Kultura europejska poszczycić się może długą listą ludzi genialnych – wyjątkowo uzdolnionych, zwłaszcza w sztukach wszelakich. Rekonstrukcją ich biografii zwykle zajmują się historycy, wykorzystując różne źródła z epoki. Odtworzenie osobowości artysty – choćby w zarycie – jest tym trudniejsze, im odleglejsza epoka, w której żył.

Do prawdziwych wyjątków należą wybitni twórcy, o których życiu  (i dokonaniach) dowiadujemy się z pozostawionych przez nich listów. Należy do nich Karol Szymanowski, po którym pozostały steki listów. Przeczytała je dokładnie Danuta Gadulanka – muzykolog, autorka biografii kompozytora. Wyłania się z nich osobowość mocno „pokręcona”, by nie powiedzieć  – odpychająca.

Już rodzina widziała w nim cudowne dziecko wszechstronnie (a zwłaszcza muzycznie) uzdolnione. Jako najmłodszy (23 lata) członek  Spółki Nakładowej Młodych Kompozytorów Polskich (tzw. muzyczna „Młoda Polska”) zajmuje w niej wyróżnioną pozycję. Osiągnąwszy lat trzydzieści zostaje uznany za najwybitniejszego polskiego kompozytora. Znawcy widzą w nim wykonawcę testamentu Chopina.

Z zaszczytnym tytułem „pierwszy po Chopinie” przyjdzie mu zmagać się przez większą część życia. Z listów pisanych do rodziny i przyjaciół (a ci ostatni to elita kultury nie tylko polskiej) wynika, że było to szarpanina naznaczonego, ale też obarczonego piętnem geniuszu, człowieka. Megalomania chętnie posiłkująca się mistyfikacją; życie rozpięte między urojeniami a blagą; od upojenia do zamroczenia…Nic więc dziwnego, że obciążenia psychiczne był zmuszony odreagować – popadając w sidła nałogu i ekscesów seksualnych.

I cała ta życiowa mitręga to cena za sześćdziesiąt dwa opusy.

Wnioski

  1. Wielkość przytłacza.
  2. Aktualność pytań: czy biografia powinna być kluczem do odczytania twórczych dokonań? I czy w ogóle możliwy jest bilans sporządzany wedle zasady : JAKIE życie – TAKIE dzieło ?
  3. De mortui nil nisi bene. A o żyjących ? …bez przesady.

Konkluzja

„Mali są ludzie, wielkie są ich dzieła”
(Cz. Miłosz)

Dodatek tematyczny.

Samotny, często nie zrozumiany geniusz, to figura – dopiero – romantyczna. Warto więc przytoczyć klika przykładów, w jaki sposób próbowano geniusz/a rozpoznawać.

Wypada zacząć od I. Kanta (choć z Romantyzmem ma niewiele wspólnego), twierdzącego, że „Genialność” to coś zupełnie przeciwstawnego duchowi naśladownictwa. Stąd też „sztuka” piękna” jest sztuką genialną” („Krytyka władzy sądzenia” par. 77)

J.W. Goethe tak pisał w liście do F. Schillera: „Sądzę, że wszystko, co czyni geniusza, dzieje się nieświadomie. Człowiek genialny może także działać  według rozsądku, po zastanowieniu się – z przekonania, lecz to wszystko dzieje się mimochodem.

A w innym miejscu podaje takie sformułowanie: „Das Genie ist der Sinn für das Wesentliche”, co przełożyć można: „Genialność przejawia się w skłonności docierania do istoty rzeczy”.

Artur Schopenhauer twierdził z kolei, że człowiek przeciętny składa się w 2/3 z woli w 1/3 z intelektu. Natomiast geniusz objawia proporcje dokładnie odwrotne. I wyjaśniał:

 „Geniuszem jest, kto patrzy na świat bezpośrednio, obiektywnie, kto przebija  złudną skorupę zjawisk, przebywa intuicyjnie w ‘ich wnętrzu’, dostrzega, że istotą świata jest „wola” i jej platońsko – ideowa obiektywizacja” (cyt. z: M. Sobeski, Filozofia sztuki,  Poznań, 1924)

Kazimierz Rogoziński