Abstrakt

Wydawać by się mogło, że od czasu pandemii korona/wirusa, słowo „bezpośredniość” radykalnie zmieniło swoje znaczenie. Ale już ćwierć wieku temu można było zauważyć symptomy manipulacji semantycznej podejmowane  w najbardziej innowacyjnej branży,  jaką był ( i nadal pozostaje) marketing. To właśnie wtedy pojawił się „marketing bezpośredni” – co miało znaczyć: bezpośredni, czyli zdalny; łamiąc zasady logiki, „bezpośredni” oznaczać więc miało:  zmediatyzowany – bo wykorzystujący mass – media.

Najtrwalszą pozostałością po zarazie 2020 roku będzie już tylko jeden jedyny rodzaj bezpośredniość –  ta zapośredniczona medialnie.

Redundancja czy może oksymoron ?

Odpowiadając, spróbujmy to wyjaśnić.

Mediatyzacja, intermediacja, intermedia … to pojęcia, z którymi zdążyliśmy się już oswoić. Świat stał się dostępny dzięki mediom, komunikacja ma charakter inter/medialny, więc b y c i e inter/medialne wręcz (sic, dzięki „Handy”) stało się podstawowym wyróżnikiem czasu epidemii. Ale ponieważ pandemia tylko przyspieszyła i uwydatniła to, co ludzkość czeka niechybnie, więc ten zmediatyzowany sposób bycia uznać wypada za nieodwracalny modus vivendi, ukształtowany w erze po/nowoczesnej.  Nie tylko informacja, ale większość sygnałów/bodźców i obrazów dociera do nas nie tyle za pośrednictwem, co wyłącznie ze  „świata mediów”. W efekcie mass media całkowicie zawładnęły naszą percepcją.

Na określenie opasanych wyżej procesów powstało słowo: INTER/MEDIACJA.

W zaktualizowanej wersji znaczy ono: zapośredniczenie, dokonujące się poprzez – szeroko rozumiane – media elektroniczne służące do komunikacji, czyli komunikatory.

Posługujemy się nim  powszechnie dla opisu globalnego procesu spowodowanego ekspansją mass/mediów. Efektem tej „mediacji” jest – wspominany w/na tym blogu po wielokroć – świat „z drugiej ręki”, podany (jakby na tacy) przez operatorów sieci. Taki właśnie NOWY ŚWIAT staje się wszechobecny i najważniejszy, a przez to „realny”.

Tak – mniej więcej – w ogólnych zarysach wygląda proces inter/mediacji; jednakże jego przebieg – w pandemicznej fazie – odsłania „drugie dno”. Ukazuje się ono wraz z narzucającą się retrospektywą.

Już tylko pobieżna analiza etymologiczno-semantyczna wskazuje na to, że inter/mediacja nie jest wynalazkiem  współczesności. Aczkolwiek retoryczne, nasuwa się pytanie: a jak wyglądała ona niegdyś?

Rekonstrukcja kontekstu

Na początek wskazane byłoby poczynić  uwagę semantycznej natury.

Wcześniejsze, tradycyjne  znaczenie: „inter/mediacja” wyrażało konieczność poszukiwania i sięgania po ś r o d k i, za pomocą których człowiek mógł skutecznie spełniać swoją wieloraką aktywność. W bogatym zestawie tychże, najważniejsze były:

  • obiekty naturalne – dostarczające nie tylko surowce, ale i wrażenia zmysłowe, nierzadko „mocne”
  • wyodrębnione przedmioty poznania – jako źródło wiedzy/nauki
  • środki techniczne – umożliwiające produkcję
  • normy współżycia społecznego, również te, za pośrednictwem których realizowano bierne i czynne prawo  wyborcze
  • inne

Środek był rzeczywiście „medium”, tkwiąc „pomiędzy”, były łącznikiem scalającym człowieka ze światem ukształtowanym przez innych ludzi. Ten ostatni udało się Grekom i Rzymianom (przez jakiś czas) zamknąć w ramach demokracji bezpośredniej. Mieliśmy więc do czynienia z inter/mediacją przedmiotową (albo uprzedmiotowioną). Dzięki niej rozwijała się nauka, kultura, cywilizacja, polityka, technika… Treściowo przebogata, dokonywała się jednak wedle przedstawionego niżej schematu:

apercepcja → przedmiot ←/→ myśl

obserwacja → przedmiot ←/→  naśladownictwo

nauka → profesor ←/→  student

wiedza medyczna → lekarz ←/→  pacjent

autor → książka ←/→  czytelnik

artysta → działo sztuki ←/→  widz

społeczność lokalna → przedstawiciel/delegat ←/→  obywatel/e

Trzy uwagi.

Po pierwsze, ścisłe biorąc, podane przykłady odnoszą się do inter/mediacji przedmiotowo/podmiotowej, bowiem człowiek w wielości sprawowanych funkcji był również „mediatorem”, a niekiedy objawiając własności mediumiczne, prawdziwym „medium”.

