5.
W czym problem z człowiekiem? A no z tym, że będąc częścią Natury, wyrasta ponad narzucane przez nią materialno – organiczne ograniczenia; że im bardziej stara się być człowiekiem, tym większy musi zaciągać „dług wdzięczności” wobec środowiska życia. Jak pisze M. Buber : „Cała praca duchowa została zapoczątkowana przez to, czego nie da się spotkać nigdzie w naturze”; a co zachodzi między (jedną) istotą a istotą (drugą). Dla ścisłości: wyłaniający się tu problem polega też na tym, że człowiek jest jedyną taką istotą, której spotkanie z samym sobą dokonać się może jedynie przez spotkanie z innym człowiekiem (bliźnim). Tym samym, pośród zestawu uwarunkowań i przesłanek tworzących istotę ludzką na pierwszy plan wysuwa się dialog nadający spotkaniu charakter wydarzenia; wydarzenia które jest przejściem od relacji:
Ja → inne Ja
do
Ja → inne Ty
To radykalne stanowisko odróżnia M. Bubera np. od W. Dielthey’a, bowiem ten drugi, wśród rozpoznawanych życiowych odniesień jestestwa nie nadaje relacjom interpersonalnym szczególnego znaczenia. Trwale zapadają w pamięć pierwsze zdania książki „ Ja i Ty” ( Warszawa, 1992):
„Postawa człowieka jest dwojaka, tak jak dwojakie są podstawowe słowa, które może on wypowiedzieć.
Podstawowe słowa nie są pojedynczymi słowami, lecz parami słów. Jednym podstawowym słowem jest para słów Ja- Ty.”
I co warte podkreślenia, Buber dodaje jeszcze ważne uzupełnienie:
„Drugim /podstawowym słowem – wtręt K.R/ jest para słów Ja – Ono. /…/ ja podstawowego słowa Ja – Ty jest inne niż Ja podstawowego słowa Ja – Ono”. I dodaje, że tylko podstawowym słowem Ja – Ty „można powiedzieć całą istotą” człowieka; nie istnieje bowiem Ja – samo – w – sobie.
Podstawowe słowo Ja – Ty można wypowiedzieć tylko całą istotą; natomiast nigdy, w taki sposób, nie można powiedzieć podstawowego słowa Ja – Ono, ponieważ w tym drugim przypadku, relacja interpersonalna „zatrzymuje się na progu języka”.
Rzecz „sama-w-sobie” – a priori – narzuca relacji Ja – Ono charakter funkcjonalny. Rzecz/przedmiot nie przemawia, tylko oddziałuje na człowieka, narzucając mu swoją funkcją. Ponadto rzecz swoje znaczenie uzyskuje przez odniesienie do zbioru innych przedmiotów, do którego należy i z którego czerpie znaczenie.
Dwa wnioski:
- W podsumowaniu odnotować należałoby: dlaczego dialogikę można przeciwstawić reizmowi i z czego wynika jego aporetyczność w stosunku do usług.
- Chociaż ontogeneza staje się antropogenezą i ma charakter podmiotowy – jednostkowy, to uwzględniając sposób zaistnienia człowieka, jego istota odsłania się w relacji Ja – inne Ty.
6.
Ale w tym miejscu, na plan pierwszy wysuwa się problem gnoseologiczny: w jaki sposób rozpoznać, zrozumieć i zaakceptować owo rudymentarne znaczenia słowa Ja – Ty nadające znaczenie jestestwu ?
Rozpoznać, zrozumieć, nadać znaczenie… określenia tego rodzaju wprowadzają nas w zagadnienia teorii poznania ( gnoseologii). Czyli otwierają się przed nami przepastne obszary dociekań. Aby je pokonać można – jak sądzę – sięgnąć po wyjaśnienie, jakie sformułował Hegel w „ Fenomenologii ducha” (t.1. Warszawa, 1963). Oryginalność jego koncepcji wynikała z przyjęcia, że rozum ma w miłości (jakiś) swój analogon; czyli zjawisko współwystępowania nie wyklucza jednoczesnego podkreślenia odrębności. Aby tę dziwną zależność opisać warto odwołać się do porównań:
rozum = uśrednianie, abstrahowanie, rachowanie
miłość = idiosynkrazja, unikatowość, niepowtarzalność
W ten też sposób zapisana być może podstawowa aporia, z jaką musimy się uporać osadzając teorię usług na solidnym fundamencie.
