Wszystko, co dalej pojawi się w tym tekście będzie opisem procesu DE/PROFESJONALIZACJI, wywołanego różnymi przyczynami, ale zwieńczonych  jednoznacznym skutkiem. Jest nim zanik odrębnej branży usług profesjonalnych, spowodowany destrukcyjnymi wpływem ze strony:

NAUKA

1/ Zmiany, jakie dokonały się w sposobie uprawiania nauki wywarły znaczący wpływ na profesjonalizm.

Wszystko się zmieniło od kiedy nauka stała się ‘forpocztą’ i beneficjentką technologii. Odkrycia naukowe, w postaci opatentowanych wynalazków, z opóźnieniem, ale w końcu dotarły do  usługach profesjonalnych. Najpierw w postaci nowoczesnego wyposażenia. Następnie przedefiniowano pojęcie kompetencji pozbawiając związku z odpowiedzialnością za środowisko powierzone pieczy profesjonalisty. Radykalnie zmieniły się warunki działania profesjonalistów.

Niegdyś, zdobywanie kolejnych stopni naukowych przez usługodawcę – profesjonalistę było najważniejszym sposobem potwierdzenia jego samo/rozwoju i podnoszenia kompetencji.  Ale od kiedy nauka sprzęgła się z technologią (głównie poprzez patenty i granty) powstały koncerny wyspecjalizowane w produkcji  urządzeń, automatów,  sprzętu przeznaczonego dla branż usług profesjonalnych. NOVUM: to usprzętowienie techniczne wyznacza dziś granice nie/kompetencji usługodawcy. Sięgam po wyraźny, ba –  emblematyczny przykład lekarza internisty: granice jego nie/kompetencji określa: USG, Rtg, rezonans czy tomograf komputerowy; dlatego odczytem wyników  badań zajmują się jeszcze inny specjaliści.

2/ Kult nauki – to główna cecha współczesność. Idolatria nauki sprawia, że  specjalizacja naukowa uznawane są za najważniejsze kryterium profesjonalizmu. Wiedza im bardziej staje się hermetyczna, tym bardziej prowadzi do nowego rodzaju ‘monopolizacji’ zawodowej. Rozpoznać możemy dwojakie skutki tego procesu:.

  • Profesjonalista staje się ekspertem
    W wyniku tego przekształcenia znika usługa jako taka, a najważniejszy staje się  kontrakt – przybierający formę „umowa o dzieło”. Ale zamiast  zamówionego „dzieła”  pojawia się projekt realizowany  „pod” zleceniodawcę. Ekspertyza wykonana przez profesjonalistę nie  obejmuje  kwestii etyczno – pochodnych, takich jak „dobro wspólne’, bowiem oczyszczona zostaje z kontekstu publicznego. Świadczą o tym najlepiej projekty realizowane przez urbanistów i architektów na zlecenie deweloperów. Jakkolwiek niekiedy zachowywane są pozory  ‘holistycznego’ podejścia do przedmiotowo zdefiniowanego zlecenia, to nie zmienia to faktu, że ekspert – z zasady –  koncentruje się  na czysto „technicznym” aspektach realizowanego zlecenia.  Odnośnie do edukacji, B.D. Gołębniak  – używa to neologizmu – nazywając takie działanie  PROFESJONIZMEM (B.D. Gołębniak, Zmiany edukacji nauczycieli, Poznań – Toruń, 2000).
    Uwolniony od odpowiedzialności za wspólnotę, za to zwieńczony nimbem uczonego, profesjonalista staje się płatnym ekspertem, niestety – płatny często znaczy: sprzedajny.
  • Monopol zawodowy
    Przejawem „monopolizacji zawodowej” jest tendencja drugiego rodzaju. Polega ona na tym, że najpierw obiera się jakąś specjalizację i nadaje jej rangę nadrzędnej, a następnie przydziela i podporządkowuje inne – uznane za podrzędne. W wymuszaniu takich rozwiązań wykorzystuje się argumenty naukowe, tzn. prerogatywy merytoryczne danej dyscypliny naukowej.  Tworzenie się takiego ‘monopolu’ możemy prześledzić na przykładzie KOSMETOLOGII. Polecam, jest to o tyle ciekawe, że – kosmetologia, to prawdziwy ‘kosmos’ problemów.

