Dorobek dwóch uczonych księży profesorów budził moje żywe zainteresowanie, z oczywistego powodu; albowiem przedmiotem ich dociekań było: jak pogodzić niewzruszoną wiarę w Absolut z racjonalnym poznaniem świata wypełnionego złem i absurdalnością.
Owi dwaj uczeni duchowni to: – niestety, nieżyjący już – ks. prof. Józef Tischner oraz – ciągle zadziwiający swą żywotnością – ks. prof. Michał Heller. Ten pierwszy, był wybitnym filozofem – fenomenologiem (uczniem R. Ingardena), ten drugi znany jest przede wszystkim jako fizyk – kosmolog.
L. Kołakowski w swoim znanym (acz wczesnym) eseju pt: „Kapłan i błazen” (osadzając filozofa w roli błazna na dworze „królów” tego świata) dowodził, że między kapłanem a błaznem nie może dojść do zgody. Albowiem kapłan to strażnik absolutu, natomiast błazna zwykło się obsadzać w odmiennej roli. Błazen bowiem przychodzi z zewnątrz, jest dopuszczany do „dobrego” towarzystwa – poniekąd dla rozrywki – by prawić mu impertynencje.
Tym, co utrudniało pogodzenie obu wpływowych ról, była trudność w wyjaśnieniu odwiecznego problemu: unde malum, dlaczego w najlepszym z możliwych światów – tyle zła?!
UNDE MALUM?
Obiektywnie potwierdzane występowanie zła jest poza/dyskusją, a zwłaszcza nie sposób zakwestionować rażącej dysproporcji między „odrobiną dobra a bezmiarem zła”(czytaj: R. Przybylski „Ogrom zła i odrobina dobra”, Warszawa, 2006). Obaj wzmiankowani księża – uczeni autorzy, określają ten stan rzeczy zwany teodyceą nie-naukowym słowem: d r a m a t.
”Filozofia dramatu” (Kraków, 1998) widnieje na okładce książki J. Tischnera; natomiast „Kosmiczny dramat” pojawia się jako tytuł jednego z wykładów M. Hellera (dostępny na YT).
Każdy z nich proponuje inne wytłumaczenie tego dramatu. Nazwijmy pierwsze – fenomenologicznym, a drugie – ontologicznym.
Fenomenolog odpowie, że pytanie jest źle sformułowane, ponieważ zło, nie „jest” tak po prostu, jak byt jakikolwiek; nie istnieje zwyczajnie, jako brak dobra. Zło – fenomenologicznie ujęte – jest d a n e dopiero w doświadczeniu aksjologicznym. Ściśle biorąc miejscem pojawienia się zła jest relacja dialogiczna Ja – Ty, zatem dramat nie może mieć wymiaru kosmicznego (ani nawet naturalnego), albowiem zło może zaistnieć wyłącznie jako skutek zachowań/działań człowieka. Dla fenomenologa dramat rozgrywa się na lokalnej, można powiedzieć – parafialnej scenie; a fizyk pewnie dopowiedziałby: w makroskopowym świecie Newtona.
Natomiast w ujęciu ontologicznym, zło jest tylko brakiem dobra – deprivatio boni. Jakimś drobnym defektem w (z gruntu dobrym) boskim mega-projekcie. W wykładni ontologicznej zaproponowanej przez ks. prof. M. Hellera pojawia się więc tożsamość
Logos/Absolut = racjonalność = Dobro
Jej podstawą jest mocna teza zbudowana na wnioskowaniu dedukcyjnym:
- to, co „jest” – jest racjonalne (Logos-pochodne)
- będąc racjonalne jest tym samym dobre (jest Dobrem)
- skoro istniejące jest racjonalne, zatem irracjonalne jest czymś nieistotnym, jest niczym
- istniejące, ponieważ jest racjonalne – jest również poznawalne, tzn. daje się modelować matematycznie
Ergo: „Istnienie i racjonalność to dwa oblicza tego samego”
Zło, skoro wyłamuje się spod zasady Logosu obowiązującej we wszechświecie – jest irracjonalne; burzy więc harmonię ustanowioną przez Logos. Tzw. „pole racjonalności” obejmuje cały wszechświat, a ludzki „świat pod/kiężycowy” (jak kiedyś mawiano) jest tego pola tylko drobnym fragmentem. Zatem ogrom racjonalności – Dobra sprawia, że:
- irracjonalność ziemskiego – ludzkiego zła zostaje przez Logos przewidziana i dopuszczona, jako mało znaczące odstępstwo od uniwersalnej zasady
- zło staje się czymś mało ważnym; zostaje w bezmiarze racjonalności Dobra po prostu unicestwione.
