem założenie, że rzeczywistość jest wielowymiarowa, a nie tylko materialna. (NB, z tego powodu, nie tylko nie mogłem zaakceptować ‘ekonomicznej’ definicji usług O. Langego, ani też ‘prakseologicznej’ definicji T. Kotarbińskiego).

Po doświadczeniach i przemyśleniach wyniesionych z minionego  – pandemią naznaczonego – 2020 roku, doprecyzowałbym: nie tylko wielowymiarowa, ale i zdublowana. To ostatnie określenie przypomina nam o „splątaniu kwantowym” Schrödingera, co w amatorskim (więc nie bardzo ścisłym) wyjaśnieniu wypada jakoś tak: dopiero pomiar, odwołanie się do jednej wartości pozwala zdefiniować tę drugą. A odwołując się do znanego przykładu: kot jest dopóty żywy i jednocześnie  martwy, dopóki nie wydobędziemy/uwolnimy go z „pudełka” (układu ograniczeń), w którym został zamknięty.

A wchodząc w wymiar makroskopowy, uświadamiamy sobie, że popularne rozróżnienie: awers i rewers, odnosić powinno się nie tylko do monety. Może przecież oznaczać, że zarówno strona pierwszoplanowa, jaki i strona odwrotna, będąca „negacją” (a-weres) tej pierwszej –  współistnieją równocześnie i dopiero uwzględniwszy owo współwystępowanie nadać im możemy poprawne znaczenie. Zatem to, co widoczne ma swoje do/pełnienie, a może nawet wy/pełnienie, w tym, co niewidoczne.

Mamy więc do czynienia z dualizmem, który wypada uznać za „stałą” bytu, czyli:

byt – nie/byt, nicość

światło – cień

podmiot – przedmiot

dobro – zło

Niebywałe konsekwencje:

  • Dwa radykalnie odmienne stany/wymiary rzeczywistości wzajemnie na siebie oddziałują, przy czym siła i sposób tego oddziaływania uchodzi naszej uwadze, ponieważ skupiamy się wyłącznie na tym, co pierwszoplanowe, mierzalne i użyteczne
  • Przestaje obowiązywać logiczna zasada rozłącznego – wyłączonego środka, a zatem:
  • Tożsamość nie wyklucza sprzeczności

A =A ≠ A

  • Sprzeczność ujawnia, że jest jeszcze coś innego, coś więcej – co dopełnia, a niekiedy koryguje (oczywistą) tożsamość
  • A skoro coś jest, istnieje – jest poznawalne; pytanie tylko: jak?

Oznacza to, że coś zarazem jest, jak i nie jest; coś posiada zarówno cechę X, ale także cechę Y – będącą zaprzeczeniem X. To zupełnie nowa, by nie powiedzieć ocierająca się o absurd sytuacja poznawcza. Jej rozpoznanie nie jest wynikiem fantazji naukowej oderwanej od rzeczywistości, ale wywodzi się z innego (nowego?) – pozbawionego ograniczeń postrzegania rzeczywistości.

Ponieważ patrzę na otaczający mnie świat z perspektywy usług (to już nie tylko „skrzywienie”, ale „zaślepienie” zawodowe) więc z tego – usługowego – uniwersum czepię przykłady mające  uwiarygodnić to, co wydaje się czystą teorią.

PRZYGOTOWANE PRZEDPOLE

Zanim wejdziemy na „pole usług” (na którym czuję się pewniej), jeszcze konieczne uzupełnienie – zarysowujące kontekst i horyzont poznawczy.

Prezentowanej tu dualnej wizji rzeczywistości i wyrażanych o niej aporetycznych sądom – patronuje Protagoras, nazywając owe sprzeczne opinie greckim słowem: antylogie. Przyjmują one różną postać, a te bardziej znane to:

Farmakon – pojęcie, które po latach zapomnienia (kto pamięta o Platonie?) wprowadził do dyskursu J. Derrida, a ostatnio o tym  przypomniał B. Stiegler w książce: Wstrząsy. Głupota i wiedza w XXI wieku. Czym jest farmakon każdy może z Wikipedii się dowiedzieć.

Coincidentia oppositorum – zgodność przeciwieństw. Od czasów Mikołaja z Kuzy dopiero C.G Jung dołożył starań, by nadać temu metafizycznemu pojęciu nowe znaczenie. Służyło ono do określania stanu, w którym – ponad przeciwieństwami – dochodzi do wyłonienia się nowych możliwości. W odróżnieniu od Heglowskiej dialektyki, teza i anty/teza, aczkolwiek w różnych proporcjach, zawierają w sobie generyczne komponenty przyszłej jedności, co implikuje wniosek: jeden świat ponad przeciwieństwami.

Na poziomie praktyki życia zanurzonego w codzienności, powinno się dopuszczać myśl, iż sprzeciw, czy też opór „materii” są potwierdzeniem słusznych działań i intuicji: tędy wiedzie droga, bo wskazują na nią piętrzące się trudności; konflikt jest tu czymś pożądanym, bo z niego i w nim – siła scalająca w jedno.

„Absolutnie samosprzeczna tożsamość” – to,  być może, najbardziej godna uwagi koncepcja wypracowana przez japońskiego filozofa Nishidę Kitaro, nazywana: filozofią nicości (a w Polsce spopularyzowana przez A. Kozyrę i S. Wróblewskiego). Jak wyjaśnia ostatni z przytaczanych tu autorów, N. Kitaro przyjmuje i reprezentuje stanowisko trudne do przyjęcia dla racjonalnie myślącego Europejczyka. Japoński myśliciel zakłada, że rzeczywistość w jej najgłębszymi doświadczaniu, jest wewnętrznie sprzeczna, czyli charakteryzuje się cechami, które się wzajemnie wykluczają. Rzeczywistość „jest” taka – a – taka, a jednocześnie taką „nie-jest”. Konsekwencją takiego jej aporetycznego rozpoznania jest jednoczesna postawa afirmacji i negacji. Jeśli  ta ambiwalencja miałaby prowadzić do stanu zaburzenia świadomości i rozdarcia osobowości, to tylko na najniższym poziomie ich kształtowania.

Wraz z filozofią Kitaro wkraczamy w duchowość Wschodu; pojawia się zen, zaczem, na horyzoncie jawi się taoizm… więc dobry moment, by na tych wskazaniach poprzestać.