3/ Chybiona  PROFESJONALIZACJA  i jej negatywne następstwa.

Kazus kosmetologia.

Ten wyraźny trend zmierzający do u-naukowienia, przejawia się wzrostem wymagań stawianych usługodawcom profesjonalistom można zaobserwować w branży zwanej KOSMETOLOGIĄ. To bardzo pojemne określenie obejmuje nader zróżnicowany zestaw specjalizacji usługowych, od pedi/mani – cure, depilacji, przez usuwanie zmarszczek, po chirurgię plastyczną. Niektóre zabiegi mają charter ściśle medyczny, czyli powinien je wykonywać absolwent/ka wydziału/kierunku lekarskiego, inne może wykonywać przeszkolona na kursie kosmetyczka.

 Pojawić się musiał problem ze zdefiniowaniem zawodu kosmetyczki i z  charakterystyką 57. różnych umiejętności w nim wykonywanych. Inicjatywę przejęli lekarze żądając regulacji w postaci aktu prawnego w randze ustawy. I co ciekawe – zgodnie z podziałem kompetencji legislacyjnych – w 2022 roku sprawą zajęło się nawet Ministerstwo Rozwoju i Technologii (sic). Lobby lekarskie okazało się bardziej skuteczne od kosmetycznego, więc w czerwcu 2023 roku ukazało się rozporządzenie ministra zdrowia regulujące wymagania/umiejętności z zakresu medycyny estetycznej i naprawczej. I dopiero teraz posypały się problemy w rodzaju: czy określenie „medycyna estetyczna” ma podstawy naukowe, czy marketingowe? Czy to rozporządzenie wydane przez ministra zdrowia dotyczy wyłącznie lekarzy, czy także kosmetologów ? Czy nadal chronione są „dotychczasowe prawa nabyte” kosmetologów, czy też dostosować powinni oni swoje usługi do nowych wymogów określonych przez  standardy medyczne ? Wreszcie pojawiło się to najważniejsze pytanie: jakie podstawy naukowe ma dotychczasowa praktyka kosmetyczna, czyli – jaką nauką jest kosmetologia ?

W toczonym sporze chodzi o to, czy kosmetologia ma być ‘medyczna’ czy też – jak dotąd – ‘beauty’ ? NB ciekawa to kontrowersja sprowokowana przez biznes, w której rozum mocuje się z pięknem.

Lobby lekarskie z pewnością tak łatwo nie-odpuści i latami będzie toczyła się batalia kompetencyjna, jak to miało miejsce w przypadku fizjoterapii, która usiłowała uwolnić się spod kurateli medycznej. Tak czy owak – wszystko skończy się przeregulowaniem, typowym dla usług medycznych.

Dygresja

 Określenie ‘beauty’  przywołuje historyczną analogię. Dotyczy ona sporu,  jaki pojawił się w renesansie (np. we Francji) między konstruktorami klawesynów a snycerzami i rzeźbiarzami, kiedy ci pierwsi – podejmując się kompleksowej realizacji instrumentu – zaczęli sami ozdabiać skrzynię instrumentu intarsjami i inkrustacjami. Sytuacja powtórzyła się prawie dwa wieki później, kiedy w warsztacie Orgelmeistra  zaczęto również wykonywać barokowy prospekt organowy.  Jednak tamte historyczne zdarzenia ujawniają nie tyle konflikt interesów, co żmudne zwieńczenie konstrukcji/ pracy technicznej – pięknem.

4/  KOMPLEKS LIKWIDATORSKI

W zarysie, ów kompleks tworzą:

NAUKA + technologia (zwłaszcza laboratoria koncernów high – tech) + informatyka (software) + producenci sprzętu +  pośrednicy (np. instytucje certyfikujące) + ubezpieczyciele + centralne urzędy regulacyjne + …

Wymienione podmioty wspólnie tworzą swoisty kompleks LIKWIDATORSKI – nazwijmy go  zewnętrznym –  osaczający zewsząd profesjonalistów i powodujący zanik branży usług profesjonalnych.  Istotne jest to, że presji owego zewnętrznego kompleksu  ulega samorząd profesjonalistów, czyli korporacja ( bo tak się ten samorząd zawsze nazywało).

