W czasach pojęciowego zamętu, nie tylko warto, ale wprost trzeba powracać do klasycznej greki. Nie ma innego sposobu, by wykazać i w końcu, przekonać się, że „środki” zastąpiły nam „cele”. A to ostatnie rozróżnienie jest czymś nieodzownym dla zrozumienia: czym właściwie jest kształcenie ?
Zgodnie z powyższą uwagą wprowadzającą, sięgam po grecki źródłosłów, by najpierw wydobyć z niego oczyszczony kontekst, a wraz z nim „nad/sens” właściwy analizowanemu pojęciu.
Na pytanie, po co na co kształcenie? – zwykle pada odpowiedź: CELEM kształcenia jest zdobycie wiedzy z określonej dziedziny nauki. W poprzednim zdaniu wyróżniłem słowo „cel”, ponieważ to, co dla nas wydaje się JEDNOznaczne, myśl grecka zniuansowałaby DWUznacznością. Otóż Grecy odróżniali:
telos /τελος/ – koniec, kres, uskutecznienie, spełnienie, finalizacja
peras / περας/ – osiągać/przekraczać granice; dosięgnąć najwyżej doskonałości
/περας εχειν/; a bliskoznaczne określenie περαν znaczyło: po drugiej stronie, na drugim brzegu.
Kształcenie – w pierwszym teleologicznym znaczeniu to:
- Osiągnąć cel, jakim jest przejście od stanu niewiedzy do stanu znawstwa
- Formalnie, zaczyna się immatrykulacją, a kończy absolutorium i w zasadzie sprowadza się do zgromadzenia [na koncie, bo już nie w indeksie] wymaganej liczby punktów ECTS
- Jako finał – otrzymanie dyplomu
Zauważmy, predykaty odnoszące się do analizowanej tu nazwy [kształcenie] mają charakter czysto zewnętrzny.
Kształtowanie, kształcenie jako formowanie osobowości.
Na takie ujęcie kształcenia pozwala nam owo drugie, przywołane tu greckie słowo: peras. Wykształcony człowiek to ten, który nie tylko posiadł odpowiedni zasób wiedzy, ale wraz z ukończeniem studiów – przeszedł na „drugi brzeg”. Podkreślam ten czasownik, on bowiem ma tu kapitalne znacznie. Przechodzenie bowiem nie polega wyłącznie na zaliczaniu kolejnego semestru, ani na opanowywaniu coraz to bardziej złożonych „struktur poznawczych” (określenie J. Kozieleckiego), jakimi posługuje się człowiek tudzież wypełnianiu mózgu specjalistyczną treścią.
Powtórzmy więc za G.W. Allportem, formowanie dojrzałej osobowości, to przechodzenie:
od poczucia zależności do autonomicznych decyzji
od egocentryzmu do altruizmu
od świadomości przymusu / zwyczajnie, muszę/ do świadomości powinności /powinienem, bo jeśli nie ja, to któż?/
Zdolność osiągnięcie „drugiego brzegu”, wyrabiana w trakcie studiów, jest zatem potwierdzeniem ukształtowania się w pełni dojrzałej osobowości:
- świadomej swego PROPRIUM;
- która mimo ograniczeń spowodowanych przez czynniki genetyczne, przypadkowe i adaptacyjne w końcu odkrywa swoją Jaźń
- desygnującej podmiot – czyli kreatora i samodzielnego nosiciela istotnych wartości (P. Tillich)
Wniosek
Powyższe rozróżnienie pozwala sformułować nasypujący wniosek: najważniejszym celem kształcenia nie jest przekazanie wiedzy i wyrobienie specjalistycznych kompetencji (bowiem te ostatnie rozwinąć się mogą dopiero wraz z doświadczeniem), tylko formowanie dojrzałej osobowości; bowiem tylko taka osobowość będzie mogła znaleźć dla siebie miejsce w pokiereszowanym świcie.
Konkluzja
I po co całe te dywagacje, będące dzieleniem przysłowiowego włosa na dwoje ? Otóż po to, bym mógł sformułować jeszcze dwa końcowe stwierdzenia:
/1/ Tylko w pełni ukształtowany człowiek, o dojrzałej osobowości, jest w stanie wykorzystać nabytą wiedzę praktyczną w odpowiedni sposób.
/2/ Twierdzić, że „człowiek wykształcony” wcale nie musi oznaczać człowieka rozumnego/rozumiejącego – nie jest pozbawione sensu.
NB natrafiamy tu na swoisty paradoks językowy. Otóż synonimem określenia „rozumny” będzie „rezolutny”, natomiast antonimem – „rozumowy”.
PS
Kogo więc kształcimy, pyta profesor emeritus, rodem z innej epoki?
Kazimierz Rogoziński