W nowym prawie o szkolnictwie wyższym i nauce (ustawa 2.0) wyodrębniono 44 dyscypliny naukowe i trzy artystyczne.
Wcześniej, obowiązywała inna systematyka, w której wyróżniano: 8 obszarów, 22 dziedziny i 102 dyscypliny naukowe.
Radykalne novum wprowadzonych regulacji określić można jednym słowem: s y m p l i c y z m, którego skutki chciałbym prześledzić na dwu przykładach.
W efekcie reformowania nauki będącego de facto jej „dyscyplinowaniem”, ASTRONOMIA włączona została do „nauk fizycznych”. I zaczęły się protesty. Sprzeciw zgłosili nie tylko naukowcy, ale stowarzyszenia i organizacje skupiające miłośników astronomii; co ciekawe, nawet wydawcy czasopism….
Przy okazji przypomniano uczonym legislatorom, że astronomia, to nie tylko astro/fizyka, że badanie i obserwowanie kosmosu ma swój społeczny, jak również kulturowy wymiar (wystarczy przypomnieć chociażby Pitagorejską i Ptolemejską muzykę sfer, czy zrehabilitowaną przez C.G. Junga astrologię).
Kontr/reakcja okazała się skuteczna. Minister J. Gowin (NB filozof z wykształcenia) uległ. Astronomia będzie samodzielną dyscypliną naukową.
Dostrzegam tu podobieństwo do innej dyscypliny naukowej: Zarządzania. Dotychczas, pośród około stu dyscyplin, odróżniano dwa rodzaje Zarządzania. Umownie nazwać je można: „Zarządzanie ekonomiczne” oraz „Zarządzanie humanistyczne”. Jak nietrudno się domyślić, to ostatnie odnosiło się do organizacji nie/komercyjnych, czyli podmiotów sektora usług publicznych. Zgodnie z nową ustawą 2.0, będą tylko dyscypliny: ekonomia i (jedno) zarządzanie.
Łatwo można przewidzieć konsekwencje takiej regulacji.
Czy muszę wskazywać na społecznie i kulturowo negatywne skutki wprowadzonej regulacji, będącej decyzją administracyjną?
Wobec nasilającego się procesu przekształcenia ekonomii z nauki społecznej w naukę techniczną, likwidacja „Zarządzania humanistycznego” oznacza wyeliminowanie ostatniego przyczółka humanistyki. To jasne, ucierpi na tym sfera publiczna oddana w zarządzanie technokratom. Obok PPP (partnerstwa publiczno-prywatnego), w formule wypracowanej przez dr J. Kulczyka, umacniać się będzie zarządzanie zacierające różnice między biznesem a sektorem usług publicznych, eufemistycznie nazywane: NOWE PUBLICZNE ZARZĄDZANIE.
Inżyniera menedżerska nie napotka już żadnego oporu.
Wobec prymitywnych rozstrzygnięć legislacyjnych, sprzeciw ogłosić mogli jedynie naukowcy, ale się na to nie zdobyli, jako że sfera publiczna i dla nich stała się zawadą. Uznanie autonomiczności sektora usług publicznych popada bowiem w ewidentną kolizję nie tylko z obowiązującą monolityczną orientacją naukową menedżeryzmu, ale także ze skutecznie implementowaną przedsiębiorczością akademicką.
Warto odnotować, że – przy okazji – wyszło na jaw, jak wielkimi, wręcz spektakularnymi osiągnięciami mogą się poszczycić polscy astronomowie. A teoretycy menedżmentu? No cóż, im pozostaje, to, co praktykowali już wcześniej: będą latać do USA i szukać nowego P. Druckera, M. Portera, Vargo bądź Luscha….
Kazimierz Rogoziński