Motto:

Dwuręki hominid zszedł z drzewa, aby zbudować ziggurat.
Szybko jednak uznał, że bardziej się opłaca konstruować machiny,
zwłaszcza oblężniczych.

autor

WSTĘP czyli SAMOUSPRAWIEDLIWIENIE

To, co zapowiada tytuł i dopowiada motto, może przerazić rozległością odsłaniającego się horyzontu poznawczego: nie-do-ogarnięcia. Więc się usprawiedliwiam. Artykuł ma dostarczać argumentów uzasadniających, dlaczego wraz z wykreślanym tu continuum, usługi sytuują po stronie Natury/Życia, a nie po stronie Materii/maszyny.

I. Refleksja retrospektywna

WPROWADZENIE

Wielorakie, a jednocześnie głębinowe związki Natury z Kulturą aż do końca XVIII wieku nie budziły żadnych wątpliwości. Upraszczając, powiedzmy, że dopiero J.J. Rousseau je zanegował i przeprowadził odmienną interpretację tej koincydencji.

Dowodził bowiem, że kultura nie tylko ogranicza, co wręcz wypacza czyste, naturalne i szlachetne skłonności człowieka. Jego przyrodzone uposażenie ulega systematycznemu wynaturzeniu zapoczątkowanemu przez edukację i nasilającemu się wraz z wejściem w życie dorosłe. Konieczność spełniania – obfitujących w sztuczności i pozy – różnych ról społecznych sprawia, że człowiek zatraca swą szlachetną naturę ulegając wyalienowaniu. A ponieważ aż  do końca XIX wieku elity całej  Europy mówiły i czytały po francusku, wrogością i podejrzliwością wobec Kultury przesiąknął cały korpus  humanistyki.

Ale w wyjaśnianiu zależności NATURA – KULTURA, jak zwykle, sięgnąć trzeba do źródeł – więc do antyku.

AGRI/CULTURA

Przestało nas dziwić, że w najpierwszym znaczeniu KULTURA pojawia się jako AGRI/CULTURA i dopiero Cicero oddziela drugi człon nadając mu autonomię. W ten sposób z prozaicznego łacińskiego czasownik colo, colui, cultum czyli: uprawiać, pielęgnować, kultywować, doglądać, czcić, zamieszkiwać… wyłania się rzeczownik o równie bogatych konotacjach. Zaiste, była to największa inwencja słowotwórcza Rzymian, którzy większość kluczowych pojęć (opisujących rezultaty aktywności człowieka) po prostu przejmowali z greki. A tu, o dziwo, natknęli się na lukę leksykalną.

Wszystkie te czynności kultywowania odnoszą się do pierwotnego związku człowieka z Naturą i prowadzą do tego, by przyroda stała się miejscem, w którym mógłby zamieszkać.

Rewolucja neolityczna to nie tylko początki aricultury, to także oswajanie dzikich zwierząt i – nade wszystko – matriarchat. Oswajanie, udomowianie, czuwania nad paleniskiem – to domena kobiety. Tak rodzi się domostwo. Kiedy wyewoluował oikos – pojawiła się oikonomia, a wraz z nią ekonom.

A więc, KULTURA jako kultywowanie.

„Ale natura kultywuje się sama, ukazuje się sama w kulturze uprawy. Uczy tego, co sama potrafi najlepiej”. Hojnie obdziela darami i obficie obdziela swą wiedzą”, pisze R. Brague komentujący Ksenofonta („Kronos” 2021/3).

Efektem urządzenia się człowieka w Naturze jest  nomos,  czyli porządek, obyczaj, prawo, zakon…który jednak tym różni się od wiedzy płynącej z Natury, że stale musi być nauczany; sam z siebie nie może się ujawnić, potrzebuje do tego artefaktów, kodeksów, rytuałów, mitów…

Gracy, uznawani są za twórców kultury śródziemnomorskiej (a właściwie europejskiej), chociaż nie znali słowa kultura. Zamiast tego, używali pojęcia techne. Na podkreślenie zasługuje konsekwencja Rzymian, których wybitnym przedstawicielem był Cicero, bo to dzięki niemu cultum swoim zakresem zaczęło obejmować umysł i ducha. Tak zrodziła się cultura animi, a także excolare animi, wyrastała nie z przeciwstawienia się naturze i chęci zapanowania nad przyrodą, tylko swoją autonomiczność nabywała dzięki kultowi mocy wyższych. Oderwana od uprawy ziemi, kultura stawała się troską, kultywowaniem tego, co należy do bogów.

Proces uwalniania kultury spod dominacji Natury w końcu doprowadził do tego, że – jak to wyraził P.S. de Laplace – „hipoteza Boga przestała być zbędna”. Wówczas mogła zatryumfować technika.

ROMANTYZM

Romantyczna  ambiwalencja tylko pogłębia dystans między Naturą a Kulturą, dodając  fascynacje i  lęki. Pomnikowym tego przykładem, do dziś, pozostają dla nas „Ballady i romanse”.

Ale, jeśli teraz pojawiała się tu jakaś antynomia, to – jest logiczne – że wcześniej musiała być symbioza.

CICERO PREKURSOREM

Jak się okazuje, opozycja: Natura – Kultura wyeksponowana przez Rousseau, ma swój starożytny antecedens. Polega on na oddzieleniu tego, co człowiekowi immanentne od tego, co obce. Takie rozróżnienie, niejako w gotowej postaci, wprowadza Cicero („Listy do Lucyliusza”), oddzielając: proprium to, co w człowieku jest jego własne od alienumto, co nieautentyczne, bo nabyte/narzucone przez uwarunkowania zewnętrzne. Jeśli nawet  uznać, że ta dystynkcja ma podstawy bardziej retoryczne, niż naukowe, to Rousseau mógł ją łatwo zaadoptować do swojego koncepcji.

NB nie tylko on. Ma ona też całkiem współczesne ujęcie, wyeksplikowane  przez Z. Freuda, jako Ego advers.  Superego ( z „bazowym” id). Jego książka pt. „Kultura jako źródło cierpień” właśnie owej opozycyjności dotyczy.

Tu natrafiamy na sedno problemu. Otóż znaczenie, jakie nadajemy członom owej ambiwalencji wyznaczając między nimi dystans – zależy od rozumienia conditio humana. A nowożytne jej rozumienie ukształtowane zostało w epoce Renesansu.

RENESANS

To, co w myśli antropo/filozoficznej pojawił się między Ciceronem a Abelardem tu pomijam, ponieważ to myśliciele Renesansu nadali „kondycji ludzkiej” znaczenie, które inspiruje nas do dziś.

