1/ Profesjonalizm – to określenie odnoszące się wyłącznie do usług, a ściśle biorąc – do usługodawcy, bowiem jednoznacznie wskazuje na jego najważniejsze  cechy osobowe. Otóż, słowo to komunikuje, że został on powołany, aby, po pierwsze, swą służbą (sic) zaspokajać potrzeby wyższe obsługiwanych usługobiorców; po drugie, że powinien  być autorytetem w sprawach dotyczących sfery publicznej; po trzecie, swoim zaangażowaniem i postawą pro-społeczną powinien poświadczać nieodzowność powierzonych mu  zadań dla godziwego życia wspólnoty; a sumarycznie – być postacią wzorcotwórczą dla społeczności,  której poświęcił swoje życie zawodowe.

Ze względu na  spełnianą misję społeczną, profesjonalista to modelowa postać usługodawcy, a etos profesjonalisty, to wzór postawy moralnej usługodawcy.

Natomiast w pozostałych branżach usług, czyli tych, których odrębność określa   rzecz będąca przedmiotem świadczenia  –  usługodawca to  przede wszystkim fachowiec. Czynić zadość potrzebom rzeczowo skonkretyzowanym  – potrafi fachowiec.

Jak z zarysowanego rozróżnienia wynika, fach to wyłącznie zawód, natomiast profesjonalizm – to powołanie, na co wskazuje łacińska etymologia tego słowa (pro-sum, profui, prodesse – być powołanym, aby służyć pomocą). To właśnie owo ‘powołanie’ sprawia, że  meister, nawet wybitny, jest tylko fachowcem. Co więcej, powołanie przesądza o byciu – jako – usługodawca. Ów szczególny, bo wyróżniony sposób bycia zorientowanego na realizację wyższych – niż tylko utylitarne – celów, zwykło się w języku polskim określać  zapomnianym słowem: posługa.

2/ W odniesieniu do profesjonalisty ethos wysuwa się przed biznes i z tego wartościowania wynika  zaufanie do tegoż wyróżnionego usługodawcy. Ale na tym nie koniec. Pochodną zaufania są: prestiż i uznanie, zasługi… jakimi go obdarowują usługobiorcy. Można by długo dywagować na ten temat, więc ograniczę się do jednego cytatu, by wykazać, że zahaczamy tu o ‘uniwersalia’.

Budda nauczał:

„Jeśli ktoś, kto opiekuje się chorym, czyni to nie z miłości, ale z żądzy zysku – jest niekompetentny”   (I. Kania, „Ścieżki nocy”,   s. 69)

Jeśli wierzyć Buddzie i zaufać genialnemu tłumaczowi – kompetencje profesjonalisty ( w tym przypadku – medyka) zostają określone przez ethos.

3/ Zawsze starano się tę wyróżnioną pozycję profesjonalistów dezawuować.

Zasadniczym powodem był – najpewniej – resentyment pojawiający się pośród fachowców, chcących się dowartościować. Do deprecjacji profesjonalizmu przyczynili się też naukowcy utrwalając nieporozumienie, które wynikało z ustanowienia błędnej opozycji: profesjonalny advers. amatorski lub laicki. Ignorowano więc fakt, że określenie ‘profesjonalizm’ posiada o wiele bogatsze konotacje.

Niekiedy – był to przejaw bezmyślności w zapędach promocyjnych, jak chociażby w tym przypadku:  jak czytam na etykiecie – profesjonalny jest nawet szampon.

4/ Mimo wszystko, historyczny kontekst potwierdza solidne umocowanie profesjonalizmu.

Niegdyś, profesjonaliści tworzyli wyróżnioną grupę społeczną ( ‘professionalisti’ ) określaną mianem „wolnych zawodów”. Tworzyli ją: lekarze, prawnicy, duchowni, naukowcy, do których z czasem dołączyli artyści, architekci… Przymiotnik „wolny” ma tu dwojakie znaczenie. Po pierwsze, oznacza brak przymusu zarobkowania, właściwego  praktycznym – bytowo zdeterminowanym –  zawodom rzemieślniczym. Po drugie, suponuje, że profesjonalista jest wolny w wyborze metod realizacji powierzonego mu zadania.

(Jak to wykażę  poniżej, tych wolności profesjonalista został pozbawiony).

5/ Wielozakresowe znaczenie ‘profesjonalizmu’ spowodowało w usługach niemałą komplikację. W działalności usługowej pojawił się bowiem trojaki zestaw kryteriów pozwalających ocenić przygotowanie zawodowe usługodawcy. Są to:

/a/ formalne kwalifikacje, potwierdzone dyplomem, świadectwem, ‘certyfikatem’

/b/ doświadczenie zawodowe, praktyka, nabywane z niemałym wysiłkiem  kompetencje

/c/ predyspozycje, cechy charakteru i uwarunkowania osobowościowe, kultura osobista – jak się to kiedyś mówiło

Ich układ ( a → c) nie jest przypadkowy.