 Działania tego kompleksu najbardziej widoczne są właśnie w usługach medycznych.   Oto opisu aktualnej sytuacji w tejże branży:

  • NFZ wymusza na lekarzach stosowanie w leczeniu określonych procedur tudzież aplikowania  terapii wg DRG
  • poddanie się certyfikacji nie oznacza wyłącznie spełnienia standardów wyposażenia technicznego, to wymagany sprzęt wyznacza sposób obsługi pacjentów
  • koncerny farmaceutyczne poprzez urząd rejestracji produktów leczniczych i wyrobów medycznych nie tylko  efektywnie dystrybuują  leki i szczepionki, ale też korumpują lekarzy
  • izba lekarska ocenia praktykę lekarską wyłącznie z punktu widzenia stosowania przez nich obowiązujących procedur medycznych. Korporacja pilnuje, aby odnośnie do danej jednostki chorobowej lekarz stosował tylko nakazany  rodzaj terapii – jak to miało miejsce w czasie pandemii. Przymus obwarowany jest sankcją pozbawienia niezdyscyplinowanego lekarza prawa wykonywania zawodu.

Rozszerzając zakres obserwacji na cały sektor usług profesjonalnych zauważamy, z jaką łatwością zewnętrzne instytucje (w rodzaju wyżej wymienionych) po prostu przesuwają barierę kompetencji profesjonalisty. Ponieważ tych barier stale przybywa, w efekcie lekarz zostaje pozbawiony kompetencji. Ale to, co najgorsze dopiero nadchodzi. Wraz z   zainstalowaniem  – nazwijmy to tak: „inteligentnej maszynę”, która przestaje być urządzeniem ułatwiającym pracę profesjonalisty, wyznaczony zostanie ów graniczny punkt nie-kompetencji lekarza.

Także w innych branżach zakwestionowane zostają kompetencje profesjonalisty, fundowane na ‘znawstwie’ do jakiego samodzielnie dochodził przez lata sukcesywnej praktyki. Tracą znaczenie:  wypracowane samodzielnie rozwiązania, sprawdzone sposoby udoskonalenia praktyki… Zwłaszcza niedopuszczalne jest  podawanie w wątpliwość wyników badań obwieszczanych przez autorytety naukowe. Korporacje wręcz przestrzegają profesjonalistów przed  stosowaniem  autorskich metody rozwiązywania problemów. Powoływanie się na kazusy uznane jest za niekompetencję, a samodzielność myślenia i działania za  przejaw niezdyscyplinowania.  Delikt – wskazuje delikwenta – konieczna jest ingerencja dyscyplinująca ze strony rzecznika odpowiedzialności/ochrony zawodowej. Trzeba niezdyscyplinowanych przywołać do porządku.

 Podmioty tworzące wspomniany wyżej kompleks wypracowują rodzaj ZMOWY prowadzącej do ubezwłasnowolnienia profesjonalisty.

5/ KRYZYS KORPORACJONIZM.

Samorząd

Obligatoryjność zrzeszania się profesjonalistów można było przekonująco uzasadnić. Organ samorządowy miał na celu zapewnić najwyższy poziom jakości świadczonych usług, bronić autonomiczności wypracowywanych praktyk, dbać o podnoszenie kompetencji zawodowych, no i oczywiście bronić reputacji i zdobytej pozycji społecznej wyróżnionej grupy zawodowej. Udawało się te cele realizować przez stulecia, aż w końcu –  korporacjonizm objawił swoją dysfunkcję. Pojawiło się zjawisko, które wypada nazwać kryzysem zaufania.

Prześledźmy je na przykładzie usług medycznych.

