3.

Przyjrzyjmy się do czego prowadzi twierdzenie, iż podstawową funkcją usług jest zaspokajanie potrzeb… w sposób inny niż produkcja. Jak się okazuje, de/prywacyjna funkcja – wprowadzone niegdyś w definicji O. Langego – spowodował zatarcie różnicy między produkcją a działalnością usługową. Za sprawą Mechanomachii, nawet w usługach osobistych rozpanoszył się funkcjonalizm produkcyjny.

Na szczęście nie będę musiał silić się, by to udowodnić,  bowiem z pomocą przychodzi mi Ireneusz Czaja, komentujący w swej książce („Blask ciemnieje”, Kraków, 2022) – między innymi – wnikliwe uwagi R. Calasso – włoskiego intelektualisty. Sięgam więc po tyleż gotową, co szokującą konkluzję. Otóż wybitny polski antropolog kultury stwierdza, że dzięki lockdownowi i pandemicznemu znieruchomieniu, mogliśmy odkryć, że usługi turystyczne (chociaż zgodnie z obowiązującą w tej branży nowo-mową powinno się mówić „przemysł turystyczny”) SŁUŻĄ PODTRZYMYWANIU ILUZJI. Otóż właśnie, to-niby-zaspokajanie-potrzeb, jest pokrywaniem całej dostępnej rzeczywistości woalem pozoru.

Opis tego, na czym polega i w  jak się przejawia owa ułuda narzucana przez turystykę zajmuje w przywoływanej książce kilka stron, więc streszczam. Pracujący w usługach turystycznych ludzie przede wszystkim „służą zakłamywaniu świta, otaczaniu go coraz bardziej krępującymi zasłonami nieistotnego. Utwierdzaniu pozoru. Służą bezrefleksyjnie, dzień po dniu, fabrykowaniu materii, niewidzialnie, ale skutecznie pokrywającej całą dostępną zmysłami rzeczywistość.” Zatrudnieni w przemyśle turystycznym ludzie oddają się zajęciom – co do których I. Czaja ma wątpliwość – czy w ogóle uznają je za sensowne? Innymi słowy, to co w usługach turystycznych uchodzi za atrakcję (co powinno przyciągać tłumy) okazuje się atrapą rzeczywistości.

A ponieważ cytowany tu autor to nie tylko erudyta ale  też wytrwany stylista, więc jeszcze jeden cytat: „ Z rosnącą latami wprawą poruszamy się swobodnie w przestrzeni tego turystycznego matrixa, najwyraźniej nie pojmując, że – jak bezwolne cząstki napędzone sezonowymi koniunkturami – orbitujemy jednak w próżni. I niech to zabrzmi groźnie: w  próżni, czyli w przestrzeni wydrążonej z wszelkiego sensu” . (s. 27)

Dwa pytania:

– dlaczego ludzie to kupują ? I. Czaja z nutą sarkazmu wyjaśnia: trzeba wyruszyć w świat, bo „gdzieś w mitycznym ‘tam’, albo ‘gdzieś indziej’ majaczy obietnica spełnienia” – spełnienia przypominającego ziemską formę zbawienia. Dodać wypada tylko: ziemska wizja raju materializuje się jako: all accessible and all inclusive.

SEDNO

 cel: miraż ziemskiego raju, środek – turystyczny produkt

DWIE KWESTIE

– czy jest uczciwą rzeczą, w opisany wyżej sposób, ową potrzebę zaspokajać ? Ekonomista tour/operator, powoła się na podstawowe prawo ekonomii: popyt kreuje podaż; ale od pewnego poziomu zamożności tudzież bezmyślności – jest vice versa.

    A jeśli usługi turystyczne stały się przemysłem (jak inne przemysły kulturowe), to mogą być emblematycznym przykładem procesów zachodzących na styku gospodarka – kultura

4.

Przytoczony wyżej, a opisany przez Calloso – Czaję „turystyczny kazus” można potraktować, jako potwierdzenie skutków, do czego prowadzi systematyczna, ale też  bezkrytyczna realizacja doktryny społeczno – ekonomicznej zbudowanej na imperatywie zaspokajania potrzeb, czyli  haśle:  „zaspokajanie stale rosnących potrzeb”.

Otóż okazało się, że realizacja tego nadrzędnego celu prowadzi nas w pułapkę: nie ma innej możliwości zaspokajania stale rosnących potrzeb, jak tylko na sposób produkcji przemysłowej. Zatem prowadzonym tu dyskursie wypunktować trzeba wniosek, iż usługi nie są wolne od pokusy wy/naturzenia.

