Z  gazety, która wybrała jeden jedynie słuszny kierunek, wreszcie się dowiedziałem, czym zajmuje się PEŁNOMOCNIK REKTORA DO SPRAW RÓWNEGO TRAKROWANIA (NB powinna to być „pełnomocniczka, ponieważ zwykle na to odpowiedzialne stanowisko powoływane są kobiety; co więcej, powinienem użyć liczby mnogiej, bowiem pełnomocniczki pracują już we wszystkich uniwersytetach).

Otóż na tym wstępnym, bardzo trudnym etapie ich  działalność koncentruje się przede wszystkim na szkoleniu kadry profesorskiej z savoir – vivr’u. Prowadzone też będą konwersatoria z języka inkluzyjnego. (Warsztaty są obowiązkowe, tak samo jak szkolenia z BHP).

Na zajęciach profesorowie są instruowani, jak mają się zachować w takiej oto sytuacji: profesor widzi studenta, ale okazuje się, że się pomylił, ponieważ jest to studentka. Tak czy owak, powinien w takiej kłopotliwej sytuacji zwracać się to młodego człowieka per OSOBO  STUDENCKA. Ale sprawa może się jeszcze bardziej skomplikować, bo ów podmiot, czyli OSOBA STUDENCKA, może aktualnie przechodzić etap  zmiany płci i na następnych zajęciach być już kimś innym.

Z każdym kolejnym przeczytanym zdaniem z tego artykułu, rósł mój podziw dla rzeczniczek walczących z upraszczającą mową dyskryminacji. Wyrazy uznania zaburzała jednak natrętna myśl: dlaczego żaden z rektorów nie wpadł na to, że łatwiej można było osiągnąć zamierzony cel – wykorzystując sprawdzony przez komunistów zwrot językowy. Ich rewolucyjny pomysł polegał na posługiwaniu się tylko jednym liczebnikiem liczby mnogiej: WY !

Proste.

PS

A jako profesor emeritus dywagowałem dalej, czy aby jednostkę o nieokreślonej tożsamości płciowej godzi się nazywać osobą?

Na szczęście, moje wątpliwości rozwiał  następujący cytat:

„Człowiek, który czyta, albo który myśli, albo liczy, przynależy do gatunku, nie do płci”. (M. Yourcenar, „Pamiętniki Hadriana”)

Kazimierz Rogoziński