Sprawdziany, dyktanda, klasówki, rozprawki, wypracowania… Było, minęło. Nie ma zadań domowych, trzeba uprościć ortografię, zlikwidować matematykę na maturze; a zresztą, po co w ogóle matura, bo przecież wystarczy opisowe świadectwo ukończenia szkoły średniej. Wyraźny krok w tym kierunku już wykonano. Ministra od edukacji zarządziła bowiem nowelizację ustawy o systemie oświaty. Zgodnie z nową regulacją, uczeń uzyskując 30 pkt (na 100 możliwych) może zdać maturę (sic). Czyli wystarczy opanować 1/3 obowiązującego materiału ze szkoły średniej, by rozpocząć studia – niby studia.

Skoro trzeba przyjąć, że maturzyści nie opanowani wiedzy tyleż podstawowej, co ogólnej o świecie i teorii go opisujących, więc trzeba do zaistniałej sytuacji dostosować programy studiów. Reforma go reformę. Celem studiów już nie jest rozwój zdolności poznawczych, osadzonych na dotychczasowych osiągnięciach naukowych, tylko – samorozwój. W efekcie najważniejszą kompetencją magistra staje się umiejętność wytyczenie śnieżki kariery i autopromocji w społeczeństwie cyfrowej komunikacji.

Szkoła wyposażona w komputery z dostępem do szerokopasmowego internetu (marzenie byłego v/ce premiera W. Pawlaka, NB inżyniera mechanizacji rolnictwa) niczego już nie wymaga; wystarczy sama obecność ucznia, najlepiej wyposażonego w smartfona i smartwatcha, bowiem to komunikatory – a nie nauczyciel – gwarantują, że i ich posiadacz będzie smart.

Ponowoczesne społeczeństwo oczekuje, że szkoła realizować będzie trzy zasadnicze cele:

PERMISYWIZM + INKLUZJA + FORMATOWANIE umysłów,

A wszystko po to, by każdy uczeń otrzymał glejt potwierdzający jego niezbędne kompetencje jako homo consumens.

Edukacyjną zapaść  rozpoznają nie tylko specjaliści; dlatego dziwi upór, by nie rzec determinacja astronomów (popierana przez środowisko PTMA). Otóż upominają się oni o „powrót astronomii do szkoły”. W czasach znowu nie tak odległych ‘astronomia’ była odrębnym przedmiotem w szkole średniej, natomiast aktualnie została rozparcelowana między geografię i fizykę. Program przedmiotu został radykalnie okrojony, i co gorsza, wiedzę o kosmosie przekazują nie-specjaliści… A właśnie teraz w astronomii szykuje się drugi przewrót Kopernikański (śćiśle ‘Webbe-jański), więc to właśnie astronomia powinna być przedmiotem integrującym całą wiedzę z zakresu przyrodoznawstwa – argumentują astronomowie. Uzasadnienie, owszem, przekonujące, ale bezskuteczne. Niestety, szkoła już nie ta sama. W programie nauczania nie ma już miejsca na astronomię, ani na logikę, a tym bardziej na łacinę czy grekę. Wystarczy informatyka i język angielski.

PS

Jeśli zachować kolejność czytania, to powyższe dywagacje uznać należałoby za kontynuację refleksji zawartej we wpisie pt. „Scyzoryk”. Pojawiające się podobieństwo wynika ze zbieżność myślenia; a snuta w obu tekstach retrospekcja daje dwojaką korzyści.  Tą pierwsza nazwać można historiozoficzną, a drugą  historyczno – dokumentacyjną.

Co się tyczy pierwszej, do wyraża  się w opini, iż  w czasach  materialnego zubożenia, a nawet ideologicznego zamroczenia, ‘Duch’ – przekornie ? – działa ze wzmożoną  siłą. Potwierdza swoją obecność przekazując pamięć o misji dziejowej szkoły, aby dzięki niej możliwe było nieprzerwane przedłużanie przeszłości w teraźniejszości.

Druga korzyść pojawia się w postaci dokumentu. Przytaczam „Plan lekcji”, jaki obowiązywał chłopców zabawiających się scyzorykami.  Jego analiza pozwala bardzo konkretnie zaznajomić się z przedmiotowym zakresem ówczesnego nauczania, a także, pośrednio, zorientować się, jakie – niewiele ponad pół wieku temu –  były wymagania, bo o kompetencjach nikt jeszcze wtedy nie słyszał.

PLAN LEKCJI

Klasa VII, połowa lat sześćdziesiątych XX wieku

pndz

wtr śrd czw ptk

sob

matematyka gramatyka geometria j. polski matematyka gramatyka
historia matematyka zoologia matematyka historia geometria
zoologia fizyka j. polski historia j. polski godz. wychow.
rysunek j. rosyjski j. rosyjski fizyka j.polski fizyka
geografia prace ręczne

 

  j. rosyjski w.f.  
  prace ręczne religia religia w.f. śpiew