Po drugie, łatwiej jest teraz wskazać miejsce, od jakiego wychodzi prowadzony tu dyskurs i podejmowana w nim kwestia.  Kluczowym, w tym artykule, problem jest postępujący proces eliminowania środkowego członu powyższych triad. Podane przykłady wyraźnie wskazują na postępujący brak uprzedmiotowiania, albo zanik reprezentacji.

Po trzecie, z powodu zachodzącego procesu eliminacji skonkretyzowanych zapośredniczeń, przytoczone wyżej przykłady, jak i inne (pominięte) rodzaje ludzkiej aktywności, oderwane zostają od rzeczywistości.

Wniosek przejściowy, jakkolwiek ważny

Nasilający się proces polegający na wyeliminowaniu środkowego członu nazwać należałby: dez/inter/mediacją. Powstaje dziwoląg językowy, ale dzięki temu pojawia się określenie wyraziste i bardziej  jednoznaczne.

Zatem dez/inter/mediacja oznaczać będzie: zanik mediacji, czyli zapośredniczenia przedmiotowo/podmiotowego, jako takiego. Zjawisko to jednocześnie pojawia się na wielu poziomach ludzkiej aktywności, powodując wyeliminowanie „pośrednika”, czyli prowadzi do rozbicia klasycznej triady mediacyjnej. Efekt: w wyniku postępującego procesu dez/inter/mediacji przedmiotowo/podmiotowej pojawiła się inter/mediacja (niemal) wyłącznie medialna.

Sięgając po usługi

Podane wyżej przykłady świadczą o tym, jak ściśle kontekst epistemologiczny przenika się z usługowym. I właśnie z tego powodu na pierwszym z przykładów, tym  najważniejszym, chciałbym się na moment zatrzymać. Wypada bowiem przypomnieć, że już Akwinata nauczał, iż dla zmysłu (władzy biernej) – przedmiot jest początkiem i przyczyną pobudzającą, natomiast dla umysłu (władzy czynnej) – przedmiot staje się celem.

W wyniku dez/intermediacji medialnej „konkret” – postrzegany i doświadczany – zanika, a percepcja ulega zaburzeniu, czego skutki odnoszą się także do  podmiotowo/przedmiotowo nacechowanej aktywności usługowej (zwłaszcza UgB).

Wchodząc na medialnie odrealnione pole usług, trafiamy najpierw na masowe media komunikacji, a następnie, za ich pośrednictwem, postrzegać zaczynamy  wyłącznie rzeczywistość zapośredniczoną medialnie.

Zapośredniczona medialnie rzeczywistość” – raz jeszcze  powtórzę, to oczywista, ale świadomie użyta redundancja. Jednakże dzięki niej w zarysie przedstawić można przebieg, etapy i  finał opisywanych tu przekształceń:

  • Między przyrodą a człowiekiem pojawiają się narzędzia, czyli środki techniczne pozwalające budować enklawy przetrwania i przeciwdziałać niwelującemu działaniu praw materii, szerzej: entropii
  • Usamodzielnienie środków technicznych, przebiegające według schematu:

technika → inżynieria → technologia → technopol

  • Przekształcenie świata ludzkiego w świat/skład rzeczy; zatarcie różnicy między podmiotem/osobą a rzeczą/maszyną
  • Komputer/ AI – podstawowym, a w końcu – jedynym źródłem/generatorem informacji o świecie
  • Sprzężenie mass mediów z „siecią” globalnych graczy (finansjera, operatorzy sieci: internetowej, medialnej, logistycznej…)
  • Ludzie zanurzeni/osadzeni  już tylko w cyberprzestrzeni
  • Totalna „mediumiczność cyfrowa”; fikcyjny świat w zasięgu ręki wyposażonej w Handy;

Mediumiczność (dygresja)

Przełom XIX/XX wieku utrwalił się w niebywałym wzrostem inicjatyw i zainteresowań, mających  jakoby kompensować „negatywy” industrializacji i skutki uboczne rewolucji przemysłowej. Rozwija się psychologia (psychoanaliza, psychologia głębi) psychiatria, ale także parapsychologia, spirytyzm, ezoteryzm, mesmeryzm…Odkrywane zostają – wcale nie takie rzadkie – właściwości mediumiczne człowieka. Mediumiczność – jako poza/ponad/zmysłowa łączność z transcendencją (światem duchowym) wpływa na ukształtowanie się nowego paradygmatu psychologii/psychiatrii (C.G.Jung), a także na poszukiwanie nowych źródeł ekspresji w sztuce (surrealizm, symbolizm, dadaizm).