Dla intelektualistów epoki Odrodzenia Natura – była to pojęcie wykraczające, jak byśmy to dziś powiedzieli, poza ekologiczne konotacje. To, co „naturalne” nie było jeszcze ograniczone do „przyrodnicze”. Jak pisze K. Pomian („Porządek czasu”, Gdańsk, 2021 ) Natura utożsamiana była ”z widzialną formą prawdy, dobra i piękna”. Była więc medium, w którym przejawiał się transcendentny wymiar rzeczywistości. Dlatego też dzieła tworzone zgodnie z Naturą mogły być uznane z piękne, do tego obdarzone walorem trwałości.

POZYTYWIZM

Oświecenie – to epoka wiary w potęgę rozumu i wszechmoc techniki. Za jej czołowe dokonanie należy uznać zredukowanie Natury do zasobów przyrody. Powstałe wówczas teorie, takie jak utylitaryzm (filozofia) i ekonomia (klasyczna),  jeszcze  tylko ten sztuczny podział utrwaliły. Właściwie, to już nie był rozdział, tylko separacja. Oderwanie człowieka od naturalnego środowiska i sprowadzenie Natury do surowcowego podłoża cywilizacji  technicznej, okazało się katastroficzne w skutkach.

Werbalne odzwierciedlenie tego schodzenia można by przedstawić tak:

Empirycznym  tego dowodem jest nie tylko zachwianie równowagi ekologicznej i obserwowane zmiany klimatyczne, ale dostrzegany coraz wyraźniej kres cywilizacji Atlantyckiej, która rozwinęła się w wyniku „wystawiania wszystkiego we władanie techniki”, a de facto rabunkowej eksploracji nieodnawialnych zasobów naturalnych.

Jak to trafnie wyraził Ireneusz Kania: „/…/ człowiek wobec Natury zachowuje się tak, jakby jej serdecznie nienawidził”.  (tegoż: Dług metafizyczny. Eseje i rozprawy, Kraków, 2021)

ROZZIEW

W XIX wieku utrwala się rozłączność między przyrodoznawstwem a humanistyką; czyli opozycja: materia advers. Życie.

Przyrodoznawstwo w początkowym okresie rozwoju (umownie przełom XVIII i XIX wieku) jest humanistyczne, ściśle: humano/centryczne. Jego rozwój zaczyna się bowiem od historii człowieka odtwarzanej jako historia naturalna. Dopiero osiągnięcia techniczne  pierwszej rewolucji przemysłowej wywindują fizykę na królową nauk, a jej metodologii nadany zostanie status wzorca wszechnauk. Odtąd, odnosząca spektakularne sukcesy fuzja matematyki i fizyki, zajmuje się zdegradowaną do materii naturą, natomiast humanistyka ex definitione –  boryka się ze skomplikowaną naturą człowieka. Wprawdzie w oby przypadkach nie szczędzi się odwołań do natury, ale nie jest to już  dawna Natura scalająca. Rzeczywistość okazuje się być nie tylko skomplikowana (co potwierdzają rozliczne specjalizacje naukowe), ale i dwudzielna.

Na pojawianie się zatrważających  skutków tej rozłączności nie trzeba było długo czekać. Dzieła  A. Schopenhauera zapowiadają, a  F. Nietschego – potwierdzają, nadciąganie zmierzchu humanistyki; bo czyż można naukowo (serio i odpowiedzialnie) zajmować się człowiekiem –  istotą z gruntu irracjonalną ?

W czeluściach powstałej szczeliny pogrążyła się Kultura; albowiem pozbawiona  została dawnego jej rozumienia i znaczenia,  jako duchowej spuścizny ludzkości. Jej miejsce zajął pluralizm multi/kulturowy i relatywizm – z moralnym włącznie.

REWITALIZACJA

Gdzieś od przełomu tysiącleci obserwujemy wyraźne nasilanie się rozbieżnych trendów, które wytyczające dwa wyraźne kierunki po/nowoczesności. Tym, co łączy jest REWITALIZACJA, albowiem  jeden  jest próbą powrotu do Natury, a drugi, przeciwnie, ignorując Naturę, zmierza w kierunku rewaloryzacji kultury.

Niestety, jak to staram się wykazać, oba procesy są przeciw-bieżne: ZA, a nawet PRZECIW” Naturze.

II. Odrabianie strat

POWRÓT DO NATURY

Odnośnie do pierwszego, czyli ANIMIZMU: podejmowane są starania odzyskania utraconej jedności człowieka z Naturą (która, tym razem, pojawia się jako bogini Gaja), a pośród nich najbardziej wyrazista jest chęć reanimacji animizmu. Rozpoznajemy go po przekonaniu:

„wszystko żyje,

wszystko ma duszę”

Pytanie: jaką duszę ? I czy kult Natury w czystej postaci nie jest powrotem do pogaństwa, w którym każdy wyróżniony fragment rzeczywistości ma swoją postać (drzewo, góra, rzeka…) – ergo, może stać się demonem lub bóstwem, albo siedzibą tychże mocy. Także zwierzęta – najbliższe człowiekowi – mają dusze; zatem człowieka od zwierzęcia odróżnia jedynie to, że jest bardziej  stadny i  że czasem coś pomyśli.

 Wprawdzie początki animizmu giną w mrokach prehistorii, ale jego rewitalizacja odwołuje się do naukowych podstaw, jakich dostarczają zdobycze  ewolucjonizmu i socjobiologia. Stąd wywodzi się fundamentalna teza, iż homo to przede wszystkim zwierzę (zoon, animal). Teza nie-do-podważenia, albowiem dowiedzione zostało, że, po pierwsze, człowiek więcej ma wspólnego z szympansem (98% genomu) niż aniołem; a po drugie, że współczesne społeczeństwo tworzą kohorty sytych „wilków” polujących na „czarne łabędzie”.

Wprawdzie wraz z taką wykładnią człowieczeństwa pojawia się nowe niebezpieczeństwo będące skutkiem pomylenia  animizmu z animalizmem, ale dla współczesnej humanistyki redukcjonistycznie wynaturzonej, nie jest to żaden problem, ponieważ anima eksplikowana jest przez animal.

UWAGA

Jak z powyższego wynika, nie wyjaśniam znaczenia  ANIMIZMU na gruncie religioznawstwa, gdzie pojęcie to opisuje autonomię (samoistność) duszy post mortem, ani Platonizmu, zakładającego metempsychozę,. Wykładnię animizmu lokuję na gruncie nauki, którą nazwałbym dwudziestowieczną antropologią ekologiczną.