Uwzględniając owych anty/logii, czy też (potencjalnej) kontradyktoryjności, w  wypowiadanych sądach powinniśmy za naukowo rozpoznawalne i akceptowalne takie stany jak: – dwuznaczność/ niejednoznaczność, względność, nieokreśloność…

SAMOSPRZECZNE TOŻSAMOŚCI

Wprowadzone wyżej określenie posłuży teraz do zidentyfikowana takich właśnie stanów/zdarzeń napotykanych w uniwersum usług

1
praca UgD (jej wydatkowanie) ↔ akt świadczenia
2
usługa, jako typowy, seryjny, wytwór ↔ unikatowy usługowy/produkt
3
usługa: użyteczność, wartość wymienna ↔ Ug/pct jako Dobro dla nabywcy
4
UgB jako konsument ↔ UgB jako współwytwórca
5
serwiteria ↔ organizacja usługowa bez granic
6
Norma/standard ↔ kreacja czegoś unikatowego
7
Wytwarzanie jako multiplikacja ↔ realizacja, jako kreacja: urzeczywistnianie czegoś, co istniało potencjalnie
8
Stabilność organizacji, orientacja dośrodkowa ↔ konieczność otwarcia się na zewnątrz, na usługobiorców
9
Wykorzystanie marketingu relacji: przyciąganie+ aktywizowanie + „wiązanie” ↔ dać UgB możliwość wolnego wyboru
10
Personel organizacji usługowej ↔ UgB jako wewnętrzny zasób tejże organizacji
11
Realizacja usługi: czas liniowy (początek – koniec) ↔ CLAN + RKW jako cykle
12
Wymiar horyzontalny ↔ wymiar wertykalny
13
Ug=ug/pct ≠ pct
B = UgB ≠ B
Organizacja = przedsiębiorstwo  ≠ przedsiębiorstwa
Marketing relacyjny = marketing usług  ≠ marketingu
Zarządzanie organizacją usługową = kierowanie  ≠ kierowanie

Konkluzja:
Coś jest CZYMŚ/TYM i jednocześnie nie jest.
Coś „jest” i zarazem „nie-jest”.

Komentarz:

W zaprzeczaniu potwierdza swoją obecność i daje o sobie znać jakaś „siła”, „energia”, której nie dostrzegamy, nie uwzględniamy i tym samym nie potrafimy nazwać. Negacje powstałe w wyniku jej działania odrzucamy, jako zaburzenia, sprzeczności nie-do-przyjęcia. Kitaro owe „siły” pewnie nazwałby „stałą nicości”; ja „stałą niewiadomą”; a łącząc oba stanowiska wychodzi: „stałą korygującą”.

Opisywane wyżej zjawiska/zdarzenia (od 1 do 13) dualizmu (dualnego splątania)  w rzeczywistości zachodzą. Chociaż pojawiają się w świecie empirii, to nie są przedmiotem badań naukowych „głównego nurtu” ze względu na ich a/kauzalne właściwości. Skoro trudno podać przyczynę ich występowania (z powodów zasadniczych, to znaczy metodologicznych), więc nie pozostaje nic innego jak wyłączyć je poza nawias prowadzonego dyskursu.

DUALIZM JAKO OPOZYCYJNOŚĆ W NAUCE

To E. Husserlowi („Kryzys nauk europejskiej” pierwodruk 1936, przykład polski 1999) zawdzięczamy podstawowe rozróżnienie na dwa rodzaje nauk:

  • Nauki teoretyczne, logiczno-matematyczne, abstrakcyjne, NIE-oglądowe…Tworzą one podwaliny pod przyrodoznawstwo, z którego wyłoniła się wzorcowa wersja poznania naukowego określana jako Sprowadzone do formuł/zdań logiczno-matematycznych prawa (z apodyktycznymi uroszczeniami) nie tylko spełniają wymóg obiektywizmu i uniwersalizmu, ale mają też charakter heurystyczny. Np. z ogólnej teorii względności (1916) można wyprowadzić dowód na istnienie „czarnych dziur” – jak zrobił to R. Penrose w latach 60-tych i z innym fizykami, którzy empirycznie to potwierdzili, ponad pół wieku później, otrzymać za to Nagrodę Nobla z fizyki w 2020 roku.
  • Nauki oglądowe, dla których dane pochodzące z oglądu, percepcji zmysłowej dają możliwość (po uprzednim zabiegu epoché) przeprowadzenia analizy fenomenologicznej. Przedmiotem badań objęte są zjawiska plasujące się pomiędzy: tym co JEST, a tym, co się zjawia (Sein und Schein); między BYTEM a ZJAWISKIEM; czymś co zrazu będąc pozornym staje się. Tak rozumiany ogład umożliwia dotarcie do istoty rzeczy.

Jak dowodzi Husserl, dzięki takiemu oglądowi, uwalniamy nasze poznanie od apodyktyczno-uniwersalnych praw i wyprowadzamy je w sferę ludzkich doświadczeń, którą zwykło się określać (nie tyle w kategoriach przestrzennych, co egzystencjalnych) jako: LEBENSWELT.

NOWY MODEL NAUKI

Z Husserlowskiej krytycznej oceny stanu nauk europejskich nie wynika wniosek o koniecznej dezaktywacji rozumu, tylko o zrównoważeniu jego aktywności, co wyrazić można tak: chodzi o uczynnieniu jego drugiej półkuli, dotychczas zaniedbywanej. Rewizja dotychczasowego dorobku nauki powinna zmierzać do wypracowania propozycji alternatywnego, ale też równoprawnego nurtu badań naukowych, w których ogląd rzeczywistości byłby nie tylko dogłębny, ale też transparentny, to znaczy: intelekt przenikając LEBENSWELT  na wylot, wyprowadza myśl na „drugą stronę”. Skrótowo rzecz ujmując, może się to dokonać – przede wszystkim  w naukach społecznych  i w humanistyce – dzięki pozbawieniu rozumu rachującego jego dominującej (czytaj: bezkonkurencyjnej) pozycji.

Scjentystyczna opcja metodologiczna swoją niekwestionowaną pozycję potwierdza na różne sposoby, czego zewnętrznym/formalnym wyrazem są: naukowa „punktoza”, nauko/metria, czyli przeliczanie wyników poznania na „punkty”, by je „ważyć” na wadze praktycznych zastosowań i „opatentować” zgodnie z prawem własności intelektualnej. W efekcie (co podkreślam, by wstrząsną umysłowością czytającego)- prawdę poznania naukowego potwierdza się zgodnością wyników badań z normami ISO.

