Musiałem, niestety, z tym się pogodzić, że nie uzyskam z internetu żadnej informacji bez przedzierania się przez gąszcz reklamowych śmieci. Już panuję nad poirytowaniem, że ktoś – co chwila – pozbawiał mnie będzie możliwości uważnego wysłuchania czyjejś wypowiedzi. Ale ostatnio nad/aktywność operatorów sieci, czy raczej ich dezynwoltura przekroczyła granice mojej tolerancji.

Uruchamiam smartfona z zamiarem przekazania ważnej informacji, ale zanim wybiorę – znajdę adresata, bądź wpiszę jego numer, momentalnie wyświetla się ciemno-brązowa plansza. Pojawia się oczywiście po to, by – podsyłając mi jakąś bzdurę – przechwycić i zawładnąć moją uwagę; więcej, zaburzyć wcześniejszą intencję, która porządkowała tok myślowy. Bo oto zostaję pojmany w pułapkę ni to gry, ni to ćwiczenia sprawności umysłu:

– Ile kalorii ma pomarańcza ?

– Powiedz po hiszpańsku: Mam gorączkę

Owa wyprzedzająca ingerencja ma niewiele wspólnego z zachętą do samodzielnego myślenia. Raczej jest kolejnym dowodem tego, że już nie muszę inicjować kontaktów ze światem zewnętrznym, bowiem ZEWNĘTRZE przejęło inicjatywę i odpowiedzialność za komunikację. Z komunikatorów płynie pociecha: Nie trudź się, nie myśl – reaguj i odpowiadaj.

Kazimierz Rogoziński