ODWRÓT OD NATURY

Co zaś się tyczy drugiego nurtu, przeciwny Naturze jest ruch LGBT+, albowiem głoszona przezeń ideologia wychodzi od zakwestionowania znaczenia Natury i przyrodzonych cech człowieka. W ewidentnej  opozycji do  Rousseau, formułowana jest dość odważna teza, iż to kultura określa naturę człowieka.  Mamy więc do czynienia ze specyficznie rozumianym „determinizmem” kulturowym, który wyprowadzony zostaje z uprzednio  zdekonstruowanej kultury (dlatego to ostatnie słowo piszę z małej litery). Autokreacja – czyli profilowanie własnej tożsamości, zwłaszcza połciowej,  przebiega zgodnie z przyjętymi przez „kreatora” profilami preferencyjnymi, rodem z subkultur.

Na pierwszy rzut oka, mogłoby się wydawać, że mamy do czynienia z wyraźną rehabilitacją i dowartościowaniem  Kultury. Nie jest to jednak antyteza korygująca wspomnianą tezę Rousseau, ponieważ zarówno natura, jak i kultura –  poddane reinterpretacjom – nabierają dziś innego znaczenia.

Dziś kultura dlatego jest ważniejsza od natury, ponieważ jest kulturą libertyńską, oczyszczoną z jakichkolwiek uświęconych tradycją wartości  czy – odwołujących się do nich – wzorów zachowań. Absolutyzacja wolności skutkuje fetyszyzacją samorealizacji w wymiarze jednostkowym oraz uroszczeniem do niczym nieograniczonego przenoszenia „norm” z subkultur na poziom ogólnospołeczny.

Jeśli uznać, że Demos niezmiennie żyje wyłącznie własnym życiem, to  już nie naturalnym, tylko  życiem koniunkturalnym. Środowisko życia kształtuje za pośrednictwem reprezentacji partyjnej, czy też dzięki mobilizacji ad hoc tworzonych „ruchów”. Nabyte, albo też przyznane sobie prerogatywy pozwalają partiom i ruchom społecznym  nie tyle negocjować, co negować znaczenie i zakres  dotychczasowych norm kulturowych, moralnych i prawnych. Tempo i zasięg tych zmian tudzież  ich radykalizm, zależą od siły wsparcia ze strony  „ośrodków wpływu” – czyli centrów  opanowanych przez „sterników świadomości”. Ponieważ nie ma naturalnych wspólnot, poznikały również trwalsze wzorce kulturowe niegdyś w nich obowiązujące. Pozostała już tylko legislatura: negocjowanie, procedowanie, głosowanie, konsultowanie kolejnej nowelizacji… Kultura (rozparcelowana na  subkultury) już nie zniewala, jak mniemał  Rousseau, tylko wyzwala; a ponieważ sprowadzona została do wspomaganych technicznie aktów czystej „samokreacji” – stała się „medium” pozwalającym dowolnie przekształcać skostniałą „naturę” ludzką.

Autokreacja  jako spełnienie marzeń o nieograniczonej wolności.

Absolutyzacja  proprium  sprawia, że żadne ograniczenia, zwłaszcza przyrodzonej proweniencji nie wchodzą w rachubę. Jednostkowa tożsamość jest  pochodną samo/realizacji;  wyłącznie – spełnionym projektem autorskim. Nie dziwi więc, że człowiek późnej po/nowoczesności to homo deus – chociaż…

Jego „poczęcie” wypada przesunąć o wiek wcześniej; o czym mi przypomniała aria Pasterza z pierwszego aktu opery „Król Roger” (muzyka K. Szymanowski, słowa J. Iwaszkiewicz) „Mój bóg jest piękny jako ja” .

REFLAKCJA

Wobec tak zarysowanego stanu rzeczy, warto podjąć próbę mającą na celu  zebrać w jeden splot porwane wątki. Nawet jeśli zostanie to uznane za rozrywkę intelektualną, to tym bardziej wypada podumać ! Nigdy nie można ustawać w odkrywaniu „prawdziwej natury” człowieka, zwłaszcza w czasach zamętu wyłaniających się po/post wszystkim. A takich czasach  przyszło nam żyć. Trzeba tytułową  zależność: Natura – Człowiek – Kultura –  przemyśleć raz jeszcze.

III. Sztuka w pieleszach Natury

INSPIRACJA

Inspiracja – wyznam, że silna –  do podjęcia takiej właśnie refleksji pochodzi z książki Johna. E. Gardinera o J.S. Bachu. Ku mojemu zaskoczeniu, sir Gardiner – poza opisem traumy pozostałej w Saksonii po koszmarach wojny trzydziestoletniej, pierwszy rozdział swej monografii zaczyna od  zobrazowania środowiska naturalnego ojczystego Landu kompozytora. Lasom Turyngii poświęca osobną uwagę, imaginując, jak będąc chłopcem,  wystarczyło żeby mały Johann Sebastian tylko wyszedł z rodzinnego domu w Eisenach, i przechodząc przez Fleischgasse, mógł zaszyć się w gęstwienie lasów. Otaczały one nie tylko miasto, ale porastały gęsto otaczające wzgórze,  z  dominującym nań zamczyskiem – Wartburgiem. To w nim M. Luter spędził dziesięć miesięcy przymusowego odosobnienia. Pomimo zniszczeń wojennych Turyngia nadal pozostawała krainą  bogatą w archeologiczne świadectwa przeszłości, ale też zanurzona w krajobrazie ukształtowanym przez święte miejsca, rzeki, lasy, wzgórza…

Zaczynać analizę życia i dzieła genialnego kompozytora od zarysowania środowiska naturalnego (bo standardem jest zaczynać od – kulturowego), to interesująca i unikatowa intuicja wypowiedziana przez angielskiego muzyka i muzykologa. Ta erudycyjna próba polegająca na wyprowadzeniu idiomu muzyki Bacha również z naturalnego kontekstu –  budzić powinna uznanie, wszakże pod jednym warunkiem, wymagającym podkreślenia.

Będąc ortodoksyjnym luteraninem (albo luterem, jak zwykł mawiać J. Pilch) dobrze obeznanym z teologią reformacji, Bach musiał być świadom, że Natura emanuje prawdą i pięknem w stopniu nie mniejszym, niż Objawianie.

Turyngia sąsiaduje z Saksonią. Niewiele ponad sto kilometrów od Eisenach ( jadąc przez Weimar) położony jest Naumburg.