EKONOMIA DLA USŁUG

Usługi będąc działalnością gospodarczą ex definitione leżą w obszarze zainteresowań (niemal wyłącznych) ekonomii. To znany fakt. Warto więc przyjrzeć się temu, jak jej charakter tudzież jej formalna struktura wpływają na rozpoznawanie usług. Nie będę się tu zagłębiał w dorobek nauk ekonomicznych, ale ograniczę się do spojrzenia na tę naukę niejako z zewnątrz; taka możliwość się właśnie nadarzyła, oferując nie mniej ciekawe wnioski.

Zgodnie z ustawą 2.0 (a jakże), szumnie określoną jako KONSTYTUCJA DLA NAUKI,  W obszarze szeroko rozumianej ekonomii (dziedziny) mamy zatem dwie dyscypliny naukowe:

  • Ekonomia i finanse
  • Nauki o zarządzaniu i jakości

Zarysowujące się w tym wywodzie konotacje i podejście do usług, wyraźnie naprowadzają nas na drugą z powyższych dyscyplin naukowych. NB pozostaje to również zgodne z nadrzędną tezą lansowaną przeze mnie, iż zmiana „informatyczno – technicznego” paradygmatu teorii ekonomii na BEHAVITALNY, jeśli w ogóle kiedykolwiek miałaby nastąpić, to pochodzić będzie z kierunku tak wytyczonego:

usługi → zarządzanie → ekonomia

Ale to tylko dygresja; wracam do dyscypliny naukowej: „Zarządzanie i jakości”, ponieważ w tym zestawianiu, jak w przysłowiowej soczewce (a może w krzywym zwierciadle) skupia się w wiązkę metodologiczna poprawność wypracowana przez rozum rachujący. Zobaczmy, w jaki sposób potraktowana została gnoseologiczna kategoria – j a k o ś ć.

„Jakość” w naukach ekonomicznych to odpowiednik dawnego TOWAROZNAWSTWA, czyli dzięki tej nauce uznanej za ekonomiczną, chemia i fizyka wprost wnika do… nauki społecznej.

DYGRESJA 1.

TOWAROZNAWSTWO to nauka ekonomiczna o „jakości”, osadzona na chemiczno-fizycznych podstawach, zajmująca się t o w a r a m i – z wyjątkiem usług. Te ostatnie bowiem a priori zdyskwalifikowane zostały jako przedmiot badań tejże nauki. Jeśli teraz wracają do łask, to tylko dzięki skwantyfikowaniu ich przez „jakość”.

Tym samym, mamy coś w rodzaju precedensu metodologicznego. Towaro-znawstwo jako nauka ekonomiczna o „jakość” (wszystkiego, co wytworzone) wprowadza do nauki społecznej – i za równoprawną uznaje – metodologię przyrodoznawczą. Zatem „jakość” tworząca z „zarządzaniem” jedną odrębną dyscyplinę  naukową to „koń trojański” przyrodoznawstwa (kwalitologii) wpuszczony w majestacie prawa na grunt nauk społecznych. Czy w tej nowej sytuacji znajdzie się miejsce dla usług?.

Pytanie staje się retoryczne, skoro widać, że na plecach ekspansywnego „Zarządzania” (niczym garb), do nauk społecznych wkracza: przyrodoznawcza „jakość”, a wraz z nią kwalitologia i  techniczna pragmatyka. Niebawem stopień naukowy: dr inż. stanie się normą w naukach o zarządzaniu; podobnie, ale za sprawą informatyzacji – stanie się to niebawem w ekonomii.

DYGRESJA 2.

Opisywany tu proces ma zasięg wykraczający poza sferę nauki. Postępująca nieprzerwanie standaryzacja sprawia, że ISO-owska „jakość” stała się uniwersalną normą porządkującą niemal wszystkie dziedziny życia (z kształceniem studentów jako emblematycznym przykładem). Są więc uzasadnione powody, by mówić o głębokich merytorycznych zmianach zachodzących nie tylko w naukach społecznych, ale i humanistyce. Dokonują się one za sprawą wspomnianej kwalitologii, która narzuca metodologicznie wymaganą, niczym nie ograniczoną kwantyfikację wszystkiego: jakości, wartości, szczęścia…

Podsumowując: owo zbratanie „zarządzania” z „kwalitologią” jako metodą uniwersalnej kwantyfikacji jest nieprzypadkowe. Ilustruje ono dobrze nie tylko aktualny stan badań, ale kierunki przyszłego rozwoju nauki. Z tego powodu, dominacja rozumu rachującego powinna budzić poważne obawy.

Ale jego detronizacja wcale  nie musi oznaczać przejścia od „monarchii” (prymat Metody) do „anarchii” (chaos poznawczy), a jedynie proklamować początek procesu demokratyzacji pospołu z demarkacją autonomicznego pola badań dla usługoznawstwa.

Ale zanim uda się wykonać kolejny krok przybliżający proponowany tu model uprawiania nauki – jeszcze jedno, dopełniające ujęcie/spojrzenie na królestwo rozumu rachującego.

NAUKA W OKOWACH BIUROKRACJI

Bogactwo świata nauki (8 dziedzin) może imponować, ale przede wszystkim z perspektywy urzędnika ministerstwa administrującego nauką. O administrowaniu nauką świadczy chociażby to, że nadanie stopnia naukowego jest decyzją administracyjną /i podlega zaskarżeniu zgodnie z KPA/, a nie autonomiczną i niepodważalną decyzją rady wydziału – fakultetu). Podział na dziedziny o tyle wydaje się sztuczny (a więc jest wytworem mentalności biurokraty), ponieważ – zgodnie z paradygmatem wpracowanym przez przyrodoznawstwo (sciences), we współczesnej nauce obowiązują jedynie dwie optyki, porządkujące wizje rzeczywistości i narzucające tendencyjny ogląd świata. Można by je scharakteryzować tak:

/1/Rozpoznana i przewidywalna trajektoria rozwoju

Nauka, badania naukowe są dziś głównym generatorem idei permanentnego postępu. To naukowcy wymyślili owo perpetuum mobile, którego niewyczerpywalnym paliwem jest prawo permanentnej innowacyjności.