- zwieńczeniem tej argumentacji (ugruntowanej de facto na drobnej asymetrii) jest teza o możliwości powrotu do pan/kosmicznej homeostazy; w wizji M. Hellera, do do-celowego punktu „Omega” [NB punkt Ω został wcześniej wyznaczony przez P. Teiharda de Chardin; więc zbieżność nazw nie jest tu przypadkowa].
MOJE votum separatum
Nie ukrywam, że bliższa jest mi wykładnia fenomenologiczna. Przemawia za nią możliwa przecież do dostrzeżenia ograniczoność, by nie powiedzieć zwodniczość – racjonalności.
Skłaniam się ku przyjęciu dwu następujących tez:
Teza 1
Racjonalność i irracjonalność to dwa oblicza istniejącego (tego samego)
Teza 2
Prawdziwie kosmiczny dramat zaczął się wówczas, kiedy homo sapiens wybijając się na racjonalność rozerwał związek Logosu z Dobrem
Tezy powyższe uzasadniłbym twierdząc:
Otóż okazuje się, że to właśnie racjonalność, która miała być izomorficznym odwzorowaniem uniwersalnego Logos-pochodnego „pola racjonalności” sprawiła, że zamiast duchowego wyzwolenia, człowiek później nowoczesności został pogrążony w świecie fizycznej cyber – przestrzeni. LOGOS – oczyszczony z uwarunkowań moralnych – okazał się nie Absolutem, tylko „żelaznymi” prawami fizyki. To one legły u podstaw ich technicznych aplikacji oraz stworzyły fundament dla sfery regulacyjnej, wypełnionej przez normy i standardy (ISO). Te ostatnie, we współczesnym „świecie pod/księżycowym” apodyktycznie wyznaczają trajektorię rozwoju, którego specyfiką jest uzależnienie życia społecznego od technologii i postępująca degrengolada duchowości.
Rozwój, dlatego przestał być postępem, od kiedy – zgodnie z pryncypiami przyrodoznawstwa – uznano, że istniejące charakteryzuje nie binarność, tylko monizm.
BINARNOŚĆ advers. MONIZM
Zubożony, by nie powiedzieć jednostronny obraz istniejącego zdominował nasze myślenie do tego stopnia, iż zatarła się fundamentalna różnica między prawidłowością a prawem.
PRAWIDŁOWOŚĆ
- wyraża siłę życiową
- oddaje naturę rzeczy
(oddaje rzeczom ich naturę)
- wyraża się poprzez symbole
- zmierza ku personalizacji
- miernik: dyspersja potwierdzająca Jedność
PRAWO
- abstrakcja
- wynik empirycznie (a nie tylko logicznie) potwierdzonej generalizacji
- fizykalna podstawa
- wyraża się we wzorze matematycznym
- miernik: korelacja potwierdzająca zależność kauzalną
LOGOS – zawłaszczony przez fizyków/fizjokratów staje się paradygmatem materializmu rozpiętym między dwoma skrajnymi osobliwościami Plancka.
Wszech/świat poddany jednolitym prawom fizyki.
Dopóki działa prawo grawitacji – wszechświat będzie się rozszerzał, i do tego z przyspieszeniem wyznaczonym stałą Hubla. Zatem „wielkie rozluźnianie” – stan osiągany w punkcie Ω – jeśli ma być wejściem w meta-fizyczny wymiar, może być tylko skutkiem REBELII DUCHA; wyzwoleniem spod apodyktyczności kauzalnych uwarunkowań.
Ten dramat nie może rozgrać się jako dwu/aktówka.
SCENARIUSZ
Odwieczny, pankosmiczny LOGOS jest niezmierzonym „polem racjonalności” kreującym Dobro, można mu więc przypisać – jak robi to ksiądz kosmolog – motywację racjonalną, powodującą dwa rozmyślne akty stworzenia wypływające z czystej MIŁOŚCI;
miłości tak wielkiej, że tolerującej tyleż peryferyjne, co incydentalne zło.