To skojarzenie przypomina o prawdziwym zauroczeniu pięknem przyrody, jakiemu ulegał młody F. Nietzsche zamieszkujący w internacie gimnazjum w Pforta koło Naumburga. Szkoła mieściła się w zabudowaniach opactwa pocysterskiego, a cysterskie lokacje były nie tylko gruntownie przemyślane, ale też genialnie usytuowane. Piętnastoletni Fritz prowadzi „Dziennik”, i zapisuje w nim doznania wyniesione z wypraw w okolicy Nauburga, spacery po na Weinbergu, zamieszcza wiersze pełne zachwytu nad florą doliny Sałowy. To w Pforta czyni znamienne wyznanie: „O, Boże, dlaczego dałeś mi  serce, które sprawia, że cieszę się i raduję wraz z naturą”.

Godziny spędzone przez obu geniuszy w lasach Turyngii i Saksonii, były dla rozwoju obu geniuszy tak samo ważne godziny zajęć w salach szkoły ?

O ile w przypadku Bacha dopiero głębokie wchłania się w jego muzykę (zwłaszcza kantaty) pozwala Gardinerowi odkrywać wpływy Natury, to w odniesieniu do Nietzschego ten wpływ jest wyraźnie dostrzegalny w jego twórczości. Jak pisze W. Tatarkiewicz: „ Hasło życia było motywem, który od początku do końca kierował filozofią Nietzschego” [Hist. filozofii, t.3. s. 168). Na gruncie naturalizmu rozwijanego przez Naumburczyka, człowiek  traktowany jest jako integralny komponent Natury.

ITALIA

Związki:  Natura –  człowiek można ukazywać na wiele sposobów.  Potwierdzać ich występowanie cytując wypowiedzi znanych osobistości,  czytając ich biografie, sięgając po działa sztuki. Można też – jak Romano Guardini – odkrywać te związki w … krajobrazie. Przybywając zza Alp (Transalpinum) Guardini ulega wprost zauroczeniu pejzażem północnych Włoch. Kontemplując piękno krajobrazu znad jeziora Como widzi, jak „natura stała się kulturą”. Swym zachwytem dzieli się pisząc  dziewięć listów do przyjaciela (które ukażą się jako publikacja książkowa w 1927 roku).

W trakcie pieszych wycieczek wokół jeziora Como obserwuje i podziwia: sposób przeprowadzenia dróg, zmysł zakomponowania ogrodów i tarasów widokowych, kunszt rękodzieła godny miana sztuki. Bogactwo form natury, kształtów, barw, dźwięków… tworzy jedyną w swoim rodzaju HAROMIĘ – zestrojoną z wzorcami ludzkich zachowań i egzystencją.

Poczynione obserwacje nasuwają myśl, że w ten sposób powstały dwie cenne rzeczy: (po pierwsze) „ukształtowane człowieczeństwo, przechodzące w coraz bardziej rozwinięte formy /…/ dostrzegania, posiadania, zamieszkania, myślenia, planowania i tworzenia. (po drugie) przyporządkowane do tego ukształtowane dzieło – dojrzałe, pełne stworzenie, pełene nie liczbą, ale intensywnością. (list siódmy)”.

Jaką była Kultura, która to wszystko stworzyła i ogarnia?

„Kultura tak szlachetna, a zarazem tak oczywista, tak – nie mam na to innego słowa – naturalna ! Przesycona formą i duchem, a jednak prosta. /…/ Kultura, która stała się naturą… Nie wiem skąd mam brać słowa, aby wypowiedzieć ten świetlisty cud, który – o ile nim żyjemy – staje się czymś tak samo oczywistym jak powietrze i słońce. Jest to atmosfera, która wszystko otula; rytm, który we wszystkim wybrzmiewa; sposób bycia, w którym kwitnie człowieczeństwo” (list pierwszy).

Jednakże na ten „świetlisty cud” kładzie się złowieszczy cień. Przyjeżdżając z Niemiec, mógł bowiem, tym wyraźniej, dostrzec, jak „maszyna wdziera się do kraju, dotąd przenikniętego kulturą”.

Z nieukrywanym żalem, ale też i trzeźwym osądem podaje przykłady, jak  dotychczasowa Kultura zastaje wy/naturzona przez zmechanizowaną sztuczność. Mimo rozliczne negatywne  osądy nowej rzeczywistości, Guardini jest jednak optymistą. Wierzy, że nadchodząca nowa cywilizacja otworzy szerzej wewnętrzną przestrzeń do: „ wyciszenia się, do przejścia od pośpiechu do skupienia /…/ dzięki czemu ujawnić będą się mogły „właśnie te siły: gwałtownego wzrostu, wewnętrznego otwierania się i kształtowania się formy wszystkiego…” (list ostatni).

I Trzeba przyznać, że w tych przewidywaniach się nie mylił. Trzecia, a zwłaszcza czwarta rewolucja technologiczna rzeczywiście skutkują kształtowaniem się nowej formy wszystkiego, coraz to mniej ludzkiego.

IV. Inny wymiar Natury

STWORZENIE

Przez tysiąclecia  za oczywiste uznawano, iż Natura to podstawowa składowa STWORZENIA. Warto po to zapomniane pojęcie sięgnąć, po pierwsze, dlatego ponieważ pozwala odtworzyć dwudzielną strukturę bytu, czyli: materię oraz tę ważniejszą „resztę”, którą A-T. Tymieniecka nazywa jednością-wszystkiego-co-żyje. Po drugie, ze względu na konstytuującą je, nieco inaczej uporządkowaną zawartość :

STWORZENIE:

materia → wszechświat

natura → biosfera

człowiek → kultura

W efekcie, możliwe się staje nie tylko uporządkowanie bytu, ale równoczesna jego hierarchizacja. Jest bowiem niepowątpiewalne, że

STOWRZENIE  jest dziełem Kreatora.

Jednakowoż sama kreacje nie jest aktem jednorazowym; Życie (będące esencją Natury) posiada również zdolności twórcze. Tak, Życie jest twórcze, może dlatego – na poziomie nano – niesymetryczne.

 

Natura jest nie tylko naturata,  ale jest też tworząca – natura naturans; jest twórcza, ponieważ stwarza formy

Materia jest bierna, poddawana przekształceniom rozpiętymi między ekstremami:

od skrajnej kompresji do rozproszenia

 

W wyniku zdublowania (się) pozytywizmu z pierwszą rewolucją przemysłową, nowoczesna refleksja naukowa – staje się myślą nie tyle „utylitarną”, co „techniczną”. Na gruncie nauk ekonomicznych  powstaje i utrwala się dystrakcja, prowadząca do wydzielenia z Natury materialnych zasobów/surowców. W ten sposób wyodrębniło się współczesne rozumienie przyrody,  a raz z nią przyrodoznawstwo. Nie tylko utworzyło ono  jednolity kompleks obejmujący: poznanie – metodę  – zasób – przetwarzanie – wartościowanie, ale też zniosło rozgraniczenie między przyrodą nieożywioną a ożywioną.