Wytyczana przez naukę trajektoria rozwoju jest nie tylko pozostałością, co trwałą zdobyczą naukową materializmu markxowskiego, de facto historycznego; ale nie dlatego, że był minął, tylko dlatego, że z analizy materiału historycznego wynikają kierunki przyszłych zmian, czyli: „historię można ekstrapolować”. Podstawą tej prewidystyki jest tożsamość:

rozwój = postęp

(tożsamość ta, to aksjomat implicite obowiązujący w nie domkniętych zakresach)

Oba procesy są  przewidywalne i sterowalne, ponieważ dialektyczny antagonizm między stosunkami produkcji i siłami wytwórczymi został definitywnie opanowany. Technologia wprost kształtuje kulturową nadbudowę. Tym samym, tożsamość postęp = rozwój obowiązuje jednocześnie w każdym z trzech obszarów:

P r o d u k c j a

systematycznie rośnie produkcja, bo nie ma barier technologicznych, a od kiedy Chiny stały się globalnym graczem, zniknęły też bariery zbytu

K o n s u m p c j a

systematycznie wzrasta poziom dobrobytu wyznaczany poziomem konsumpcji

K u l t u r a

 kultura się rozwija, bo nieograniczenie rozszerza się sfera wolności.  Ta ostatnia jest wolnością  „od”, tzn. od ograniczeń (będących reliktami zabobonów), a to sprawia, że zlikwidowanie kolejnego tabu uznać można za postęp, czyli rozwój kultury

/2/ Imperatyw efektywnego wykorzystania zasobów

Nową uniwersalną zasadę kształtującą myślenie późnej ponowoczesności można by wyrazić tak: cokolwiek, a więc wszystko, jest zasobem dającym się skapitalizować. Zatem wszystko poddać można procesowi kwalitologicznej kwantyfikacji (sic), a następnie komercjalizacji, nadając tym zabiegom formę modelu biznesowego. Tym samym, ostatecznym weryfikatorem każdego ludzkiego działania staje się rynek. Rozum rachujący nie tylko nobilituje rynek, ale też mechanizm rynkowy uznaje za generator powszechnych, jednych i obowiązujących cywilizowaną ludzkość praw.

Wbrew pozorom, osławione prawa człowieka są pochodną, albo w najlepszym razie rezultatem uzgodnień z prawami rynku, bowiem te ostatnie głoszą: wolność wyboru, autonomiczność decyzji, swobodę działania, ekwiwalentność wymiany, prawo prze/właszczania, prymat korzyści własnej …

To co tu uprawiam – w zamyśle – jest krytyką konstruktywną, więc teraz pora przejść do wskazania, na czym miałoby polegać wyjście z pułapki – w jaką daliśmy się zapędzić. Kierunek rysuje się wyraźnie:

immanencja → transcendencja

mechanika, fizykalizm, materializm → metafizyka

historiozoficzny determinizm → antropologia filozoficzna

  materializm, reizm → rewitalizacja via usługi

PRYMAT PRAWDY

Nie można już dłużej uchylać się od podjęcia najważniejszej kwestii – dla poznania, nie tylko naukowego: Prawdy.

Już od razu zastrzec muszę, że obce jest mi jej dezawuowanie i sprowadzanie do kategorii post/prawdy. Jeśli więc, prowadzony tu wywód wydać się może nazbyt „rewolucyjny” to, dzięki deklarowanemu teraz „prymatowi Prawdy”, można go równie dobrze nazwać: klasycznym. Taka deklaracja odsłania bowiem tradycyjny fundament, na jakim osadzona zostaje refleksja, a poza tym, wyjaśnia, dlaczego Prawdę piszę z dużej litery.

Aby jednak owo „wyznanie wiary naukowca” nie okazało się pusto/słowiem, zacząć wypada od pytania: No dobrze, ale czy w warunkach NIEjednoznacznej tożsamości można w ogóle stosować kategorię Prawdy? Przecież jeśli uznajemy, że coś jest TYM, a jednocześnie jest czymś INNYM, i być może – jako inne, zwyczajnie znika z pola widzenia? – to obstawanie przy takiej dwuznaczności jest zwyczajnym mijaniem się z Prawdą. A więc okazać się może, że mimo szczerych intencji, cały podejmowany tu wysiłek dążenia do Prawdy, będzie fałszem i  bezsensem.

Rzeczywiście jest to problem. Rysuje się jednak możliwość przezwyciężenia tej niekonsekwencji, jeśli się przyjmie, że:

֎ Rzeczywistość tworzy uporządkowaną strukturę hierarchiczną, o kształcie stożka:

  • Szczyt, to ABSOLUT i jego „rewers” czyli NICOŚĆ
  • Empiryczna, makroskopowa podstawa, to zdarzenia/zjawiska, których „rewersem” z kolei jest PUSTKA

Ma to istotne konsekwencje dla Prawdy (zdań uznawanych jako prawdziwe)

֎ Na szczycie tej hierarchii istnieje osobliwość będąca tożsamością Absolutu i Nicości, co tworzy stan nie-do-opisania. Nasuwa się tu analogia z momentem Wielkiego Wybuchu, kiedy (przez milionowe części sekundy) zawodzi wyjaśnianie naukowe, ponieważ fizyka nie dysponuje taką teorią

֎ Prawda pochodzi i przychodzi z innego wymiaru, od strony NICOŚCI – PUSTKI – SKRYTOŚCI, a dokładniej, zjawiając się, staje się ich wypełnieniem

֎ Prawda może skrywać się za „czystą” nicością – pustką – nieobecnością – skrytością, pozwalając na to, by wszystkim zawładnął chaos; ale też może ujawniać swój związek (ontologiczny) z Absolutem/Logosem

֎ Prawda pochodzi-przychodzi z innego wymiaru rzeczywistości, wymaga przyjęcia, ale też oczyszczenia pola percepcji, co zwykle przejawia się jako  wyzwalający sprzeciw

Więc może jest tak, że dopóki nie sprzeciwimy się obiegowym sądom (także naukowym) Prawdy nie poznamy?

NB mogłoby to oznaczać, że żyjemy w permanentnym stanie zakłamania, albo zaślepienia – co na jedno wychodzi.