Dlatego tak ważną sprawą staje się skrócona rekonstrukcja ich genezy w postaci nie skażonej ani redukcją funkcjonalno – techniczną, ani też wyolbrzymianiem znaczenia „imperatywu zaspokajania potrzeb.”

Wraz z zapowiadaną retrospektywą, niezmiennie powraca podstawowe pytanie: czym wytłumaczyć, po jaki argument sięgnąć, jeśli chciałoby się wykazać NIEODZOWNOŚĆ USŁUG?

REFLEKSJA NAPROWADZAJĄCA

Aby na to pytania odpowiedzieć, trzeba zejść na rudymentarny poziom wyjaśniania: świata i człowieka, co stwierdziwszy – uprzedzam PT Czytelników, nie zamierzam wchodzić w dywagacje odleglejsze niż problematyka wytyczona przez aktualną „agendę” usługową.

Po tym ostrzeżeniu wprowadzam – już mniej zaskakującą – tezę wyjściową. Z religii (zwłaszcza monoteistycznych), jak i z  starożytnych kultur wynika czytelny przekaz: świat na równi z człowiekiem są tworami niedoskonałymi.

Człowiekowi nie-do-staje,

Bowiem nie otrzymuje od razu wszystkiego, co mu jest do przeżycia niezbędne.

To, że mu nie-do-staje  nie jest wyłącznie jego winą

Tak bowiem został stworzony, że niewiele dostaje za darmo;

Żyjąc musi zaciągnąć „dług”, ponieważ tylko z pomocą innych może stać się w pełni człowiekiem.

Zostało niejako z góry przesądzone, że „aktywa” – stające się  subsydiami, ulokowane  i wycenienie są po tamtej – drugiej –  stronie, a człowiek przez całe swoje życie spłacać musi swój debet. Im więcej ‘ talentów’ otrzymał, tym większe są spłacane ‘raty dłużne’.

Jak wyjaśnia cytowany już Ireneusz Kania ( „Dług metafizyczny. Eseje i rozmowy” Kraków, 2022 ), dług jest symetrycznym odpowiednikiem niedoskonałości naszego świata. Zatem na każdym z wyodrębnionych (poniżej trzech) poziomów, pojawia się stosowna odmiana długu :

ά/ dług metafizyczny, zaciągany wraz z pojawieniem się jestestwa na tym najdziwniejszym ze światów; przy czym, w jego spłacaniu, wyrównywaniu uwzględnia się wymiar eschatologiczno – soteriologiczny oraz moralny

β/ dług egzystencjalny,  w  znoszeniu trudów egzystencji indywiduum ludzkie skazane jest na korzystanie z pomocy innych. W rozwiniętych cywilizacjach, owa pomoc przybiera usługową formę i utrwala wspólnotowy wymiar

γ/ dług finansowy, którym jest zaciągany w banku kredyt; albo debet – powstały z przekroczenia limitu karty kredytowej (co już jest oznaką „ życia ponad stan”).

Odnośnie do /β/, z zaciągniętego długu wobec wspólnoty nie jesteśmy w stanie „rozliczyć się” do końca, ponieważ jest on nie-do-spłacenia;  powinniśmy więc rekompensować go różnorodnymi formami wdzięczności.

Widzimy więc, jak na egzystencjalnym poziomie zawiązuje się relacje międzypodmiotowe. Z powstałych więzi wynika podwójna rola: dawcy/wierzyciela i biorcy/dłużnika; ze względu na ich naprzemienną postać – wspólnota ugruntowuje swoje trwanie.

Dygresja 2.

Wierny przyjętej w tym blogu, alternatywnej metodzie [3 x i] prowadzenia dyskursu,  chciałbym raz jeszcze podkreślić wpływ INSPIRACJI, zwłaszcza pochodzącej z lektury dzieł wybitnych umysłów. Takim nieprzeciętnym intelektualistą – jak mniemam – był Marcin Buber, uchodzący za jednego ze współtwórców d i a l o g i k i. Tenże, penetrując refleksją obszar między „nowymi a dawnymi czasy” był zdolny dość wiernie zarysować problem współczesnego człowieka ( taki też jest tytuł jego książki: „Problem człowieka”, Warszawa, 1993 ). A jego naświetlenie pozwoli lepiej wyjaśnić, po co nam dziś usługi ?