Calendarium.
18.05.2020.
Premier zapowiada, od tego dnia, kolejne – tym razem znaczące – poluzowanie ograniczeń (tzw. trzeci, przedostatni, etap). Uruchomione zostaną usługi osobiste (fryzjer, kosmetyczka, salony piękności), ruszy gastronomia i kawiarnie itd. „pod warunkiem przestrzegania ścisłych wytycznych sanitarnych”. Wznowione zostaną zajęcia na tych kierunkach, na których kształcenie wymaga udziału w zajęciach praktycznych, odbywać się też będą konsultacje z nauczycielami w szkołach.
Znamienne, że premier ani słowem nie wspomniał o dostępności do podstawowej opieki zdrowotnej.
* *
*
Trzy zaktualizowane metafory
- Era glacjalna.
Wprawdzie klimat się nam ociepla, ale nie zmienia to faktu, że wraz z pandemią nastaje nowa era glacjalna. Zaczyna nasuwać się lodowiec zamrażający naturalne relacje międzyludzkie. - Sieć.
Mimo wszystkim przypisywanym jej nadzwyczajnym znaczeniom, sieć – przede wszystkim służy do połowów. Cała pochodząca z zaciągu zawartość trafia do trowlera, gdzie poddawana jest procesowi obróbczemu, z zapuszkowaniem włącznie. - My home my castle
Płacę podatki, więc nie mam już żadnych zewnętrznych zobowiązań, ani też jakichkolwiek powinności. Mogę zamknąć furtkę i zaryglować drzwi. Łącza mają wystarczającą przepustowość, a kurier (obsługujący nasz rewir) zna numer mojego telefonu.
* *
*
Setki żaglowców (także „L’Astrolabe” i „La Boussola” *) rozbijały się o rafy koralowe; „Titanic” – o górę lodową – i tonęły. Można to zrozumieć: współmierność zderzenia z jego następstwem.
A tu nagle okazuje się, że potężna cywilizacja Atlantycka zadrżała w posadach z powodu kolizji z niewidzialnym wirusem.
I jak to wytłumaczyć ?
– – – – – – – – – – – –
* W 1785 roku wyruszyła na dwóch, tak nazwanych fregatach, francuska ekspedycja naukowa z zamiarem opłynięcia kuli ziemskiej.
* *
*
Czas pandemii zbiegł się z kampanią, poprzedzającą wybory prezydenta PR – najważniejszej „głowy” w państwie. Hasła głoszone przez kandydatów nijak się mają do skali problemów, którym – nie tylko my, Polacy – ale ludzkość, musimy stawić czoła. A tu, zamiast programu z wizją – który otworzyłby Polakom oczy na czyhające zagrożenia – „obiecanki cacanki”, zwyczajna „kiełbasa wyborcza” i „podjazdy” mające skompromitować konkurenta.
Krótkowzroczność tzw. programów wyborczych wskazuje na to, że kandydaci na „głowę” państwa polskiego również cierpią na powszechną przypadłość krótkowzroczności (ściśle, chodzi o myopię II, czyli zaślepienie doraźnymi potrzebami).
Spektakularnie potwierdza się, że kultura polityczna sięgnęła dna, natomiast „mądrość polityczna” stała się już tylko określeniem kabaretowym.
* *
*
Powyższej uwadze o krótkowzroczności polityków chciałbym przeciwstawić temat otwierający inną perspektywę, nie tylko czaso/przestrzenną.
Pandemia wymusiła wprowadzenie dość radykalnych ograniczeń w poruszaniu się i przebywaniu w „przestrzeni publicznej”. Wiele osób i całych rodzin przez ponad dwa miesiące właściwie nie opuszczało domu. Ta anomalia – to nie tylko hossa dla koncernu IKEA („odkryj uroki swojego domu”), czy operatorów sieci („wytrzymaj giga przepustowość”) – ale przede wszystkim utrwalanie nowego stylu życia.
Bez popadania w przesadę rzec można, że wraz z zarazą radykalnemu ograniczeniu uległ proces nomadyzacji, a zapoczątkowany został proces odwrotny: DOMESTYKACJI.
Zmiana jest godna odnotowania, ponieważ proces domestykacji, zapoczątkowany w neolicie, zaczął wyhamowywać, a w drugiej połowie XX wieku, nie tylko zastopował, ale wręcz się odwrócił. MOBILNOŚĆ – przestrzenna, zawodowa, środowiskowa… stały się wyróżnikiem nowoczesnego stylu życia.