Ukryta Prawda wydobywana jest na ‘światło’ w aktach świadomości, aktach roz-poznawania. Ich wyjściową zawartość treściową stanowi „ciemna energia/materia”, która po „rozświetleniu” blaskiem Logosu odsłania od/wieczną Prawdę, która może być postrzegana, przyjmowana i doświadczana.

Wszystko teraz zależy od tego, kto i w jaki  sposób poszukuje Prawdy, co za Prawdę uznaje.  W tak rekonstruowanym układzie, w którym Prawda jawi się w wyniku „rozpraszania” Nicości/Pustki światłem Logosu, wyodrębnić możemy trzy stany:

  1. Płynna rzeczywistość, niczym heraklitańska zmienność, żadnego punktu oparcia, z którego można by wytyczyć „azymut” Prawdy. Wszystko zmierza znikąd do nikąd; człowiek zanurzony w pustce (pogrążony w  myopii)
  2. Zjawiskami, zdarzeniami, jakie rozpoznaje człowiek, „rządzi” czysta probabilistyka. Nie ma nic pewnego, żadnych praw, reguł które odwoływałyby się do jakichś pewnych, wysoce prawdopodobnych stwierdzeń. Wszystko jest przypadkiem, a chaos – stanem wszechogarniającym.
    Można to wyrazić w języku mitów: igranie losu, fortuna kołem się toczy, „raz na wozie, raz pod wozem”
  3. Prawda jako obligatoryjne dopełnienie sądów o świecie; Prawda jako stały komponent sensotwórczy. Prawdą jest to, co dzięki duchowemu wymiarowi człowieka, z transcendencji wnika w immanencję

W wyniku tego rozdzielenia rozpoznajemy trojaką „naturę” Prawdy. Jak się niebawem okaże, owo rozróżnienie ( jej „operacjonalizacja” – mówiąc językiem menedżeryzmu) odpowiada wcześniejszemu założeniu o trójwarstwowej strukturze rzeczywistości, , czyli:

/γ/ człowiek
Prawda o tym, kim jest człowiek

/β/ natura
Prawda o fenomenie Życia

/α/ materia
Tu Prawda odnosi się do praw materii, mniej lub bardziej ożywionej; zatem zakres jej obowiązywania rozciąga się:  od mechaniki kwantowej do astrofizyki i kosmologii; od biochemii do geologii

To rozróżnienie pozwala określoną sferę  rzeczywistości „skorelować”  z odpowiadającym jej zakresem Prawdy. Przyrodoznawstwo za prawdziwy uznaje formatujący wszystko  „filtr” materii; czyli spogląda przez ten „filtr” od dołu ku górze prześwietlając w ten sposób całą badaną rzeczywistość. To też tłumaczy, dlaczego prawa materii, przyjąwszy postać norm ISO stają się regulacjami obowiązującymi również na wyższym poziomie /γ/ wypierając, albo w najlepszym razie ograniczając zasięg Prawdy o człowieku.

Nad tym ostatnim rodzajem Prawdy chciałbym się teraz z odrębną uwagą zatrzymać, ponieważ rzuca ona przenikliwe światło, w smudze  którego dostrzec możemy, czym są usługi. Jaka to Prawda? Jak wyjaśniać jej znaczenie?

PRAWDA O CZŁOWIEKU

Nie bez powodu tyle uwagi poświęcam „kwestii prawdy”, ponieważ w badaniach naukowych nie ma nic ważniejszego. Także i w tym opracowaniu zasadniczym celem jest stworzenie podstaw nowego teorematu w badaniu uniwersum usług, który:

Po pierwsze, wyprowadzony zostaje z opozycji do przyrodoznawstwa, a więc podąża tokiem myślowym od /γ/ do /α/

Po drugie, wymaga uzasadnienia i uwiarygodnienia, a to osiągnąć można przez sprawdzenia możliwości formułowania prawdziwych sądów.

‘Rękojmią’ wiarygodności wypracowywanego tu i wprowadzanego  teorematu jest przyjęta Prawda o człowieku /γ/, jako podstawa wyprowadzonych założeń i formułowanych przesłanek.

Zmienia się metodologia, pojawia się inny aparat poznawczy i inne źródła danych… więc rodzi się pytanie: czy taka zmiana nie skutkuje odmiennym rozumieniem Prawdy?

Jak to już wyżej wzmiankowałem – odpowiedź powinna brzmieć: TAK! Prawda nabiera zasadniczo innego znaczenia.

Maksymalnie streszczając opis przewrotu, jaki się dokonał, zacząć wypada od przypomnienia czegoś, co zwykło się nazwać gruntownym Heideggerowskim – zwrotem w podejściu do Prawdy. Było to radykalne zerwanie z tradycją Kartezjańską, zgodnie z którą – w procesie poznania – BYT podlegał całkowitemu podporządkowaniu poznającemu podmiotowi. Tenże podmiot, jako czysta świadomość (ego cogitans) arbitralnie – wyłącznie na gruncie epistemologii – rozstrzygał, co jest prawdą, a co fałszem. Dopiero dzięki Heideggerowi możliwe się stało przejście od epistemologii do ontologii fundamentalnej.

DYGRESJA 3.

Tu – nie tylko dygresyjnie – wskazałbym na dokonujące się równolegle przeobrażenia w  psychologii. Dzięki C.G. Jungowi –  możliwe się stało odejście od instynktoidalnej psychologii Z. Freuda, osadzonej na fizjologicznych podstawach, w stronę psychologii głębi. Nazywa się ją również psychologią fundamentalną, ponieważ  uwzględnia noetyczno – duchowy pierwiastek natury ludzkiej. Dzięki Jungowi wiemy, że człowiek posiada nie tylko DNA, ale też „kod kulturowy” wdrukowany w nieświadomość i (dlatego) z trudem przebijający się na poziom świadomości.

Uwzględniając dokonania obu uczonych można stwierdzić, że dochodzenie do Prawdy zostaje uzależnione od (sposobu) bycia-w-świecie podmiotu poznającego, co po korekcie Junga oznacza, że Dasein to nie tylko świadomość, ale też (równie ważna) JAŹŃ.

Pomimo przyjętych tu radykalnych uproszczeń można sformułować wniosek o rudymentarnym znaczeniu:

Dochodzenie do Prawdy, rozpoznawanie Prawdy o czymś, jest jednoczesne z dochodzeniem do Prawdy o sobie (gnoti seauthon).

