Cóżby ich wielość miała oznaczać?

Zacząć wypada od uwagi, iż dzięki K.R. Popperowi, przywykliśmy, my ludzie dobrze poinformowani, posługiwać się określeniem „trzy światy”. Tenże wybitny uczony dokonując wyodrębnienia i uporządkowania, podał  jednocześnie następującą ich charakterystykę:  /1/ świat natury; /2/ świat rzeczy wyprodukowanych przez człowieka; /3/ świat duchowych i wieko/trwałych wytworów człowieka. Wprawdzie i tu pojawiają się liczebniki porządkujące, ale całość tworzy układ współmierny, aczkolwiek heterogeniczny. Opis Poppera stał się „kanoniczny”, więc go tu pomijam.

Natomiast sięgając po przemyślenia innych autorów, chciałby sporządzić alternatywną charakterystykę wielo – światów. W perspektywie Ja transcendentalnego odsłania się bowiem odmienna stratyfikacja rzeczywistości. Sięgając po przykłady zaczerpnięte od najbardziej znanych autorów, otrzymujemy w efekcie następujący jej wielowymiarowy obraz:

  1. Świto/obraz – czyli to, co postrzega ( ściśle: przedstawia sobie) „rzucone w świat” jestestwo. Jeśli dodam, że jestestwo to Dasein – staje się jasne, po pierwsze to, że egzystencja jest „byciem ku śmierci”; po wtóre, wiadomo kto był rekonstruktorem takiego obrazu świata i w czyich działach należy szukać pełniejszego opisu.
  2. Świat – to pojęcie odnoszące się wyłącznie do świata ludzi. Świat ludzkim się staje, jeśli jest przedmiotem dyskursu, rozmowy, a zwłaszcza troski. „Natura ludzka” to wcale nie geny – tylko inter homines esse. Aktywny udział we współkształtowaniu tak rozumianego świata bierze: civis, cocius, obywatel… Granica tego świta pokrywa się z Podpowiem, to oczywiście H. Arendt.
  3. Innym zgoła jawi się świat, jeśli tym pojęciem obejmuje się to wszystko, co rzeczywiście istnieje. Według Waltera F. Otto, świat to rzeczywistość całkowita, w której objawia się to wszystko, co rzeczywiście j e s t, jako istniejące. Jest to jak gdyby świat podwojony, bo obejmuje także ganz andere Welt. Wznoszenie się ku temu INNEMU światu było celem i największym osiągnięciem antropogenezy – a jej zwieńczeniem: antropos pneumatikos, czyli człowiek duchowy (homo spiritualis).
  4. O ile dla Otto, ten całkiem inny świat to świat transcendentny ( będący nie mniej rzeczywistym), to dla człowieka z początku XXI w.  „całkiem INNYM” stał się świat wirtualny. Społeczeństwo informacyjne „wygenerowało” bowiem świat alternatywny.

Tu konieczna okazuje się dygresja odnosząca się do jego oznaczeń.

Przyjęło się ów świat alternatywny określać mianem „sacond word”. (NB nazwa się przyjęła z dwu oczywistych  powodów: pierwszy to sieć „sacond hand”; drugi, to Word (czyli edytor tekstów).  I oto, skonfundowani zauważyć musimy rzecz następującą: w prezentowanej tu ZNACZĄCEJ kolejności, ów „sacond word” to właściwie „czwarty świat”, chociaż dla coraz większej populacji zainfekowanej chorobą hikikomori (patrz blog: słownik – Cywilizacyjne choroby) jest to „pierwszy świat”.

A przechodząc do jego krótkiej charakterystyki, zauważyć wypada, że wyróżnia go, co oczywiste, odmienny sposób istnienia w stosunku do świata empirycznego, percypowanego zmysłowo. Wielu autorów wskazuje na odmienne cechy go wyróżniające.

Oryginalny, pod tym względem, jest pogląd  Roberto Calasso (Nienazwana teraźniejszość, Gdańsk, 2019), który zauważa, że prawdziwa linia podziału między obu światami pokrywa się z linią frontu. Sfera wirtualna, będąca czystą projekcją, nigdy nie stając się urzeczywistnianiem, koncentruje się na walce z jednym wrogiem, noszącym greckie  imię  ANANKE (do czego jeszcze nawiążę).

W dopełniającej charakterystyce wydobyć chciałbym jeszcze tylko dwa wątki: pierwszy odnosi się sposobu, w jaki wykreowany zostaje „drugi świat”; a wtóry, wskazuje na  zaludniające ów świat „plemię”.   

Ad 1. Opisując sposób jego istnienia nie sięgamy po czasowniki wyprowadzone z podstawowego  słowa: b y ć (esse, sein), ale posiłkując się wykładnią  podpowiedzianą przez Heideggera stosujemy czasownik vorhanden. Jest przydatny, ponieważ jego etymologia wskazuje na das Hand. Dzięki temu  osiągamy pełną zgodność orzeczenia z podmiotem, albowiem jest to świat ręką (ściśle: palcami) wyprowadzony z nicości i pustki, które to pojęcia nadają „wirtualności” nowe i uwspółcześnione znaczenie.

Ad 2. Świat zaludniony przez awatary.

Braministyczny źródłosłów pozwala dostrzec nadużycie, jakie popełniono wprowadzając awatara w cyberprzestrzeń. Oryginalne pojęcie awatara oznaczało „zejście”, czyli wcielenie bóstwa, ratującego człowieka przed czyhającymi nań zagrożeniami; niekiedy wyzwalającego ze złowrogich „objęć” Ananke. Kreowane w sacond world wirtualne „golemy” jawią się niczym  bóstwa, wprawdzie zjawiają się w innym świecie, jednakże pozbawione zostają misji zbawczej. Pojawiają się więc po co ?

Awatara – przyjęcie postaci ziemskiej przez bóstwo służyło (podobnie jak w chrystianizmie) ocaleniu człowieka przed grożącym mu niebezpieczeństwem. Przed czym miałyby nas obronić awatary będące wytworem fikcji?

Czyżby informatyczna kompensacja laicyzacji?

Projekcja wyrzutu sumienia w  pustkę cyberprzestrzeni ?

PS

Trzy światy” i krzyż Pański”  –  jak  mawiała moja matka, wyrażając tym zwrotem nie tylko trudny do wyjaśnienia poziom komplikacji zdarzeń, z jakim musiała się zmierzyć, a także  – w równym stopniu – ich nieuchronność. Ale co począć z przypomnianym wyżej „czwartym światem”?

Chcąc tę kwestię wyjaśnić, pomocne okazać się może sięgnięcie po  synonim,  jest nim, niewątpliwie, świat powiększony. Jednakże wraz z tym synonimem, rodzi się pytanie: powiększony o co ? W jaki sposób?

Wnikliwy myśliciel, jakim jest wspomniany już Calassso wyjaśnia, że owo powiększenie dokonuje się dzięki uświadomieniu, a następnie zawieszeniu tego, co nieuchronne, co nieodwracalne… A więc wejście w  świat prawdziwie  „powiększony” staje się możliwe dzięki wyzwoleniu z karmicznego uścisku Ananke. Chcąc uwidocznić różnicę, albo raczej wskazać popełniany w myśleniu błąd, sięga po znany epizod z życiorysu Siddtharthy Gautamy. Tenże porzuciwszy rodzinny królewski pałac wyrusza na spotkanie właśnie tego, co  nieuchronne i spotyka rzeczywistość  prawdziwie p o w i ę k s z o n ą .

Kazimierz Rogoziński