W efekcie, znika nie tylko kultura agrarna, ale też rolnictwo – przekształcone w produkcję rolniczą (łącznie z produkcją zwierzęcą, czyli zootechniką).

Z tych gruntownych przekształceń, wyłonić się musiała nowa rekonfiguracja rzeczywistości, zwłaszcza społecznej. Nowe jej ukształtowanie (resp. rozczłonkowanie) spowodowało, że zamieszczona wyżej struktura (byt  jako STWORZENIE)  zawierająca się dotąd w trzech kompleksach (jak wyżej), uległa dalszemu rozczłonkowaniu  na cztery (jak niżej) składowe. Tym razem powinno się je odczytywać  od dołu go góry:

STWORZENIE:

Kultura wytworzona przez człowieka

powoduje uduchowienie animal rationale

Natura – animuje kulturę

Przyroda – zasilająca cywilizację

Materia – eksplorowana przez fizykę i technikę

Raz jeszcze zaznaczyć należy, że powyższa konfiguracja tworzy strukturę pionową, czyli hierarchiczną.

HIERARCHIA

Jest ona jedną, z bardzo ważnych konsekwencji powyższej strukturyzacji.

Otóż, nakładające się na siebie kolejne „warstwy” utworzyły hierarchię –  i co istotne – wraz z pionowym uporządkowaniem, wytyczony został  kierunek WERTYKALNY. Jak – powstały w ten sposób – „spionowany” stan rzeczy rozumieć ?

Tu pojawia się komplikacja, spowodowana tym, WERTYKALNLIZACJA  nie oznacza linii pionowej, ani nie wyraża fizycznego ruchu: w górę/w dół, tylko wznoszenie, jako odrywanie się od „poziomu”. Dzięki temu możliwe się staje wyraźne odróżnienie WZNOSZENIA od  OPADANIA

WZNOSZENIE

Chcąc zrozumieć czym jest WERTYKALIZACJA, należy ją oczyścić z fizykalnego kontekstu i odnieść do EGZYSTENCJI; wówczas zgodnie z obowiązująca wykładnią oznacza wykraczanie, wznoszenie się ponad materialne i biologiczne ograniczenia. Wysiłek dochodzenie do bycia w pełni człowiekiem jest właśnie wspinaniem, jest TRANSCENDOWANIEM, z dolnego poziomu na coraz to wyższy; z/od materialnego substratu i naturalnego podłoża, ku… (Ku czemu ? racz szanowny Czytelniku samodzielnie uzupełnić wielokropek).

Oczywiście, w  tym wspinaniu (się) zdarzają się potknięcia i upadki, które zazwyczaj mobilizują do wzmożonego wysiłku. Zachęta płynie ze strony emanacji dostrzeganych w Naturze tudzież atraktorów pochodzących od Wartości (Kultura).

Na ruch zstępujący – emanacji, człowiek odpowiada ruchem wstępującym – sublimacją, której zwieńczeniem jest afirmacja.

OPADANIE

Spadanie staje się ruchem/kierunkiem dominującym, kiedy egzystencja przekształca się wegetację. Chcąc wskazać na przyczynę, zmieniam – na moment – słownictwo. Będę się teraz posiłkował terminologią adekwatną z poziomem opisywanych zjawisk.

Dominującą siłą jest tu bowiem grawitacja, rozumiana jako przyciąganie materii, powodujące zakrzywienie życiowej czaso – przestrzeni. Ściśle biorąc jest to grawitacja napędzana konsumpcją, czyli automatyzmem generującym impuls:

brak → zaspokojenie → brak…

Jakkolwiek występują oba ruchy równoległe [↓ ↑], to jednak grawitacja przeważa. Totalna homogenizacja, jako ruch po linie poziomej, z łatwością ulega przegięciu, dlatego opadamy osuwając się po równi pochyłej.

Również M. Heidegger („Przezwyciężenie metafizyki”) opisuje animal rationale właśnie odwołując się do obu przeciwnych ruchów: opadanie w dół ku zwierzęcości oraz wznoszenie się ku rationis. Jak konstatuje  – niestety – „popęd zwierzęcości i ratio człowieczeństwa stają się identyczne”. Dzięki temu uzyskujemy wyjaśnienie, dlaczego ludzkość weszła w fazę schyłkową.

V. Procesy de/naturalizacji i ich skutki

ZEWNĘTRZNOŚĆ ZHOMOGENIZOWANA

A w takim razie, czy jeszcze coś pozostało z Natury, jak ją rozumiał Ficino, Vico czy „stary” Goethe? Niewiele.

Niegdyś, dociekanie tajników Natury dostarczało odpowiedzi na pytanie o naturę wszechrzeczy, a w przyjętym sposobie i zakresie wyjaśniania mieściła się  również conditio humana. Wyprowadzane zasady dobrego życia osadzone były na naturalnych podstawach, uzyskując tym samym uniwersalną legitymizację.

Od kiedy Natura stała się przyrodą i przyrodoznawstwo uniwersalną wykładnią wszystkiego – pojęcie: „naturalne” wyrugowane zostało z  domeny badań naukowych.

PRZYRODOZNAWSTWO rozumiane jako „kompleks” organizujący rzeczywistość współczesnych społeczeństw, wprowadziło i utrwaliło orientację wyłącznie zewnętrzną, w dwojakim znaczeniu.

Po pierwsze, każde badanie naukowe rozpoczyna się od gromadzenia danych empirycznych; a po drugie, wnioski z badań nie tylko potwierdzać powinny przyjętą tezę, ale prowadzać finalnie do praktycznego  zastosowania wyników badań. Ukształtowane wedle tego schematu nasze myślenie jest zaprzeczeniem tego, co niegdyś trafnie wyraził Goethe:

Co zewnątrz dobre,

ma sens wewnętrzny

Niestety, ten „sylogizm” już się zdezaktualizował. Potwierdzenie przydatności/użyteczności badań wystarczy;  pytanie o sens już nie mieści się w obszarze zainteresowań przyrodoznawstwa. W myśleniu racjonalnym – czy coś jest rationabile – rozstrzyga się stosując kryterium: utile.

