Trwająca już ponad dwadzieścia lat reforma publicznej służby zdrowia nie doprowadziła do wypracowania zadawalającego rezultatu. Narzekania pacjentów są coraz powszechniejsze. Przypomina to permanentne reformowanie sytemu, na jakim zbudowany został PRL. Mówiło się wtedy, kpiąc z pozorów reformowania: reforma pro/forma….
Jest jeden, wydaje się prosty sposób, by wymóc na politykach skuteczne przeprowadzanie reformy publicznego sektora świadczeń medycznych. Wystarczyłoby zlikwidować klinikę rządową i zmusić politycznych VIP –ów, by leczyli się, tak jak, i tam gdzie, normalni ludzi, zagubieni w „szarej strefie” partnerstwa publiczno-prywatnego.
Kazimierz Rogoziński
Ama
2018-02-06 — 07:24
Dzień dobry,
ten „prosty sposób” powinien także zostać zastosowany na każdej innej płaszczyźnie, na której dochodzi do różnic w obsłudze (i usłudze) tzw. VIP-ów politycznych a zwykłych, przeciętnych obywateli.
W moim odczuciu politycy, którzy działają na szczeblu gminy czy powiatu powinni być możliwie blisko „przeciętnego Kowalskiego” (bo mają ku temu sposobność), jednak w rzeczywistości (nawet, a może zwłaszcza oni) wywyższają się często, bo „są kimś” w tej małej ojczyźnie. Nie ma na to mojego przyzwolenia, bo w moim swiatopoglądzie wszyscy ludzie są równi i zasługują na taki sam szacunek. W końcu jak zbudować poczucie wartości młodego człowieka, który od swojego włodarza jest w stanie usłyszeć, że „studia na Ekonomicznym w Poznaniu są ciężkie bo tam trzeba umieć matmę”. Czy takie potraktowanie z góry, założenie że ktoś nie ma wiedzy w danej dyscyplinie dobrze wpływa na odbiór władzy, która chwali się tym, że młodzież „jest naszą przyszłością”? Tego nie wiem, ale wybory (kolejne) zbliżają się wielkimi krokami, więc może warto zastanowić się dwa razy przy czyim nazwisku postawić krzyżyk (i jaki).
Pozdrawiam
Kazimierz Rogoziński
2018-02-08 — 20:04
Pani Amo !
Domyślam się, że koresponduję ze studentką, więc tym razem zaczynam bez emfatycznego „Szanowna Pani !”
Do dwu poruszonych przez Panią kwestii chciałbym nawiązać:
Po pierwsze, nic (już) na to nie można poradzić, ekonomia jest ekonomią matematyczną, bo to matematyka uratowała „honor” naukowy ekonomii, nad czym – jak widać – nie tylko ja boleję.
Po drugie, pisze Pani, że czekają Panią trudne wybory – domyślam się, że życiowe. Byłbym rad, gdyby lektura bloga okazała się pomocną w podejmowaniu trudnych decyzji.
Serdecznie pozdrawiam
K.R