MATERIA – opór masy, obezwładniająca siła ciążenia, ograniczoność rzeczy, chaos wymieszania…wreszcie reifikacja, jako proces, w którym to rzecz określa wymiar człowieka (a więc dokładnie przeciwny temu, co głosił Protagoras).
Wszystkie te właściwości można wyprowadzić z jednej cechy istotowej, materii, jaką jest UPRZESTRZENNIENIE.
Wymiar przestrzenny, kubatura elementów, powodują nie tylko kolizje między obiektami, ale coś ważniejszego. W fizykalnie ukształtowanej i użytkowo zagospodarowanej przestrzeni zmianie ulega również kategoria czasu, który przetransponowany na oś odciętych staje się zwyczajną sekwencją identycznych punktów. Przyszłość to ekstrapolacja wyskalowanych danych (przy założeniu: ceteris paribus), a przeszłość – to zaszłości odłożone ad acta, do archiwum, z którego badacz wydobywa, co zechce. Punktowa teraźniejszość jest bez znaczenia – więc można ją wypełnić czymkolwiek.
Dlatego jako spóźniony neo/platonik opowiadam się po stronie IDEI, a nie po stronie rzeczy i ich materialnego substratu; idei – jako uformowanej treści świadomości, znaczeniem doniosłej i performatywnie brzemiennej. Zwłaszcza, że tym, co ją określa jest t r w a n i e, a nie uwikłanie w zrelatywizowaną czaso-przestrzeń. I co najważniejsze, idea zawsze przychodzi z góry.
Powyższy passus pozwala teraz wyrazić – expresis verbis – ideę przewodnią, zresztą nie tylko tego artykułu. Brzmi ona tak: usługi są po to, aby poprzez od/materializowanie osiągać stan zmeliorowanej rzeczywistości.
Kazimierz Rogoziński