Akt 1 – stworzenie fizycznego „ciała” wszechświata kojarzone z „wielkim wybuchem” (nie tylko w fizyce, ale też we współczesnej neo/gnozie ).
Akt 2 – wcielenie Boga; boski LOGOS stał się ciałem człowieka.
Scenariusz został rozpisany tylko na dwa akty. Ale dlaczego tak obmyślony spektakl miałby się okazać PRAWDZIWYM dramatem?
Otóż stało się tak z następujących powodów:
Ad 1. – po miliardach lat wszech/świat wydał istotę rozumną, która zakwestionowała cały ten mega-projekt LOGOSU, pytając, już nie tylko: ale dlaczego zło? Ale stawiając bardziej perfidne pytanie: O czym w ogóle mówimy? jakie zło?
Ad 2. – po dwu tysiącleciach od WCIELANIA, homo sapiens/ rationalis ostentacyjnie zanegował boskość Chrystusa i odrzucił „Dobrą nowinę”, a chrześcijaństwo uznał za system opresyjny.
Z obu powyższych odpowiedzi wyłaniają się przesłanki, które pozawalają w inny sposób odczytać scenariusz rozgrywającego się dramatu.
- Jeśli LOGOS podtrzymuje świat w istnieniu tylko po to, aby zła było jeszcze więcej, to ……? Czy chodzi wyłącznie o zabieg dramaturgiczny, o spotęgowanie grozy i spektakularny finał?
- Jeśli w ludzkim świecie występuje NIE deprivatio boni tylko ogromne dispropotio boni, to….? To, być może, ktoś inny – w sposób bardziej perfekcyjnej niż LOGOS – „zarządza” tym negatywnym projektem.
- Jeśli homo sapiens/rationalis NIE we WCIELENIU, ani tym bardziej NIE w OBJAWIENIU szuka źródła wyjaśnienia sensu swojej egzystencji, tylko tam dokąd (?) prowadzi go samowładny, rachujący i chytry rozum, to…? A to oznacza, ni-mniej-ni-więcej, tylko pogrążanie się w immanencji, albo w przyrodniczym monizmie.
- O ile wcześniej wydawać się mogło, że homo sapiens/rationalis – uznający siebie za „koronę stworzenia”, a dzięki sile woli i emanacji Ducha jest zdolny uwolnić się od zniewalających go praw przyrody, to teraz – po drugim roku trwania pandemii- (z początku trzeciej dekady XXI wieku) okazuje się, że nie jest to już możliwe.
- Rozum rachujący zawładną nie tylko inżynierię, ale skutecznie opanowuje inne nauki: medycynę, także nauki społeczne (np. ekonomię)…Technologiczny kamuflaż okraszony blichtrem nowoczesności sprawia, że widzimy w tym rozwój. Jaki to rozwój?
Wygląda na to, że jako ludzkość – zmierzamy nie do punktu Ω, tylko w innym kierunku. Zamiast zbliżać się do stanu „wielkiego uwolnienia”, z rosnącym przyspieszaniem (zgodnym ze stałą reizmu- analogia do stałej Hubla) opadamy w czeluść materii.
DRAMAT
Zasadniczym staje się zatem pytanie, czy rzeczywiście, rozgrywający się dramat, jak go odczytuje ks. prof. M. Heller, ma tylko dwa akty: pierwszy: STWORZENIE i akt drugi: WCIELENIE ? I czy jest tak, że nad wszystkim panuje, od początku do końca, LOGOS utożsamiany z PAN/CREATOREM ?
W swej pan/kosmicznej wizji ks. kosmolog opisuje przejście Stworzenia od punktu Ʌ – alfa (nazywanym przez niego „wielkim zagęszczeniem”, do docelowego punktu Ω, określanym z kolei jako „wielkie rozszerzenie”). Zatem, wytycza zwyczajne przejście po liniowo rozciągającej się trajektorii wykreślonej przez rozum/ratio.
Jeśli dobrze odczytuję myśl księdza profesora, to okazuje się, że owo przejście od punktu Ʌ do Ω NIE może być zwyczajnym POWROTEM do LOGOSU, ponieważ pozbawione jest fazy ZWROTU.