Oddajmy rozumowi, co do niego należy
Otóż, jak tłumaczy Hegel, rozum zmierza do wypracowania abstraktów naukowych, czyli znosi indywidualne różnice najpierw między obiektami poznania, a następnie między teoriami, które owe przedmioty poznają i opisują. Podstawową kategorią poznawczą ( od mechaniki kwantowej po ekonomię) staje się więc „średnia statystyczna”, a następnie – uśredniony standard, norma, wzorzec, wzór…
A że technologia jest już tylko praktycznym zastosowaniem osiągnięć nauki, warunkujące produkcję środki techniczne tylko ten proces pogłębiają. Rozum rachujący swoją przydatność potwierdza wymyślaniem przydatnych rzeczy. Stąd wynika tożsamość
racjonalność = reizm
A jak to wyraził M. Buber, świat rzeczy, to świat „ono” – bezosobowych obiektów.
Ubolewać trzeba, niestety, że również naukowiec, badacz, teoretyk… staje się bezwolną ofiarą tego procesu, kiedy wyrzeka się swojej indywidualności. Nawet kiedy naukowiec – autor publikacji używa określenia ‘My’, to ów zaimek to raczej pluralis maiestatis. Dlatego też znaczy coś zupełnie innego, niż „My” – wyłaniające się z archetypowej Buberowskiej relacji Ja – Ty.
Miłość – to jedno ma imię
Wprawdzie w archetypowej relacji Ja – Ty, każda z osób istnie z osobna, ale istota tej relacji ma wspólny derywat i desygnat. Jest nim miłość. Oczyszczając znaczenie tego wieloznacznego pojęcia z seksualnej otoczki (co nie jest równoznaczne z zabiegiem erotycznej sterylizacji), biorę Miłość za odruch serca, za gotowość niesienia pomocy. Ale pomimo takiej definicji, pojawienie się tego słowa wywołać musi popłoch, a nawet konsternację pomiędzy cogitationes. Jednakże jest to najważniejsze słowo, za pomocą którego wyrazić można najgłębsze motywacje, wskazując jak w psyche usługodawcy dochodzi do nasycenia intencjonalności – empatią. Dzięki temu, emocjonalnie wzmocniona intencjonalność stymuluje oryginalny a k t usługowego świadczenia.
Nadto, ze względu na przebogaty „wsad” semantyczny słowa Miłość odkrywamy psycho – duchowy wymiar relacji przezwyciężającej obcość. Obcując Ja – Ty stają się ‘My’; osiągają dzięki temu bardziej autentyczną tożsamość. Wraz z eksploracją psycho – duchowego pokładów relacji interpersonalnej, znoszona jest wyjściowa sprzeczność interesów. Co więcej, powstające na wyższym – ponad utylitarnym – poziomie więzi, pobudzają do współdziałania.
W ten sposób – mam świadomość, że werbalnie niezbyt klarowny – można odtworzyć ‘osobliwość’ usługowego świadczenia fundowanego na relacji interpersonalnej. Ta ‘anomalia’ przeczy fizykalnej zasadzie zachowania energii, albowiem wskazuje na coś innego, że mianowicie:
w określonym czasie i miejscu (tzn. uwarunkowaniach usługowej relacji) zasób ludzkiej energii nie musi się wyczerpywać, a przeciwnie, może ulec wzmożeniu.
Rozum wykorzystujący skonstruowane na modłę techniczną procedury, stać jedynie na wyrachowaną aranżację przyjaznego klimatu świadczenia; skupia się zwłaszcza na komforcie, na tym, co zewnętrzne, czyli na wyposażeniu i wystroju. Odmiennie niż rozum, miłość zmierza ku przezwyciężaniu anonimowości i obcości. Fundowana na relacji Ja – Ty, pozwala zachować odrębność każdego z podmiotów. Dla poznającego rozumu (w procesie „przetwarzania danych” ) Ja i Ty stają się równoznaczne, dlatego są wymienne i zastępowalne.
Uwaga
Wprowadzając do zestawu przydatnych określeń słowo Miłość, skazuję siebie na podwójne wykluczenie. To cena, jaką od dawna płacę, po pierwsze, za stosowanie w badaniu usług metodologii post- fenomenologicznej. A teraz, jakby tego było mało, wikłam się w romantyczny sentymentalizm dyskredytujący naukowca.
Dygresja 4
Tyleż statystyczna, co z gruntu racjonalna metoda uśredniania znajduje szerokie zastosowanie w metodologicznie poprawnej praxis naukowej. Wyraża się też dyrektywą organizowania pracy zespołowej: nie-ma-ludzi-nie-zastąpionych. Stosowana w ocenie ich dokonań „punktoza” umożliwia ich płynną wymianę.
Łudzę się więc, że skoro nie pracuję w zespole, nie grozi mi wykluczenie, ale – niestety – utracić mogę czytelników.