Ten przekornie, by nie powiedzieć prowokująco sformułowany tytuł sygnalizuje problem, jak dotąd, nie-do-rozstrzygnięcia. Można go również wyrazić pytaniem: w końcu, usługi się rozwijają, czy zanikają?
Niemożność sformułowania jednoznacznie przekonującej odpowiedzi wynika z radykalnie odmiennych dwu stanowisk zajmowanych przez adwersarzy. Nazwać je można humanistycznym i technicznym.
Nie muszę chyba składać osobnej deklaracji określającej mój sposób ujmowania usług. Daję temu wyraz w przedstawianym niżej uzasadnieniu tezy pojawiającej się w tytule tego fragmentu, a którą w tym miejscu formułuję jeszcze bardziej dobitnie: stadia zaniku usług spowodowane postępującą ich dehumanizacją.
STADIUM WYJŚCIOWE
Za takie uznać można okres odpowiadający trwaniu cywilizacji agrarnej, kiedy poza rolnictwem, istniały tylko usługi i rzemiosło. Ta faza – według periodyzacji J. Fourastiė- trwa w kręgu cywilizacji zachodniej do początków XIX wieku.
Wraz z nastaniem ery przemysłowej, postępująca mechanizacja powoduje systematyczne wypieranie usług. Korekta cywilizacyjna – jaką miało być wyłonienie się z początkiem XXI wieku ery tercjarnej/usługowej – nie zadziałała. W związku z tym, dzieje usług stają się prezentacją ich zaniku.
STADIUM IDEOLOGII I GOSPODARKI REALNEGO SOCJALIZMU
Realny socjalizm zapisał się w historii cywilizacji (już nie tylko zachodniej) jako najbardziej racjonalna faza rozwoju ludzkości. Człowiek, uzbrojony w rozum, korygując dotychczasowe dzieje, zmierzał do wprowadzenia raju na ziemi. Zgodnie z tym celem, rzeczywistość społeczną zredukował do trzech instytucjonalnie traktowanych domen: /1/ władza, czyli siła; /2/ proletariat, czyli masa /3/ przedsiębiorstwo produkcyjne jako podstawowa jednostka organizująca życie społeczeństwa w stadium permanentnej reprodukcji rozszerzonej.
Zredukowane usługi zostały sprowadzone do dwu sfer
Pierwsza obejmował sektor produkcji przemysłowej. Wskazując na stosowane wówczas typowe rozwiązania organizacyjne wystarczy stwierdzić, że średniej wielkości fabryka była swoistym „kombinatem usługowym” obejmującym: żłobek, przedszkole, szkołę przyzakładową, sklep przyzakładowy, stołówkę z bufetem, zakładowy dom kultury, przychodnię lekarską z gabinetem zabiegowym, ośrodek wypoczynkowy, autobus… Każda z wymienionych jednostek organizacyjnych świadczyła nieodpłatnie „usługi” pracownikom fabryki i ich rodzinom.
Drugą sferę tworzył sektor usług publicznych
Świadczone przez ten sektor usługi traktowane były jako tzw. „dobra wolne”, a więc również z bezpłatnym do nich dostępem. Zasadnicza różniło je to, że wchodziły w skład innych resortów nie-gospodarczych, a ich utrzymanie finansowane było z budżetu centralnego.
Szczątkowo, istniała jeszcze tzw. „prywatna inicjatywa” podlegająca Komitetowi Drobnej Wytwórczości, którego sama nazwa wskazuje na marginalne znaczenie takiej wytwórczości.
Podsumowując:
Tak więc gospodarka realnego socjalizmu jest podręcznikowym przykładem, jak podbudowany ideologicznie menedżeryzm wprowadza rozwiązania organizacyjne, które mogą niemal całą działalność gospodarczą sprowadzić do produkcji przemysłowej, natomiast podstawowym celem usług staje się reprodukcja siły roboczej i zużywających się środków produkcji. Wprawdzie „humanizm socjalistyczny” staje się sztandarowym hasłem, tyle że jest to taki „humanizm”, w którym natura ludzka podporządkowana zostaje „żelaznym” prawom materializmu historycznego.
STADIUM HIGH-TECH
Ostentacyjna, choć niekiedy kamuflowana, materialistyczna orientacja socjalizmu przesądzała o tym, że technika (łącznie z socjotechniką) stała się podstawowym środkiem realizacji makro-celów. O ile w real-socu dokonujący się nie-sukcesywnie postęp techniczny wprowadzany był wyłącznie w produkcji, i tylko pośrednio obejmował swoim zasięgiem usługi, to w liberalnej gospodarce rynkowej nowoczesne technologie informatyczno-informacyjne gruntownie przeobraziły funkcjonowanie sektorów usługowych. Zasadniczym skutkiem cyfryzacji stał się powrót do samoobsługi, przy czym za novum uznać można to, iż dokonuje się to wraz z maksymalnym utowarowieniem/skomercjalizowaniem wymiany.
W tym stadium cywilizacyjnych przekształceń celem staje się maksymalizacja konsumpcji, a konsumpcjonizm podstawowym „rytem” charakteryzującym współczesne społeczeństwo. Oba określenia to oczywiste eufemizmy. Rzecz jasna, że tym razem priorytetem, czy mega-celem, stają się przychody ściśle sprzężonych globalnych sieci trojakiego rodzaju: /1/ sieciami ICT; /2/sieci dyskontowych hipermarketów; /3/ sieci logistycznych.
Może ktoś w tym sprzężeniu dostrzega spełnienie się ideałów humanistycznych, bo ja nie.
ROBOTYZACJA
O ile konsekwencją upowszechnienia ICT jest komunikacja zapośredniczona medialnie i cyfryzacja usług zmierzająca do samoobsługi, to najbardziej złowieszczym przejawem zastosowań technologii nowej generacji są roboty wkraczające do branży usług osobistych. Nie chodzi już o substytucję uciążliwych prac (jak sprzątanie, czy ochrona), ale o zastąpienie podbudowanego emocjami behawioru ludzkiego cyber-ergonomicznymi schematami zachowań.
Skoro sztuczna inteligencja (AI) już przewyższa inteligencję ludzką, więc robotów nie powinno się nazywać automatami, a tym bardziej maszynami, twierdzą ich konstruktorzy. Jest to tym bardziej uzasadnione, że człowiek zaczął pomyślnie przechodzić przez test Turinga a rebours – co oznacza, że nie można rozpoznać różnicy między zachowaniem robota a człowieka, czyli homo sapiens zachowuje się dokładnie tak, jak (oczekujący tego) robot.
Robot zastępujący kelnera może być uznany za fanaberię gastronomiczną, ale jeśli robot stale opiekujący się niesprawnym człowiekiem wypełnia próżnię powstałą po zniknięciu ludzi, zwłaszcza najbliższych, to z pewnością nie jest to p o s ł u g a; a nie jest, ponieważ robot ubytków energii życiowej nie jest w stanie skompensować energią duchową. Człowiek pozostawiony sam – na – sam z robotem tym szybciej osuwa się w czeluść fizis – materii.
Zatem, de/humanizacja w czystej postaci.
A przecież miało być inaczej….
PS
Patrz też wpis: Cywilizacja Zachodnia – finalne fazy postępu
Kazimierz Rogoziński