Ta poczyniona niejako na marginesie uwaga, pozwala wyprowadzić jeden ciekawy wniosek, Wskazując na radykalną różnicę w rozumieniu „mediumiczności” tamtej i aktualnej. Współczesny człowiek obwieszony elektronicznymi gadżetami staje się „medium” odbierającym i  przekazującym sygnały emitowane wewnątrz „sieci”, w jaką został pochwycony przez zmyślnych operatorów. Jego „mediumiczne” właściwości wykorzystywane są już do innych celów, głównie biznesowych.  W tak funkcjonującej cyberprzestrzeni, człowiek zredukowany zostaje do  jakiegoś półprzewodnika,  potwierdzając swoje istnienie jedynie poprzez  interfejsy.

To już nie zjawiska paranormalne czy niegroźna „zabawa” w para/psychologię (opętanie wytworami rozbudzonej wyobraźni), owo spętanie „siecią” pogrąża człowieka w otchłań symulakrów. Przypomnę więc, co to ostatnie pojęcie ( autorstwa J. Baudrillarda) oznacza:

znaki – bez znaczenia, bo odnoszą się do niczego

kopie – bez oryginału

mapa – pozbawiona terytorium

Jest hiper/super

W końcu wyłania się HIPER/RZECZYWISTOŚĆ. Tak zwykło się  nazywać ten wygenerowany przez elektroniczne mass media zafałszowany obraz wszech/świata. Przy jego odsłaniania powiela się potrójne kłamstwo:

  • Że jest to świat „sam w sobie” – podczas gdy jest to świat  „sam– dla – siebie”
  • Że jest zdobyczą ludzkości – podczas gdy jest własnością kilku globalnych „graczy”, czyli manipulatorów
  • Że ludzie uzyskują w ten sposób bezpośredni dostęp do usług – gdy tym czasem zostają uwięzieni w zaklętym kręgu samozaspokajania.

Nie gdzie indziej, ale właśnie w usługach, odróżnić trzeba dwa zjawiska, będące odpowiednikami dwu wymiarów: podmiotowego i przedmiotowego.

/1/ Wyeliminowanie usługodawcy jako reprezentanta określonej profesji.

E-learning eliminuje profesora – wykładowcę – promotora, a więc pośrednika usytuowanego pomiędzy studentem a korpusem wiedzy z danej dziedziny naukowej.  Zauważamy, że proces eliminowania pośredników  (profesor, lekarz, agent, listonosz, …) zmierza ku temu, aby coraz więcej przypisywanych im czynności, wykonywał „usługobiorca” we własnym zakresie (wykorzystując sieć i różnego rodzaju  przeglądarki czy wyszukiwarki).

Pojawienie się różnej maści doradców usadowionych w call – centers jedynie przyspiesza, jak się wydaje, ten nieodwracalny proces.

/2/ Zanikająca odrębność przedmiotu świadczenia

 Coraz trudniej jest wykazać, czym jest – u/realniający relację usługową – przedmiot świadczenia. Jest to zjawisko tym bardziej niepokojące, że  z powodu cyfryzacji, znika przedmiot świadczenia jako podstawa  realizacji konkretnej usługi, świadczonej dla „danego” usługobiorcy.

Usługowy odpowiednik wcześniejszych „zmediatyzowanych” przykładów zapisać można tak:

Ujęcie klasyczne

UgD → ug/pct ← UgB

In medio stat…service

Widzimy wyraźnie, że przedmiot świadczenia przybiera postać/formę usługowego produktu. „Naturą” ug/pct jest to, że powstaje on w wyniku mediacji stron, uczestniczących w relacji usługowej. Co istotne, mediacja to także POROZUMIEWANIE SIĘ, negocjowanie, wypracowywanie kompromisu…

Uwaga. Tu czai się nieporozumienie.

Nieporozumienie, na jakie tu napotykamy bierze się stąd, że rozumiana w klasyczny sposób MEDIACJA (interpersonalna) zostaje zastąpiona przez wytwór czysto techniczny, jakim jest e-medium; a wówczas powyższy zapis ulega  przekształceniu. Nie jest to modyfikacja, ale gruntowna zmiana.

Usługa zdigitalizowana

? → e-service →[      ]— →  UgB

Jak odczytywać powyższy zapis?

Przekaz, pochodzi wiadomo SKĄD, czyli od operatora. Jednakże na pytanie, konkretnie KTO jest nadawcą, pada odpowiedź SYSTEM; a system – to owo puste pole pomiędzy nawiasami.

Chociaż brzmi to jak paradoks, elektroniczne media powodują nasilenie się procesów dez/inter/mediacji przedmiotowo/podmiotowej. Trudno to wyrazić inaczej, ale – jak w sklepie samoobsługowym – „usługobiorca” pobiera aplikację, a wraz z nią pakiet gotowych produktów.

Wniosek

Opisane zjawisko inter/mediacji medialnej – ujawniając paradoks – skutkuje dez/inter/mediacją przedmiotowo/podmiotową, co negatywnie wpływa na działalność  usługową.

Konsekwencja

Nie powinno dziwić, że sumaryczna konsekwencja przejawia znamiona absurdalności: mamy do czynienia przede wszystkim z medialnie zafiksowaną fikcją, w której toniemy.

Kazimierz Rogoziński