Raczej wygląda tak, jakby owo przejście przebiegało według trajektorii będącej linią prostą; i co więcej, wytyczonej przez rozum. A rachujący rozum wyklucza zwrot, bowiem tenże dokonać się może tylko dzięki uznaniu OBJAWIENIA i dostąpieniu ZBAWIENIA/OCZYSZCZENIA:
Ergo: rozegrać się musi jeszcze (przynajmniej) kolejny – pośredni – akt dramatu
ILE AKTÓW MA TEN DRAMAT ?
Co do rozgrywającego się dramatu wniósłby akt następny (trzeci), jako nadzieja na ZWROT ?
OBJAWIENIE, będące emanacją WCIELENIA, odsłania kulisy dając umysłowi możliwość – szansę zrozumienie tajemnicy przysłoniętej przez racjonalny (czytaj- fizykalny) obraz wszech/świata.
ABSOLUT/TRANSCENDENCJA/LOGOS to określenia wymyślone po to, by nam stale przypominały o tym, że – wraz z zawartością treściową, jaką wnoszą – stymulowały świadomość do wykraczania poza granice racjonalnego poznania. Przypominają i napominają, że rozum (tyleż rachujący, co praktyczny) poznaje świat w inny sposób; albowiem świat jest dla niego wydanym we władanie obszarem, zamienionym w magazyn użytecznych zasobów. Dobitnie i zuchwale głosi to znana marksowska teza: nie chodzi o to, by świat poznawać, ale by go zmieniać.
Wyposażając LOGOS w po ludzku rozumiany przymiot RACJOANLNOŚCI fizykalno-matematycznej, oddzielamy go od Absolutu i pozbawiamy Transcendencji. Zapisane w języku matematyki prawa przyrody stają się standardami technicznymi, którym podporządkowana zostaje egzystencja.
W konsekwencji, także OBJAWIENIE staje się zbędne, bowiem jest a priori irracjonalne. Skoro ZWROTU już nie uda się wykonać, nie ma też odwrotu. Byłby to dopiero prawdziwy DRAMAT, gdyby się okazało, że punkt Ω to (tylko) pułapka skonstruowana przez rachujący (czytaj – matematyczny) rozum.
PRZYGNIATJĄCY CIĘŻAR PYTAŃ
Ufając bezgranicznie rozumowi – co zyskujemy?
Wyzbywszy się ABSOLUTU/TRANSCENDENCJI – co tracimy?
Czym jest ubóstwo powstałe w wyniku zakwestionowania OBJAWIENIA ?
OBJAWIENIE (przez słowa i czyny) zawiera przekaz o tym, że są hierarchie („góra” i „dół”); że nie tylko pojawia się Dobo i zło, ale są odróżnialne; że conditio humana wykazuje naturalną predylekcję w stronę zła; że człowiek bez przewodnictwa duchowego może pobłądzić; że świat wymaga naprawy; że ordo cordis jest zasadą, która powinna rządzić naszym światem, jeśli chcielibyśmy pozostać ludźmi…
Tylko z takiej poza-racjonalnej wizji świata można wyprowadzić
idee jego naprawy i zbawienia człowieka, czyli ratunku dla ludzkości.
JAKI FINAŁ ?
Wydaje się, że dramat pomyślany został przez Twórcę jako wieloczęściowy; ściśle, pięcioaktowy spektakl:
/1/Prolog, /2/ akt pierwszy – CREATIO; /3/akt drugi –WCIELENIE; /4/ akt trzeci – OBJAWIENIE/ZBAWIENIE; /5/ FINAŁ
Jak wykazują burzliwe dzieje i dokumentuje historiozofia, wraz z upływem czasu (od punktu – to), dramaturgia się zagęszcza; aż w pewnym momencie, ten chciałoby się rzec kompletny, pięcioczęściowy dramat nagle się urywa. Po prostu, widzowie już po drugim akcie zaczynają opuszcza teatr. Bezceremonialnie wykazują brak zainteresowania, dziękują i wychodzą…
Stan Ω, być może, jest przeznaczeniem materialnego Wszechświata, ale już nie człowieka
Czyżby opisywany tu spektakl pozbawiony został finału?
Tak się nie stanie, chociaż przerywając dramat, ludzkość – daremnie – próbuje odroczyć ów kulminacyjny akt. Niezależnie od tych usiłowań, obserwować można liczne symptomy zapowiadające jego niechybne nadejście. Pojawiają się wcale nie wyimaginowane sceny ukazujące konsekwencje wynikając z RACJONALNEGO zakwestionowania przekazu płynącego z WCIELENIA/OBJAWIENIA/ZBAWIENIA. W sposób wręcz spektakularny, STWORZENIE poddane zostaje regulacjom praw przyrody i zarządzane systemowo przez „globalnych graczy” wyposażonych w big-tech. Zamiast „wielkiego wyzwolenia” ludzkość zostaje skrępowane „gorsetem” monizmu.
