1.

Przeglądam zawartość portalu Narodowego Centrum Nauki, i w pewnym momencie nachodzi mnie wątpliwość: czy przypadkiem nie trafiłem na stronę internetową Narodowego Forum Muzyki. Powodem narastającego zaskoczenia jest zadziwiające nagromadzanie określeń muzycznych. Ogłaszane przez NCN nabory/konkursy pojawiają się bowiem pod nazwą: Harmonia, Maestro, Sonata, Sonatina, Polonez…

Pomyślałem, że pewnie naukowcy próbują za pomocą słów idealizować rzeczywistość, aby skorygować wizerunek nauki, który oficjalnie lansują ministerialni biurokraci tudzież upiększyć „sektor” nauki utrwalony w wydawnictwach GUS, pomyślałem. Otóż ten ostatni, czyli porządkujący wszystko urząd, utworzył w „Roczniku Statycznym”  jeden pojemy dział 11. pod nazwa: „Nauka i technika. Społeczeństwo informacyjne”.

Odnotujmy tę zależność:

nauka => technika => społeczeństwo

Zatem umuzykalniająca terminologia ma sprawiać wrażenie, że nie wszyscy badacze stali się „inżynierami nauki”, że niektórzy zdołali jeszcze zachować jakąś wrażliwość estetyczną, pomyślałem.

2.

Nauka to potężny sektor i do tego rozwijający się w  tempie  allegro – vivace. Kiedy w listopadzie 1995 roku odbierałem nominację profesorską, w uroczystości,  celebrowanej zgrzebnie przez prezydenta – elektryka, uczestniczyło (na oko) może ze sto nominatów. W 2021 roku tytuł profesora prezydent nadał 870. naukowcom. Odnotowany w ciągu trzydziestu lat niemal dziesięciokrotny wzrost – to w tej „branży” coś niebywałego! Wprawdzie od dwu dekad obserwujemy nasilający się kryzys edukacyjny, to o dziwo i pomimo, generuje on prawdziwy wysyp talentów naukowych. Czy w tej zadziwiającej, NB ujemnej, korelacji nie ma czegoś podejrzanego ?

3.

Statystycznie rzecz  ująwszy, osiągnięcia naukowców wypadają nieźle: pond 120 000 badaczy na „muzyczne konkursy” w NCN zgłosiło w 2020 roku 660 wniosków o granty. A nadto naukometria i „punktoza” pozwala precyzyjnie przeliczyć ich osiągnięcia, przede wszystkim mierząc „cytologią” wartość publikacji w renomowanych czasopismach. Bez wątpienia nauka się rozwija.

4.

Oficjalna sprawozdawczość i wybrzmiewający klasyczną muzyką przekaz płynący z NCN – to wyreżyserowany koncert. Zajrzyjmy więc do  środka, do „sali koncertowej” i posłuchajmy jak solista opisuje swój występ z ( a raczej – przed) orkiestrą:

Ja a naprzeciwko 25 ekspertów i kilku połączonych zdalnie przez Zoom. Trudne i nie do końca zrozumiałe dla mnie pytania. Trochę mnie to przerosło. No i jeszcze przebieg spotkania z zegarkiem w ręku. 10 minut na przedstawienie projektu i odniesienie się do recenzji. 2 minuty przed końcem pokazano mi kartkę bym kończył, więc musiałem przyspieszyć, gubiąc pewnie przy okazji kilka fragmentów. A miałem wszystko perfekt przygotowane, bo nawet przebudzony w nocy mówiłem wszystko bezbłędnie, a na premierze się pomyliłem. No nic. We wrześniu przyjdzie odpowiedź, ale cud musiałby się zdarzyć bym wygrał.

Dodać muszę dwa wyjaśnienia. Po pierwsze wniosek o grant dotyczył branży usług nabierającej znaczenia w starzejącym się społeczeństwie; po drugie, autor wniosku, ze stopniem naukowym doktora, nie reprezentował PAN- u, ani UJ czy też AGH – u, czyli  konkursowych faworytów.

Prowadząc wywód w stylu stosownej, muzycznej parafrazy wypada stwierdzić, że limit 10. minut na prezentacje wniosku odnoszącego się do tyleż ważnego, co skomplikowanego problemu z pogranicza socjologii, ekonomii i teorii usług (sektor publiczny)… to – co najwyżej Scarlatti i jego sonatina. Ciężar gatunkowy takiego wniosku o grant wymagałby raczej skojarzenia z sonatą Beethovena czy Schuberta, a jak wiadomo, jej wykonanie zajmuje około 20 minut.

5.

Zwracam się do prezesa NCN prof. dr hab. Z. Błockiego, z następującą propozycją: aby choć częściowo uzasadnić stosowaną w podległym mu Centrum terminologię muzyczną, a jednocześnie uwiarygodnić przekaz płynący z NCN, niechaj administracyjną decyzją wprowadzi jednolitą i jednoznaczną nazwę konkurów:  b u r l e s k a.      

Kazimierz Rogoziński