Nie tylko filozofia, ale cała humanistyka stały się zewnątrz-sterowalne; dziś jedynie utile uzasadnia sensowność wszelkich dokonań naukowych, bez prześledzenia wewnętrznych konsekwencji (dla) bycia istotą ludzką. Naukowiec, konsument czy inwestor to człowiek wydrążony.

Dawne rozumienie Natury wskazujące na jej głębokie oddziaływania na psychikę i duchowość –  odchodzi w niepamięć. Niegdyś wierzono, że poszczególne jej  obiekty reprezentują jakąś nadzwyczajną świętą moc, a jako całość Natura – jest samą Doskonałością i emanacją Logosu. Doświadczenie działania jej mocy uznawane było za podstawę narracji mitologicznych i wierzeń religijnych. Hamowało też zapędy badaczy. Symbiotyczne, ale też ożywcze  przenikanie tej mocy do Kultury traktowane było jako potwierdzenie harmonijnego zestrojenia obu kosmosów (makro– z mikro-, oraz vice versa).

Deus sive Natura jak twierdził Spinoza.

Bóg w Naturze, Natura w Boguo czym był przekonany Goethe.

Tak można było pomyśleć jeszcze dwieście temu. Ale to/tak było i minęło.

Kiedy przyrodoznawstwo zawładnęło Naturę, dla homo sapiens nastała era homogenizacji.

SZACUNEK STRAT

Bezpowrotnie przeminęły eony, kiedy z mocy Natury – jej przyrodnia „siostra” – Kultura, czerpała również swą żywotność. Ale też to, co wypracowała  Kultura  – zwrotnie – służyło pogłębionemu zrozumieniu Natury.

Niegdyś siedliska, jakie zamieszkiwał człowiek nasycone były toposami orientującymi go wertykalnie. Dziś w zhomogenizowanym świecie, nie tyle wypełnionym, co przepełnionym technicznymi gadżetami/Ersatzami – siły grawitacji, powodujące spłaszczenie, zepchnęły nas na równię pochyłą.

Sprofanowana Natura i spreparowana w zasób/surowce już tylko szczątkowo (więc nieprawdziwie) wypełnia współczesne imaginarium jako Schlagwort  na transparentach „Zielnych”, a najczęściej jako sentymentalna „tapeta” na podręcznych ekranach.

Ale nie zniechęcając się, niczym paleontolog, kontynuuję poszukiwanie trwalszych  śladów wielorodnego wpływu Natury na Kulturę.

VI. Spóźniona rewaloryzacja

REKONSTRUKACJA CECH

Snując dalej tę refleksję, wypada dodać, gwoli udokumentowania, poszerzoną  – a nie zredukowaną – charakterystykę Natury.

֎ Natura to niewyczerpana skarbnica obrazów i form przestrzennych, procesów i zdarzeń, które bez większego przetworzenia tworzą gotowe wzory, przedstawienia, rysunki, totemy, amulety … „rodotwórcza natura odwzorowuje pewne niewidzialne pierwiastki racjonalne w widzialnych, rodzonych przez siebie kształtach” (Jamblich).

Ich koncentracja/kondensacja przestrzenna tworzy fundamenty, na których wyrastają toposy – owe słupy milowe wyznaczające dzieje ludzkości.

֎ Cykle natury – jako podstawowy schematem wyjaśniający:

Ruch wznoszący

Narodziny – wzrost – dojrzałość – obumieranie – śmierć i … ponowny wzrost. „ Każdy cykl zawiera bowiem dwie fazy: wznoszącą i opadającą” (K. Pomian). Od kieratu sansary, przez obrzędowość misteriów po marketingowy cykl życia produktu.

Ruch okrężny

Analogia: „kosmiczny porządek niebios porusza się ruchem okrężnym /…/ i prowadzi wirujące okrężnie elementy/…/; sprawia, że krańce łączą się z początkiem”. (tenże sam Jamblich). CYKLICZNOŚĆ jako uniwersalny schemat, wykorzystany również w konstruowaniu spirali hermeneutycznej. Badacz niby wraca do punktu wyjścia, ale mądrzejszy o to, co zrozumiał zatoczywszy  koło.

֎ Nadzwyczajna witalność przejawiająca się tym, iż nawet po największych kataklizmach Natura nie-forsownie odzyskuje stan równowagi; zatem dynamiczna homeostaza ma swój naturalny wzorzec i odpowiednik.

֎ Natura jako obraz całości tudzież jedności, albo – całościowej jedni. Człowiek – postrzegany jako mikro-kosmos podlega działaniu tej samej mocy, co makro-kosmos. Antropomorfizacja była więc zrozumiałą konsekwencją  tego zespolenia. Oczywiście Boski Logos nie zawsze musiał mieć twarz człowieka, natomiast intellegibilność wszechświata zapewniała krążenie myśli zdolnej odczytywać znaki ukryte w Naturze. Dzięki temu człowiek mógł swoim intelektem objąć całość istniejącego.

֎ Natura – upostaciowienie mocy przewyższającej człowieka.

֎ Natura jako zasłona/parawan między Bogiem a człowiekiem; „ekran”, na którym rozpoznać można ślady Logosu.

֎ Morze, woda, pustynia, drzewo, góra, kamień, czakram … a zwłaszcza ogień, który – zgodnie z mitycznym przekazem – po połowie należy do Natury i Kultury… Wszystkie te elementy tworzą symbole, z nich wyrastają toposy, a sumarycznie/synergicznie – powstaje osnowa Kultury.

Powtórzę: zawłaszcza ogień…i przypomnę, że w micie Prometejskim, zapominamy, że tenże wysłaniec bogów, realizując swoją misję, odwiedził nie tylko kuźnię Hefajstosa, ale też uszczknął Atenie skarb– nie tylko ekonomicznej mądrości.

֎ Dopóki człowiek nie podjął skutecznych działań technicznego i cywilizacyjnego okiełznania Natury, dopóty prawdą było, co głosiła starożytna sentencja:  Medicus curat, natura sanat/salvant. Medycyna naturalna, zepchnięta dziś gdzieś na obrzeża chemioterapii pozwala najdobitniej  uświadomić dystans, jaki się pojawił między Naturą a człowiekiem.

CYKLICZNOŚĆ UNIVERSUM

To zdumiewający, niewyobrażalny cykl R. Penrose’a: Conformal Cyclic Cosmology [CCC], w którym kosmologia opisuje dwa uniwersalne cykle prowadzące do narodzin kolejnych wszechświatów.