Wskazać można tyleż widome, co opłakane powyższego skutki:
Ziemia nie stanie się nigdy Królestwem Bożym, bo któż by miał ją odnowić? Winnica Pańska stała się glebą jałową, a i robotników na niej nie uświadczysz wielu.
Ziemianie postradali już zdolność osiągnięcia punktu Ω, który mógłby ich wyzwolić z przygniatającej siły ciążenia. Ergo: będą już tylko opadać.
Q.e.d.
PS
Nic bardziej niestosownego, niż posługiwanie się w erze ponowoczesnej pojęciem ZBAWIENIA. Cała związana z tym słowem moralistyka – to degradacja i kompromitacja dyskursu, a wyłaniający się kontekst implikuje tylko dysonans poznawczy. Wynikają one, po pierwsze, z rozpoznanego błędu antropologicznego, bo niby z czego, albo od czego… człowiek miałby być wybawiony? Skoro ewolucja obdarzyła go zdolnością samokreacji, więc czyżby miał być wybawiony od samego siebie? Nonsens. Jego rozum to żadna „tabula – skaza”; homo dlatego nazwał siebie sapiens/rationalis, ponieważ jest samorealizującym projektem; sam jest zdolny stanowić prawa („Prawa człowieka”) i traktować je jako przesłanki dokonywanych wyborów. Jego preferencje, wybory i decyzje są optymalne, bowiem są racjonalnie uzasadnione, a co więcej – wspomagane komputerowo przez IA. Z czego zatem miałby się spowiadać, za co odpokutować ?
Homo sapiens/rationalis to istota bezgrzeszna.
Nawet ewentualne poczucie winy, wyprowadzane z konfliktu między ego a superego niczego nie może zmienić, ponieważ freudyzm – to już tylko historia psychologii.
A po drugie, nawet pośród zawężającego się kręgu „wrażliwców” (pneumatikoi), którzy odczuwają jakieś wyrzuty sumienia, niewielu jest tych, którzy bez uprzedzeń starają się zrozumieć sens zbawienia. Na przykład, nadając mu poza/ortodoksyjne, poza/konfesyjne znaczenie, tak jak zrobił to H. Elzenberg dla którego ZBAWIENIE to „coś, co się osiąga przed śmiercią, co wyprowadza nas poza życie; to oczyszczenie z brudu, nędzy, grzechu, zła, winy, a także z wszelkiej empirii”.
PPS
Trudno inaczej niż z uznaniem odnieść się do prezentowanej w tym artykule próby objaśnienia LOGOSU, podjętej na gruncie fizyki – współczesnej „królowej nauk”. Ale ponieważ jest to wyjaśnienie osadzone na teoretycznych podstawach; nadto, jak uściśla ks. prof. M. Heller: jest to śmiała wizja uwzględniająca osiągnięcia współczesnej kosmologii. Zatem – ex definitione – nie można tego wyjaśnienia traktować jako pewne, ani tym bardziej jako ostateczne. Dlatego, i tym bardziej, warto rozważyć jeszcze dwa inne ujęcia LOGOSU.
- LOGOS wyraża się najpełniej – jak przekonuje W. Stróżewski w micie i poprzez mit (W. Stróżewski, „Logos, wartość, miłość”, Kraków, 2013); ergo: język naukowy, a zwłaszcza sformalizowany matematycznie język fizyki, jest tu mało przydatny. Poeci mieliby na temat LOGOSU więcej do powiedzenia.
- Po drugie, a może nie tylko obaj uczeni księża profesorowie, ale i większość z nas, tkwi w błędnym przekonaniu, że obserwujemy/opisujemy jakiś rozgrywający się dramat. Czy w istocie jest to dramat ? Nie można wykluczyć, że racje ma jednak G. Agamben, który wszystko to, co rozgrywa się na scenie świata nazywa jedną wielką KOMEDIĄ z Pulcinellą w głównej roli? (G. Agamben, Pulcinella, czyli rozrywka dla dzieci, 2019)
Kazimierz Rogoziński