Otóż w czasie pandemii 2020 – 2023 ujawniło się dwustronne  votum  nieufności. Z jednej strony, przed sądami  lekarskimi,  rzecznicy odpowiedzialności zawodowej zaczęli oskarżać lekarzy z POZ- tów, że zamiast szczepić pacjentów przeciwko COVID – 19, starają się ich (sprawdzonymi przez siebie metodami)  wyleczyć. Sądy lekarskie uznawały zasadność takich oskarżeń – pozbawiające niepokornych lekarzy prawa wykonywania zawodu.

A ze strony lekarzy skutkowało to podważeniem zaufania do organu samorządu i podejrzeniami o brak autonomii i pozamerytoryczne podstawy wydawanych orzeczeń.

Profesjonalizm znalazł się na ławie oskarżonych. To oczywiście przenośnia, ale przenosi nasze myślenie w nadchodzącą post/human era.

6/  POLITYKA GOSPODARCZA.

Opisane procesy są wyraźnie zarysowane, by nie powiedzieć – jednoznaczne. Określone i wyznaczone zostały przez poniższą tożsamość:

profesjonalista = przedsiębiorca

(vide osobny wpis pt.  Przedsiębiorczość akademicka)

W społeczeństwach demokratycznych, organy sprawujący władzę, zagarniają ją w coraz to większej mierze. Rozszerzający się zakres ingerencji w życie społeczne wymusza stanowienie aktów prawnych, w których przechodzi się do porządku nad złożonością i różnorodnością przedmiotu regulacji. Dzięki kategorii przedsiębiorczości dokonało się  zrównanie działalności usługowej z produkcją. Każdy podmiot prowadzący działalność gospodarczą jest – de iure – przedsiębiorcą; jest nim także adwokat prowadzący kancelarię i laryngolog  przyjmujący w swoim lekarskim.

Profesjonalista prowadzi działalność gospodarczą polegająca na wykonywaniu  zawodu, i zgodnie z  uprawnieniami – świadczy usługi. To oczywiste, jest więc przedsiębiorcą. Kropka. Inne cechy czy czynniki określające tę profesję nie mają żadnego znaczenia.  Najbardziej zdumiewające jest jednak to, iż dla legislatury, ale też dla   samych profesjonalistów, postawienie znaku równości usługodawca profesjonalista = businessman, odebrane zostało jako nobilitacja usługodawcy. Business is  business.

Przy okazji, ostatecznie rozwiązany został problem zarobków profesjonalistów.

O ile wcześniej na wysokość honorarium miało wpływ  poczucie przyzwoitości i uczciwości profesjonalisty, to w przypadku przedsiębiorcy, jedynym  ograniczeniem jest zdolność płatnicza zleceniodawcy. Kiedy wynagradzanie profesjonalisty staje się należnym przychodem, tenże z uwarunkowań środowiskowych przemieszcza się w tryby machiny rynkowej. Zamiast domniemanej opłacalność, zakładany poziom zyskowności staje się podstawowym motywem działania.

Dygresja.

Nikt nie kwestionuje tego, że profesjonalista za swoją usługę powinien otrzymać wynagrodzenie, gratyfikację, honorarium… Ale już same wymienione tu określenia wskazują na to, że „coś jest na rzeczy” z wyceną jego pracy.  Dla ekonomistów od A. Smitha po J. Schumpetera,  problemem było uzasadnienie: dlaczego    wysokości wynagrodzenia profesjonalisty zwyczajowo i zdecydowanie wykracza ponad średnią zarobków innych usługodawców ?

W kontekście prowadzonych tu rozważań, tę kwestię ująłbym tak:

Godziwe wynagrodzenie profesjonalisty” jest postulatem tyleż ekonomicznym, co moralnym o znamionach sprzeczności. Poszukując akceptowalnej – czyli kompromisowej formuły powinniśmy raczej mówić o szacowaniu wysokości wynagrodzenia z uwzględnieniem szacunku, jakim usługobiorcy obdarzają profesjonalistę. A zdając się na sugestię Platona – traktować jego aktywność   jako SZTUKĘ zarobkowania; właśnie „sztukę”, ponieważ  odnośnie do profesjonalisty nie ma prostej (np. kosztowej) zależności miedzy wykonaną pracą a otrzymanym wynagrodzeniem. Co więcej, publiczna misja profesjonalistów nie powinna być wyceniana przez księgowych.