Cykl pierwszy: Wielki Wybuch – rozszerzanie się – ekspansja – zapadanie – ekstremalna punktowa kondensacja – kolejny „wielki wybuch”…

Cykl drugi – wertykalny – zamiana materii („przerabianej” przez gwiazdy, super nowe, czarne dziury…) w energię.

Zrozumienie skomplikowanych zależności ujętych w teoretyczny model  CCC (kosmologia, astrologia, mechanika kwantowa, fizyka cząstek elementarnych…) leży  poza moimi możliwościami intelektualnymi. Jeśli ośmielam się o  tej genialnej koncepcji wspomnieć, to dzięki słowu: konformatywna, bowiem łacińskie con/formo – to czasownik opisujący akt twórczy; stąd conformator – znaczy twórca.

Ergo: zgodność, jednomierność obu cykli osiągana w punkcie ich przecięcia czyż nie skutkuje aktem Kreacji ?

CYKLICZNOŚĆ LUDZKA

Wnikliwa analiza kantat J.S.B. a zawłaszcza – ich systematyczne wykonywanie „z niedzieli na niedzielę”, pozwoliło Gardinerowi nie tylko potwierdzić, ale doświadczyć najgłębszych wymiarów duchowości, z jakich utkana jest muzyka – zwłaszcza kościelna – lipskiego kantora. W przywoływanym tu muzycznym kontekście, niesłabnący podziw budzi harmonijna triada, zestrojona w sposób naturalny:

słowo Boże – słowo poety (tekst) – ton/dźwięk

NB jak zauważa Gardiner, to właśnie Słowo,  zajmuje centralną/wyróżnioną pozycję w tej triadzie.  A literalnie uzasadniając to znaczenie,  Słowo  jest zwiastunem: eine Gnade. W ten sposób w jedno scalają się trzy cykle: kosmiczny, przyrodniczy/naturalny oraz liturgiczny;  do których dołącza von Gottes Gnaden (z Bożej łaski)  cykl czwarty: egzystencjalny.

Cykliczność umożliwia doświadczenie dwojakiego rodzaju czasu, dobrze znanego kulturom agrarnym. Używając znanych greckiej określeń, można to doznanie opisać tak: na przebiegający/upływający liniowo chronos nakłada się kairos – zakrzywiający w okrąg czas linearny i podkreślający wyjątkowość Początku i Końca cyklu; punktujący jednocześnie przebieg dni/momentów odświętnych. W ten sposób odtworzona zostaje – jak to ku naszemu zaskoczeniu formułuje  Gardiner – „prosta idea nieuchronnego postępu od początku do końca, a stamtąd – do nowego początku”. „Prosta idea” choć zakrzywiająca myślenie, albowiem najważniejszy sposób wydarzania się sacrum  – ŚWIĘTO –  to moment, kiedy Koniec spotyka się z Początkiem.

Konkluzja przejściowa:

Między  linearnością (historyczną) a cyklicznością (kosmo-organiczną) może dochodzić do „kolizji”. Powstający w ten sposób punkt przecięcia ujawnia się INNY wymiar rzeczywistości. Ze  wstrząsu doświadczonego  w punkcie numinotycznym – budzi się pneumtikos.

VII. Autonomiczność Kultury

Przytoczone wcześniej, wielorakie związki Kultury z Naturą wymagałyby jakiegoś syntetyzującego akapitu. Jego dodanie nie jest jednak prostą sprawą. Ową trudność tłumaczy to, że nie ma jednej powszechnie akceptowalnej definicji Kultury. Każda taka definicja wyraża – mniej lub bardziej wyraźnie – (niekiedy radykalnie  odmienne)  stanowisko badacza.

Więc sporządzanie w tym miejscu czegoś w rodzaju przegląda definicji Kultury ( a jest ich więcej niż sto) mijałoby się z celem tego artykułu. Ale z tej wieloznaczności  – rozlewającej się w rozliczne opcje i szkoły – wynika ta korzyść, że mogę zaprezentować moje stanowisko, idąc po śladach pozostawionych przez: Plotyna, Pico della Mirandolę, Vico, Goethego, Ruskina, Morrisa, Miłosza…

ŚLADY

ά/ Jeśli w ich tropieniu posłużyć się modelem triangulacji, to z poziomych związków: Natura < – > człowiek (jako podstawa trójkąta), na wierzchołek wydźwignięta została ↑ Kultura, uzyskując tym samym autonomię. Jako cultura animi  jest zdolna rozświetlać mroczność spoiwa psyche człowieka z materią ożywianą/nieożywioną.

β/ U niektórych naukowców (jak G. Simmel) proces wyłaniania (się) Kultury określny jest tyle lapidarnie, co jednoznacznie mianem autotranscendencji  Życia.

γ/  Filtrując i przekraczając Naturę, Kultura odsłania cudowność Życia. Wprawdzie zostaje  ściśle związana  z Życiem, ale nie jest to zależność służebna czy podrzędna. Kultury nie można podporządkować wymogom życia. Kultura nie służy przetrwaniu; dla człowieka –  przetrwanie, to wegetacja. Dlatego człowiek wymyślił  cywilizację (zwłaszcza techniczną) wraz z gospodarką, a ponad nimi wykreował Kulturę wysoką.

NB tu warto zaznaczyć, że między gospodarką zdominowaną przez technikę a Kulturą niegdyś rozciągała się przestrzeń społeczna/publiczna zarezerwowana dla usług. Tak przynajmniej było do początków XXI wieku.

δ/  Kultura, pomimo swojego organicznego związku z życiem nie jest wykwitem naturalizmu: jest odpowiedzią jaką SOPHIA udziela Życiu. Albowiem Życie odrywając się od biologicznego podłoża (wymuszającego przystosowanie i rozród) – uzyskawszy świadomość –   poszukuje drogi prowadzącej od wegetacji ku egzystencji. Egzystencja natomiast staje się transcendowaniem, ponieważ spełnia się w urzeczywistnianiu Wartości.  W tej wertykalnej perspektywie,  Kultura przestaje być celem, a staje się środkiem umożliwiającym głęboką przemianę podmiotu, jest „medium”, które otwiera człowieka „na więcej”… na większą liczbę możliwości. (E. Mounier)

ε/ Kulturze należne jest…  (jej) kultywowanie, jako: posiew – nawożenie – wzrost – żniwa. Dlatego twórca Kultury to cultor (co  znaczy: oracz), który świętując – przyobleka szaty kapłana bądź hierofanta.