Obserwowane i doświadczane aktualnie u-domowienie charakteryzuje się innymi cechami i inne też będą tego konsekwencje.
Tym razem środki i urządzenia techniczne (agd plus elektronika użytkowa) wywołują złudne przekonanie o samowystarczalności gospodarstw domowych. Nadto, kardynalny błąd polegający na traktowaniu samoobsługi jako działalności usługowej sprawia, że czynniki o techniczno-ekonomicznym charakterze kształtują nie tylko skrajnie samodzielny styl życia, ale utrwalać będą błędne rozumienie egzystencji. „Adamizm” – jak w nawiązaniu do Biblii, zwykło się owo zjawisko określać – jest ewidentnym fałszem.
Wie to każdy antropolog i socjolog.
Niesamowystarczalność – jest kardynalną własnością bycia, jako człowiek. Izolacja, u-domowienie wykluczają współ-bycie.
Niepokojem napawa fakt, że zafascynowanie technologią znieczula nasze reakcje na ten, w końcu nienormalny stan rzeczy. Język już nas oswaja z tą anomalią podsuwając – niewinne brzmiące określenie: d o m ó w k a (jak parówka, którą z łatwością daje się przełknąć, albo żarówka – żar okiełznany w szklanej próżni).
* *
*
Przypisywany ekonomistom materializm – jak każda generalizacja, dzięki uściśleniu – ujawnia pół/prawdę. Łatwo przecież wskazać, że klasyczna ekonomia (kapitalizm), niczym aksjomat, przyjmuje istnienie wymiaru nie-materialnego jako pre/determinanty procesów wymiany. Bowiem tylko przy takim założeniu można mówić o działaniu niewidzialnej „ręki rynku”.
Jakem ekonomista, jestem więc szczególnie uwrażliwiony na to, co niewidzialne i niematerialne. Nie tylko dostrzegam możliwość rozwijania abstrakcyjnej ekonomii, ale też w czasie zarazy konstatuję, że wraz z pojawianiem się niewidzialnego wirusa – jeszcze znaczniej rozszerzyła się sfera tego, co niewidzialne. Objawił się bowiem jej poza/manualny zakres.
Otacza nas niewidzialne. Pytanie czym jest: pustką, transcendencją, czy być może transcendentalną Jednią?
* *
*
Czytam: Sąd Najwyższy musi się zebrać, by wydać oświadczenie
„o nieważności wyborów prezydenckich z powodu…ich nieodbycia się”.
Hmm…
Jest oczywiste i wszyscy to wiedzą, że 10.05.2020 wyborów nie było, ale tylko SN może autorytatywnie orzec, że „nie doszło do skutecznego wyboru prezydenta”.
Już język powyższych sformułować uświadamia, w jakiej rzeczywistości żyjemy, odsłaniając tym samym nie tylko wynaturzenia biurokracji-administracji, ale absurdalność jej (wielu) poczynań.
Opisanej sytuacji nie należy mylić z powszechnie praktykowanym przez media celebrowaniem zjawisk pozornych, co stało się ich najważniejszą osiągnięciem i specjalnością. Kreowanie wirtualnej – fikcyjnej rzeczywistości nie nastręcza większych problemów. Jeśli tylko coś pokazali w telewizji, to wystarczy, by niepowątpiewalnie uznać, że istnieje w rzeczywiści.
Wskaźniki oglądalności są tego empirycznym potwierdzeniem.
Ale tym razem mamy do czynienia z prawdziwym wyzwaniem. Chodzi o to, by „czwarta władza” oficjalnie potwierdziła NIEISTNIEJĄCE.
Nader ambitny zamiar.
M. Heidegger dowiódł, że nauka nie jest w stanie rozstrzygnąć kwestii nicości, ponieważ ex definitione, zajmuje się tylko tym, co istnieje. Więcej, zajmowanie się nieistniejącym wstawia na szwank logikę.
Ale tych problemów nie mają najwyżsi sędziowie, w większość z tytułami profesorów.
Orzekanie o nicości w majestacie najwyższych uprawnień kojarzy się z kompetencjami braminów. I chociażby z tej racji, określenie „kasta sędziowska” znajduje uzasadnienie.
PS
Nie powinno więc dziwić, że zaprawieni w zmaganiu się z nicością sędziowie Sądu Najwyższego musieli poświęcić aż cały tydzień na intensywne obrady, by zgromadzenie ogólne mogło wyłonić pięciu kandydatów na stanowisko prezesa SN (nowej kadencji).
Kazimierz Rogoziński