Kwalifikacje formalne są niezbędne, ale uznać je trzeba jedynie za warunek wyjściowy. Aby prowadzić kancelarię adwokacką, prawnik musi posiadać dyplom potwierdzający ukończenie fakultetu prawa na uniwersytecie, ale też i drugi dyplom poświadczający odbycie stosownej aplikacji. Jest to warunek formalny. Spełnienie tego wymogu powoduje, iż każdy posiadacz takiego dyplomu niczym szczególnym się nie wyróżnia (ocena, jeśli widnieje na dyplomie, jest sprawą wtórną).

Dopiero stażowanie i nabywane latami specjalistyczne doświadczenie zawodowe sprawiają, że różnicują się kompetencje i profesjonaliści zaczynaj między sobą konkurować o usługobiorców „znawstwem” meritum.

 Ścieżki kariery profesjonalistów – formalnie – mają podobny przebieg. Jednak znaczącą przewagę konkurencyjną, a zwłaszcza uznanie ze strony usługobiorców, profesjonalista uzyskuje dzięki  –  powiedziałbym – imponderabiliom tworzącym jego niepowtarzalny image. Jego wizerunek jest wypadkową opinii– niekiedy rozbieżnych – zwłaszcza usługobiorców, oceniających to, czy i na ile jego osobowość harmonizuje (się) z wykonywaną profesją.

6/ W ocenie dokonań profesjonalisty bierze się pod uwagę nie tylko liczbę wykonanych zleceń, obsłużonych nabywców usług, otrzymanych nagród, wyróżnień czy uzyskanych stopni naukowych. Równie ważna  jest ocena (dotycząca) wywiązywania się z powierzonych mu zadań, czyli rozliczenie z odpowiedzialności za…powierzony mu wycinek sfery publicznej.

Tym  przede wszystkim powinny się zajmować korporacje zrzeszające (obligatoryjnie) profesjonalistów. Oczywiście, w formułowanych ocenach powinny  brać pod uwagę specyfikę danej branży usług, czyli:  a zdrowostan pacjentów powierzonych pieczy medyków; przestrzeganie zasad prawny i respekt dla organów prawa; rozliczać  kadrę profesorską z odpowiedzialności za kulturę umysłową elit; urbanistów i architektów za krajobraz nie tyle przestrzenny, co estetyczny, za ład urbanistyczny i warunki życia w aglomeracji miejskiej itp. Itd. Jak widać, to coś więcej niż egzekwowanie przez samorząd zawodowy należytego poziomu jakości świadczonych usług. Z tej racji korporacje profesjonalistów stają się obok samorządu terytorialnego najważniejszymi instytucjami sfery publicznej.

PODSUMOWUJĄC: profesjonaliści to strażnicy Wartości respektowanych w sferze publicznych, pokonujący utylitarne katarakty, tam gdzie to tylko jest możliwe.

7/ Powyższych ustaleń wynika, dlaczego tak trudne jest zdefiniować pojęcie profesjonalizmu; niemniej taką próbę podejmuję:

Profesjonalizm to potwierdzona dyplomem (ukończenia ‘fakultetu’) zdolność takiego świadczenia usług, by ich beneficjentami byli nie tylko usługobiorcy, klienci, ale sfera publiczna.

Ponieważ jest to definicja ‘klasyczna’, wiec i  pojawienie się ‘fakultetu’ nie jest tu przypadkowe, jako że profesja intenduje facultas – czyli zdolność, możność, wolność, okazję… Ale podkreślić też trzeba, że wynikającego  z niej brzemienia odpowiedzialności profesjonaliści już się pozbyli. Niestety. A w tym uwalnianiu   nader pomocna okazali się politycy ( ! ); to władze państwa sprowadziły „wolne zawody” do poziomu wyrobników biznes.

8/ Bez popadania w przesadę powtórzyć trzeba, że profesjonaliści byli strażnikami sfery publicznej i wyrosłego z niej sektora usług publicznych. Na ich profesję ( przypomnę, polski odpowiednik tego słowa to powołanie) składały  się aktywności wykonywane pro publico bono tudzież pro – esse. W owym, przebiegającym dwutorowo zaangażowaniu potwierdzano znaczenie kategorii – tyleż społecznej co etycznej –  jaką jest „dobro wspólne”.

Bez usługodawców – profesjonalistów nie jest możliwa autonomia sektora usług publicznych. Rezygnacja profesjonalistów z aktywnego kształtowania sfery publicznej  i zastąpienie ich reprezentacji przez kadry administracji samorządowej czy też rządowej, spowodowała przekształcenie wspólnot lokalnych (skupionych wokół tworzeniu „dobra wspólnego”) w  klientelę wyborczą.

9/ Aktualnie, zasadnicza trudność, a nawet niechęć,  w kształtowaniu się mentalności profesjonalisty polega na tym, że wówczas kiedy świadczy usługę osobistą  – mówiąc „Ja” albo „Ty”  – powinien myśleć „My”.

Kazimierz Rogoziński