ζ/ Stając się Geisteskultur (Kulturą wysoką), Kultura kumuluje i przynosi  przekaz religijny będący obietnicą lepszego Życia w innym świecie, Innym, z racji:

  • nadziei osiągnięcia prawdziwej pełni Życia
  • szansy wyrwania się z nicości, jako wiecznie tego samego

η/ Kultura jest więc rozumiana jako „wybijanie się” Ducha ludzkiego na daną mu (potencjalnie) wielkość. Do osiągnięcia tej wielkości prowadzą dwie główne drogi i trzecia, mniej uczęszczana:

  • Droga moralna, czyli samodoskonalenie moralne. Powołując się na wybitnych krakowskich filozofów, można wskazać następujące cechy jestestwa, ukształtowane przez ethos:
Roman Ingarden:

altruizm, poświęcenie (z życiem włącznie) dla innych, poczucie winy z gotowością odpokutowania,  aktywna bezinteresowność, by tworzyć coś bezużytecznego.

Karol Wojtyła:

afirmacja drugiego człowieka, kontemplacja  prawdy, zachwyt nad pięknem, obrona wolności.

  • Droga twórcza, postępujący nią człowiek odkrywa i uzewnętrznia drzemiące w nim zdolności kreacyjne.
  • Wreszcie trzecia droga, a właściwie – ścieżka, odkrywana i udrażniana przez Carla G. Junga; tyleż indywidualna, co osobliwa. Prowadzi w stronę asymilacji przez psyche symboli kultury duchowej (ukrytych jako archetypy w pokładach nieświadomości), by osiągnąć stan zintegrowanej i pełnej osobowości. Osiąganie tego stanu, to samotnicza wyprawa, wspinaczka, wysiłek jednania przeciwieństw, by osiągnąć Jaźń. Rzec można – cultura animi  w ścisłym tych słów znaczeniu.

KONKLUZJA

W tym miejscu dochodzimy do sformułowania – bodaj najważniejszej – konkluzji w tym artykule, która przybierającej formułę nastęującej paraleli:

Kultura zakorzenia się w Naturze, jeśli psyche ( jej twórców) kształtowana jest przez głębokie doświadczanie wewnętrznych sił życiowych.

VIII.  Życie ożywiające Kulturę

ŻYCIORODNA NATURA

Trwające przez tysiąclecia ożywcze wpływy Natury na Kulturę systematycznie zanikają, aby ostatecznie w erze postindustrialnej pozbawić tę ostatnią trwalszych podstaw. A Kultura pozbawiona zakotwiczenia w Naturze – pogrąża się w pustce. Współczesnemu człowiekowi, tego poczucia gruntu pod nogami nie może dać pokiereszowana przyroda, spięta „ratunkowym” gorsetem technologii, ani też – paradoksalnie – kolejne, co raz to bardziej wymyślne, systemy ISO. Dzięki temu, że ewolucjonizm odkrył generalne prawa przyrody, uszczegóławiające je przyrodoznawstwo może nadawać im równie obiektywną postać standardów technicznych regulujących wszystkie sfery aktywności człowieka.

Czy jest jakaś możliwość wyjścia z tej sytuacji, by nie powiedzieć: pułapki ?  Co mogłoby uratować nie tylko Kulturę, ale i ocalić potencjał duchowy człowieka? Owszem, taką szansą wydaje się być ŻYCIE, rozumiane jako synonim Natury.

IX. Cytat zamykający

BIOGRAM JAKO KAZUS

Finał snutej tu refleksji chciałbym zwieńczyć fragmentem z pierwszego rozdziału cytowanej książki, który mnie zaskoczył. Dlaczego wydał się intrygujący ? Otóż z tego powodu, że Bach – to przecież kompozytor religijny –  był i nadal jest  uważany przez współwyznawców niemal za piątego Ewangelistę, a tu John E. Gardiner zaczyna swą monografię od sylwi-kulturowego opisu krajobrazu Turyngii. Czytając, warto  prześledzić, jak wprowadzając i eksponując naturalny kontekst, swoją myśl wyraża w sposób jasny, elokwentny  i przekonujący:

„Trudno oczywiście opisać precyzyjnie ten efekt złożonej interakcji pomiędzy istniejącym w przestrzeni miejscem a tym, co zachodziło w podświadomości i umysłach mieszkańców /…/ Nasz współczesny rozczłonkowany sposób myślenia, patrzenia i słuchania może uniemożliwić nam zaobserwowanie tych złożonych wewnętrznych procesów przeszłości. A jednak kognitywne badanie i „przeczesywanie” tych „pól mentalnych”, proces nastawiony na odkrywanie rysów minionej świadomości pozostawionych w krajobrazie wraz z fizycznie istniejącymi bliznami, może pomóc nam w głębszym zrozumieniu kulturowego i mentalnego świata, w którym narodził się Bach. /…/  Śledząc wszystkie wydarzenia z życia Bacha, mam nieodparte przeczucie, że uczuł się on od drzewa [꙳] i lasów o swoich ludzkich ograniczeniach i uprzedzeniach, obserwując ich sposób życia i ramy czasowe ich istnienia, tak bardzo nie przystające do schludnych ludzkich schematów. Może nawet pojął wagę dzikości dla ludzkiego ducha – jako antidotum na rygor i sztywną strukturę swojego luterańskiego wychowania”.

Eliot Gardiner, Muzyka w zamku niebios. Portret J. S. Bacha, PWM, 2021, przekład K. Matwiejczuk.

Byłoby nie tylko przesadą, ale ewidentnym błędem, przekornie wskazywać na „ekologiczne” źródło muzycznego geniuszu JSB. Intencją Gardinera – jeśli ją poprawnie odczytuję – było raczej przypomnieć, że metafizyczny wydźwięk muzyki Bacha dlatego jest tak wyraźny/dobitny, ponieważ rezonuje w nim również echo Natury.

PS

Przepastny rozziew między Naturą a Kulturą, z jakim  mamy do czynienia w ostatnim stuleciu, jest też powodem przyspieszonej dechrystianizacji Kultury i obyczajów. Jak bowiem wiadomo, symbolika chrześcijańska była wytworem nie tylko kultury agrarnej, co wręcz – pasterskiej (ale też i pastoralnej). Ewangeliczny przekaz obfitujący w liczne przypowieści (odwołujące się do   realiów, w jakich żyły wspólnoty agrarne, bądź – jak w judaizmie – plemiona nomadów) zaczyna trafiać w próżnię.  Określenia w rodzaju: niebiańskie łąki,  Dobry Pasterz, owczarnia, zagubiona owca…mogą już tylko irytować członków i sympatyków partii „zielonych”, by o „weganach” nie wspomnieć.

[꙳] Polecam wpis pt. Drzewo

Kazimierz Rogoziński