Z tego stwierdzenia wywieść można dwie podstawowe tezy:

  • Tę, bulwersującą zwłaszcza scjentystów, iż prawdy nie można uwiarygodnić wyłącznym powoływaniem się na gnoseologiczne dociekania, czy dowody statystycznego jej u/prawdopodobnienia; jej „najprawdziwszą – prawdziwość” potwierdza się własnym życiem.
  • Prawdę się ujawnia, wydobywa z ukrycia, Prawda – jak dowiódł Heidegger, to a/letheia- czyli NIE-skrytość.

W równej mierze, trzeba więc nie tylko wysiłku poznawczego, co odwagi, by z ukrycia wydobyć ją na ‘światło’ dzienne, czy świat codzienności.

DYGRESJA 4.

Światło dzienne” – cóż to znaczy? Czyż nie oznacza jakiejś pomroczności spowodowanej „światłem” ekranów?

Ale wracając do źródłowych znaczeń, do „światła Prawdy”…

M. Buber ujął to tymi słowy:

„Każdy człowiek posiada możliwość rzeczywistego otwarcia się na przyjęcie prawdy. Otwarcie to nie jest zasługą myślenia, gdyż myślenie jest – podobnie jak odczuwanie tylko częścią nas. Otwarcia tego możemy dostąpić niepodzielną całością naszego życia. Słowo poświadczone całym życiem i prowadzące do źródeł ocala intelekt od grzechu i od profanacji języka”.

Konkluzja: nicość – nieobecność – skrytość… przestają być określeniami pejoratywnymi odnoszącymi się do za/negowanych stanów, natomiast stają się czymś w rodzaju ukrytego „skarbca”, w którym przechowywane są Prawdy wiecznotrwałe, czekające na odkrycie i ujawnienie.

DYGRESJA 5.

Prawdy wiecznotrwałe… Wieczność ma wymiar czasowy, to oczywiste.  I. Kant się nie mylił twierdząc, że czas, w odróżnieniu od przestrzeni, wytycza kierunek do-wewnętrzny. Zatem, doświadczenia  snute na doznaniach temporalnych mają zdolność (głębszego) formowania osobowości. Przestrzeń natomiast jest de/koncentryczna i de/koncentrująca, dlatego rozprasza naszą uwagę.

APOLOGIA PRAWDY (w czasach post/prawdy)

Już z przekazu starożytnych filozofów greckich wiemy, że nie ma jednej Prawdy o człowieku i byłoby stratą czasu przytaczać liczne przykłady definicji człowieka osadzonych na  naukowych, religijnych czy ideologicznych podstawach. Korzyść z tej wielości taka, że jest w czym wybierać…

Zgodnie z przyjętym stanowiskiem, któremu konsekwentnie daję wyraz w/na tym blogu i we wcześniejszych publikacjach, człowieka definiuję zgodnie z ujęciem wypracowanym przez współczesną filozofię (ale, uwaga!) – mając na myśli takie jej nurty jak: antropologia filozoficzna, fenomenologia, egzystencjalizm, dialogika/filozofia spotkania, wreszcie aksjologia. Dzięki ich imponującemu dorobkowi da się określić i wyeksplikować coś, co zwykło się nazywać conditio humana, a co przyjęło się tłumaczyć jako „natura ludzka”. Pokonując dodatkowe komplikacje, jakie pojawiają się wraz z pojęciem „natura” (oznaczająca coś innego niż „przyroda”), można ową „kondycję” wyłuszczyć następująco:

  • „Natura” oznacza tu trojakie uposażenie człowieka: somatyczne, psychiczne, noetyczne
  • Nie/samo/wystarczalność bytowa
  • Egzystencja nie będąca wegetacją, ale transcendowaniem
  • Misja kosmiczna: nasycanie pierwiastkiem duchowym wytworów człowieka (zwłaszcza dzieł sztuki), prowadzące do tworzenia ponad-przyrodniczego ładu, określanego jako ordo cordis

Owe cztery punkty uznać można za wystarczająco solidny fundament pod wypracowywaną tu dziedzinę nauki zajmującej się usługami.

USŁUGOZNAWSTWO

Wykazując i dowodząc – co, mam nadzieję, w powyższych fragmentach udało się osiągnąć – że uniwersum usług jest nader inspirującym polem badań naukowych, wypada na koniec postawić pytanie: a jak (w efekcie) kształtuje się formalna struktura nauk, dla których usługi są podstawowym, bądź ważnym przedmiotem  poznania?

Cały specjalistyczny korpus naukowej wiedzy o usługach to USŁUGOZNAWSTWO (odpowiednio: SERVICE KNOWLEDGE, DIENSTLEISTUNGSKUNDE)

Przyjmując obowiązującą w Polsce (od 2008 roku) klasyfikację nauk, można uznać USŁUGOZAWSTWO za odpowiednik „dziedziny” naukowej. Dodać należy dziedziny: nie dostrzeganej przez technokratów, a z tego powodu, nie mieszczącej się w schematach klasyfikacyjnych biurokratów zajmujących się nauką.

Specyfika USŁUGOZNAWSTWA jest wynikiem złożenia w jedną całość trzech różnych „dyscyplin” naukowych stosujących odrębną metodologię, sięgających po odrębny aparat badawczy, a nawet inaczej ukształtowany język. Łączy je natomiast wspólny przedmiot poznania, jakim jest USŁUGA, za sprawą którego/której możliwe stają się inspiracje, twórcze przenikanie konceptów pomiędzy trzema „dyscyplinami” objętymi jedną ramą poznawczą.

USŁUGOZNAWSTWO
jako (odpowiednik dziedziny nauki) obejmuje trzy obszary, obsadzane przez dyscypliny naukowe:

I. Domena parenezy

II. Domena antropologii
antropologia kulturowa
filozofia
(fenomenologia, egzystencjalizm, filozofia spotkania, dialogika, aksjologia, agatologia…)
doulelogia

III. Domena ekonomii
ekonomiki branżowe
ekonomia
nauki o zarządzaniu

Jak widać, systematyka ta zawiera dwa określenia, nie pojawiające się (jak dotąd) w terminologii naukowej. Są to doulelogia i pareneza – dlatego wymagające wyjaśnienia.