KONKLUZJA 1

 Jak zapowiadałem, druga, bardziej obszerna część tego artykułu wypełniona została opisem tyleż niepokojących, co wyraźnie negatywnych procesów występujących w branży usług profesjonalnych. Obserwowane kumulowanie się  negatywnych zjawisk prowadzić musi do mało optymistycznego wniosku końcowego. Zanikła świadomość konsekwencji zwijania tej ważnej dla życia wspólnotowego branży usług. Usługi profesjonalne zostały najpierw rozparcelowane, a następnie rozpłynęły się w uniwersalnym schemacie przedsiębiorczości, taktowanej jako najważniejsza – obok konsumpcji – aktywność człowieka.

Kryzysowy stan oświaty,  zagrożony poziom zdrowotności społeczeństwa, destrukcja ładu prawnego, sztuka krytyczna uprawiana z pozycji libertynizmu, zastąpienie samorządowych wspólnot lokalnych partyjną klientelą,  społeczeństwo cyfrowej komunikacji ogłuszone „szumem informacyjnym” i do tego panosząca się wszędzie  lingua volgare…

Wszystkie te zjawiska (a nie jest to rzecz jasna lista zamknięta) powinny zostać przedyskutowane przez profesjonalistów, a wyniki tych dyskusji przedstawione na forum publicznym w celu wskazania remedium. Ale tak się już nie stanie.

 Nie powinno też dziwić, że bez zaangażowanych profesjonalistów  sfera publiczna obumiera, a pozbawione jej społeczeństwo cyfrowej komunikacji  staje się masą sterowaną przez operatorów multimediów.

KONKLUZJA 2

„ … [H]eglowski trik, polegający na tym, że jedno pojęcie, całkowicie samo z siebie zaczyna przechodzić w swoje własne negatywne przeciwieństwo. Ale tak się nie dzieje! Dobro nie przechodzi w zło, a zło nie przechodzi w dobro. W tej kwestii byłam niewzruszona”  – wyznaje H. Arendt.

 Ze znajdujących się w stanie likwidacji usług profesjonalnych nie wyewoluuje już nic  pozytywnego, co można by utożsamić z dobrem wspólnym. Usługi profesjonalne znikają, bo wcześniej obumarła sfera publiczna, ponieważ żyjemy w czasach utraty wolności  i deficytu Wartości. Dobro wspólne już nie jest desygnatem wolności „wolnych zawodów”. Przymus i presja, które klasyczny profesjonalizm wyeliminowały  pochodzą  z innego źródła;  jest nim „kompleks likwidatorski”.  Wraz z likwidacją usług profesjonalnych znika „dobro wspólne” Późna nowoczesność nie odróżnia już dobra od zła.

Konkluzja 3

Opisywane procesy dlatego wydają się nie – do – odwrócenia, ponieważ posiadają trojakie umocowanie, zapewniane przez: /1/ globalne korporacje, medialne,  owe giganty zagarniające wszystkich w swoje sieci; /2/ władzę technokratów (nazywających siebie reprezentantami demokracji liberalnej), którzy – jako oligarchia menedżerska – nie tylko zarządzają firmami/korporacjami, ale opanowali również podmioty sfery publicznej. Ten  „tryumwirat” współtworzą również /3/ przedsiębiorcze uniwersytety – „kuźnie” nowoczesnego profesjonalizmu.

Konkluzja 4

Zniknięcie usług profesjonalnych z przestrzeni publicznej dokonało się łatwo z jeszcze jednego powodu. Profesjonalistów – jak wyjaśniałem wyżej –  owych reprezentantów  wyróżnionej branży usług,  legitymizowało i pozycjonowało    – powołanie, czyli służba i poświęcenie. Dziś są to pojęcia nie tylko archaiczne, ale zgoła absurdalne.

Kazimierz Rogoziński