Niegdyś było to pojęcie występujące przede wszystkim w naukach o zarządzaniu – z administracją (jako nauką) włącznie. Ale ostatnie poczynania KE zmierzające do centralizacji nadały mu ogólnoeuropejski wydźwięk. Ten proces (bo przecież o ukierunkowane na centrum działania tu chodzi) wart jest namysłu chociażby z tego powodu, iż postrzegany jest wyłącznie jego jednostronny obraz. A powinniśmy oglądać go przynajmniej w trójwymiarowym ujęciu.
1. Oczywiście, na pierwszym plan wybija się skupienie uprawnień decyzyjnych w jednym miejscu, w centrum władzy – sprawa jasna
2. Równolegle zachodzi równie ważny proces polegający na rozsypywaniu zawartości świata (objętego centralizacją obszaru) na kawałki. Owa defragmentacja – wszystkiego, co wcześniej było spojone – służy temu, aby następnie poddać ją zabiegowi kwantyfikacji. Spełnienie tych dwóch warunków umożliwia od-górne zarządzanie wszystkimi elementami, bez różnicy: ludzie czy rzeczy. Implikuje to następującą sekwencję socjotechniczną:
zarządzanie → administrowanie → inżynieria menedżerska → komunikacja via mass media
Aby zarządzanie scentralizowaną strukturą było skuteczne, konieczne są: dyrektywy, procedury, normy, standardy…i drożna „sieć” je dystrybuująca.
3. Ponieważ regulacje pochodzące z ‘centrali’ mają coraz szerzy zasięg przestrzenny, a także bardziej szczegółowy zakres przedmiotowy, koniczne się staje włączenie systemów informatycznych – owych „strażników czujności”. Didżitalizacja uruchamia sprzężenie zwrotne, które nadaje centralizacji oczekiwany/pożądany wynik końcowy: zgodnie z obowiązującymi procedurami/normami, dzięki i, można automatycznie sterować zatomizowaną jednostką, a ona NB takich poleceń – płynących z góry via ,sieci’ – wręcz oczekuje.
Kazimierz Rogoziński