Doulelogia

Wstępną (acz wystarczającą charakterystykę) tego pierwszego słowa znaleźć można w/na tym blogu: LAPIDARIA, „Wprowadzenie do teorii usług. Wersja instant”, więc tu tylko ograniczę się do jednego stwierdzenia. Doulelogia – to dyscyplina naukowa, której zasadniczym celem poznania jest dociekanie istoty usługowego świadczenia. I nie ma większego znaczenia, czy punktem wyjścia, albo też podstawą, takiej eksplikacji jest dorobek należący do: nauk o człowieku, humanistyki czy nauk społecznych.
(Patrz blog, Słownik, hasło: Doulelogia)

Pareneza

Domena parenezy” to obszar badań, na którym nie obowiązują ścisłe reguły poprawności metodologicznej narzuconej przez – wzorcotwórcze – nauki typu sciences. W nazwie pojawia się greckie słowo (pareneza) oznaczające: zmienność, naprzemienność, zmieszanie, zarówno metod/środków badawczych, jak i języka opisu. Wyłamywania się z konwencji, czy też braku ograniczeń (restrykcji) metodologicznych nie należy rozumieć jako akceptacji „taryfy ulgowej” i dopuszczenie do wypełniania pola poznania fantazmatami. Wprost przeciwnie. A zatem, po pierwsze, jest to domena dostępna przede wszystkim dla „wtajemniczonych” w arkana całościowego oglądu rzeczywistości (dzięki czemu dostrzec można „kosmiczną” misję homo sapiens); a po wtóre, obowiązuje tu – jak we wszystkim, co nauki dotyczy –  zasada interpersonalnej (więc trans/subiektywnej) komunikowalności.

WAŻNY KOMENTARZ

Powyższe dyscypliny naukowe (zajmujące się usługami) uporządkowane zostały według specjalnego „klucza”. Dzięki temu otrzymujemy coś w rodzaju „zigguratu”, który swym kształtem odtwarzać ma: osadzoną na/w empirii podstawę oraz znajdujące się na górze otwarte plateau. Jedynie przed tymi, którzy weszli na sam szczyt, roztacza się dookolna i podniebna  perspektywa. W wyrażeniu/opisie tego, co widzą i czego doświadczają pomocną będzie właśnie pareneza.

Poznanie – jako wspinanie (się). Zasada ruchu wznoszącego obowiązuje na każdym z poziomów, dlatego też ekonomiki branżowe tworzą empiryczny fundament dla badań podstawowych, zwieńczonych teoriami o szerszym zasięgu; a doulelogia jest naukową „sumą” wypracowaną przez humanistykę.

Natomiast wspomniane plateau, jako „domena parenezy” jest szczytem osiągnięć naukowych. Ten najwyższy poziom „wtajemniczenia” – innymi słowy – nazwać by można apo/paradygmatycznym (greckie apo – czyli, ponad, poza), ponieważ nie obowiązuje już na nim wzorcowy program badawczy narzucony przez Metodę. Jak już o tym była wcześniej mowa, owa „ortodoksyjność” dla danej dziedziny/dyscypliny naukowej wyznacza zostaje przez  porównanie jej osiągnięć teoretycznych z przyrodoznawczym wzorcem.

Pareneza intenduje zasadniczą różnicę jakościową (w klasycznym, a nie kwalitologicznym, „jakości” rozumieniu), co oznacza nie tyle odmienne, ale radykalnie n o w e (inne) odczytanie tego, czym są usługi. Ten stan poznania osiąga się dzięki temu, że interdyscyplinarność – tzn. dostrzegana jeszcze w douleleogii aspektowość ujęcia – stapia się w jeden spójny,  klarowny i całościowy opis.

Przypis.

Patrz blog, wpis: „Metapoznanie”( LAPIDARIA), jako poznanie osadzone na czterech filarach: INTUICJA – IMAGINACJA – INWENCJA –  ILUMINACJA.

DODATEK: ZAGUBIONA PRAWDA O USŁUGACH

W żaden sposób nie przeceniam potencjalnego wpływu powyższych wywodów na zmianę utrwalonego (na dobre i złe) sposobu myślenia o usługach. Co więcej, zakładam nawet minimalny rezonans tej propozycji, spowodowany zwyczajnym brakiem „interferencji”, czyli rozminięciem się „częstotliwości” tej refleksji, z sygnałami emitowanym w paśmie głównego przekazu naukowego. Jak to suponuje powyższy pod/tytuł, powodem jest niezdolność odnalezienie  z a g u b i o n e j  Prawdy o usługach przez żadną z poniższych grup.

W tym, będącym podsumowaniem miejscu, odtworzyć wypada ciąg przyczyn, które do tego doprowadziły. Obrazowo rzecz ująwszy wypada to tak:

Meta/fizyka

Prawda o człowieku

Kultura

Prawda o życiu

Fizyka

Prawda o materii

materializm/reizm
= = = = = = = = =

Ponieważ uznanie, przewagę i status naukowości uzyskała wiedza osadzona na materialistycznych podstawach. To fizyka dostarcza teorii opisujący nasz świat, dlatego też bio/fizycznie ujęte życie i mechaniczne determinizmy kształtują życie społeczne. W tej immanencji (będącej mono/fizycyzem) nie ma miejsca dla egzystencji i poczynającej się w/z niej woli transcendowania. Przekładając to na język właściwy naukom społecznym, ów stan wyrazić można by tymi słowa: ponieważ w obowiązującym paradygmacie teorii nie można wypracować teorii usług, zaniknęła też świadomość ich znaczenia w procesie antropogenezy (dochodzenia do stanu bycia w pełni ukształtowanym człowiekiem).

Sytuacja, w jakiej znalazły się nauki społeczne (z ekonomią na czele), uniemożliwia wskazanie przekonujących  racji uzasadniających poza/ekonomiczne funkcje usług. Włączenie usług w gospodarcze perpetuum mobile  spowodowało i to, że nie ma grupy społecznej, która stałaby się obrońcą usług tudzież promotorem Prawdy o usługach.

Przedsiębiorcy

Zgodnie z obowiązującymi jednolitymi regulacjami prawnymi, każdy kto prowadzi działalność gospodarczą jest przedsiębiorcą (jest nim właściciel giganta farmaceutycznego, jakim jest POLFA, a także dentysta prowadzący prywatny gabinet). Jedyne kryterium różnicujące odnosi się do liczby zatrudnionych, dzięki niemu wydzielić można mikro/przedsiębiorstwo o liczbie  nie przekraczającej 10 pracowników. Uznanie za podstawowe kryterium ilościowego („kwalitologia kwantytatywna”) tylko potwierdza występowanie mega/trendu zmierzającego do znoszenia różnic prawdziwie „jakościowych”. Jego potwierdzeniem jest chociażby to, że small business skutecznie wchłonął rzemiosło, a tablice z napisem „zakład usługowy” poznikały z przestrzeni publicznej.

Dla przedsiębiorcy (pomijając „gierki” z VAT-em) jest bez znaczenia co wytwarza. Najważniejsze, by sprzedawał, czyli wykazał (albo utajnił) przychód i udokumentował koszty jego uzyskania.

A skoro pojęcie usługodawca zniknęło ze słownika podstawowych pojęć opisujących działalność gospodarczą – nikt z przedstawicieli „podaży” nie będzie się o usługi upominał; po co sobie utrudniać  (i tak już nadmiernie skomplikowane) życie, także gospodarcze.  

Naukowcy

A naukowcy – którzy upominaliby się o dowartościowanie znaczenia usług?

Wydaje się zrozumiałe, dlaczego brakuje wśród nich odważnych. Wikłanie się w sprzeczności  z prawdami aktualnie obowiązującymi – grozi popadaniem w spory merytoryczne, w konflikty personalne, łącznie z ostracyzm ze strony strażników prawd koherentno-środowiskowych; prawd przyciągających wyrobników nauki swoją opłacalnością.

Obie opisane wyżej w tym artykule optyki (postęp=rozwój; wszystko jest zasobem)  tworzą układ wzajemnie się dopełniających schematów poznawczych, ale też potencjalnych modeli biznesowych. Dla naukowców – badaczy stały się one pewnikiem, zinternalizowanym i obowiązującym w postaci „rozstrzygnięć przed/założeniowych” (implicite przyjmowanych jako coś oczywistego). Na tej podstawie wytyczają bezpieczną „ścieżkę kariery”, choćby po to, by zmieścić się w ustawowych terminach wyznaczonych na zdobywanie stopni naukowych.

Wprawdzie można by oczekiwać, że na krytycyzm – czy wręcz sprzeciw zdobywać się powinien przede przedstawiciele świata nauki, bowiem uprawianie nauki od powątpiewania się zaczyna, ale złudne to nadzieje. Naukowy main stream osiągnął taki poziom konsolidacji, iż wszelkiej maści „heretycy” automatycznie i samoczynnie sytuują się na peryferiach pola zawłaszczonego przez naukowy establishment.

Obowiązujący naukowców scjentystyczny, apriorycznie wdrukowany w świadomość schemat, będący wytworem rozumu rachującego, mogliby zburzyć jedynie niepokornie myślący badacze, gdyby zdobyli się na odwagę obwieszczając: STOP!  dla jednostronnie wyznaczonego postępu, bo już dawno przestał on być rozwojem.

Pandemia, niestety, obnażyła deficyt takich postaw. Szczególnie niepokojące jest to, że mowa tu o  naukowcach. Jeśli nie oni, to kto miałby się buntować?

Zwyczajny konsument?

Każdy przeciętny zjadacz chleba, dzięki „chmurze”,  może posiadać swoje własne „rekordy” w wielu bazach danych. Oznacza to, że współczesny człowiek zredukowany został – jak wszystko – do roli dostarczyciela danych, a w końcu: do przekaźnika informacji, której  zasoby komercjalizowane są  przez dysponentów wiedzy. W GOW, nie ergonomicznie pojmowana siła robocza, ale wiedza stała się podstawowym środkiem wytwórczym. Człowiek, jako jednostka, staje się dostarczycielem informacji przetwarzanej w wiedzę, tym cenniejszej, im bardziej osobista. Zgromadzone i przetwarzane informacje, pozwalają z big data wyprowadzać sekwencje behawioralne i dopasować do nich kolejne aplikacje, wysysające informacje jeszcze bardziej spersonalizowane, itd. itp.

Zwyczajny konsument – zostaje pochwycony i osaczony przez „sieć”, której „macki” wysysają wszystkie możliwe informacje; ale – co grosza – blokują dostęp do Prawdy o człowieku.

Medialni manipulatorzy?

Skoro uczeni nie mogą dać upustu przejawom niepokornego myślenia, to czy można tego oczekiwać od publicystów, dziennikarzy czy celebrytów?

Jak wiadomo, zostali oni zobligowani do propagowania naukowego obrazu świata. Jeszcze bardziej dyscyplinuje ich „poprawność polityczna” egzekwowana przez koncerny medialno – informacyjno -informatyczne, wypłacające im sute honoraria .

Nasuwa się nieodparcie wniosek o beznadziejności sytuacji, w jakiej utknęliśmy. Więc z tym większą zachętą zamierzam ….kontynuować w/na tym blogu rozpoczęty wywód.

A b s t r a c t

Abstrakt zwykle pojawia się na początku artykułu, jako zapowiedź merytorycznej zawartości tekstu. Ale dlaczego nie mógłby znaleźć się na jego końcu, w postaci wy/abstrahowanej syntezy? Zamieszczony w tym miejscu  ABSTRAKT należy więc traktować jako końcową pracę, polegającą na wkopaniu SIEDMIU SŁUPÓW GRANICZNYCH, wyznaczających zasięg terytorialny USŁUGOZNAWSTWA.

  1. Usługa wydarza się między UgD a UgB
  2. Usługa powstaje w wyniku wzbudzenia relacji interpersonalnej
  3. Potwierdzeniem realności jej zaistnienia jest sprawstwo. Sprawstwo nie jest zwykłą wytwórczością (efektywnym produkowaniem), ale afektywną i wymagającą aktywnością
  4. Dla kogo„, „w jaki sposób” – jest wcześniejsze niż „Co„; zatem, realizacja usługi angażuje obie strony relacji
  5. Zróżnicowane zaangażowania stron określa poziom symetryczność relacji
  6. Usługa (marketingowo przetworzona w usługowy produkt) stając się Dobrem dla UgB, przekształca świadczenie w urzeczywistnianie wartości. Dzięki temu powiększa się ogólny zasób Doborostanu
  7. Transakcja, wymiana usługowa  jest obciążona „skazą” nie ekwiwalentności

Kazimierz Rogoziński

« »