Na różne sposoby można odczytywać łacińskie określenie: genius loci. Pojawiająca się trudność wynika stąd, iż nie można się zdać wyłącznie na samą etymologię. Zrozumienie zaburzone zostaje tym, że w różnych miejscach genius oddziałuje z odmienną intensywnością.
Od zawsze miałem odczucie, że Krynica to wyjątkowe miejsce i utwierdzały mnie w tym przekonaniu liczne do niej powroty: gromadzenie materiałów do doktoratu, zimowiska, pobyt w sanatorium, częste – niekiedy jednodniowe wypady…Wszystkie odkładające się osadem sentymentalnych przeżyć, może z wyjątkiem ostatniego pobytu, w październiku 2020. Opustoszałe i wyludnione centrum sprawiało iście pandemiczne wrażenie.
* * *
Miłośników Krynicy trudno policzyć, jest ich z pewnością wielu. Jeśli mówić o trwającym nieprzerwanie zauroczeniu tym górskim kurortem, to – jak każde zauroczenie – ma ono wyraźnie emocjonalne podłoże. Już mijając Słotwiny ma się wrażenie jakby się wjeżdżało w jakąś magiczną kotlinę górską, wykrojoną z Beskidu Sądeckigo. Temu klimatowi swoistego oczarowania – oddawałem się z bezrefleksyjną lubością.
Dopiero lektura książki Jacka Hajduka („Wolność słoneczna”, 2020) pozwala mi coś z r o z u m i e ć, coś wyjaśnić – czyli podjąć próbę odpowiedzi na pytanie: dlaczego?
Nie tyle dygresyjnie, co komplementująco chciałbym nadmienić, iż tenże utalentowany Autor (NB rodem z Krynicy), erudyta, „rasowy” humanista, nadto obdarzony talentem literackim filolog – prawdziwie zaimponował mi oryginalną analizą etymologiczną gnomu: gnoti seauton.
Ale wracam do zasadniczej tematyki podjętej w Jego ostatnio opublikowanej książce. Otóż rewelacyjny (również w źródłowym znaczeniu tego słowa) jest pomysł, by spojrzeć na Krynicę…z perspektywy Grecji (sic). Taka imaginacja staje się czymś realnym dzięki zabiegowi zbliżenia przyprowadzonemu na dwu poziomach:
– geograficznym, gdzie pomostem (powiedzmy: między Olimpem a Jaworzyną) stają się Karpaty.
– kulturowym, kiedy w duchowość Homera sprawdza nas, onegdaj osiadły nad Czeremoszem – Stanisław Vincenz
Tak rozległa – czasowo i przestrzennie – perspektywa pozwala dostrzec, że Krynica jest ostatnim, w tak zarysowanej topografii, TOPOSEM, naznaczonym tym, iż jest najbardziej na zachód wysuniętym przyczółkiem Karpat Zachodnich. I co z tego? A no właśnie, stąd jej – nie waham się użyć słowa: wyjątkowe – znaczenie.
* * *
Można powiedzieć, że Karpaty łączą Beskid Sądecki z Rumunią i będzie to zgodne z wiedzą geograficzną. Ale jeśli – uściślając – dodamy: Krynicę z Tracją, to takie powiązanie ujawnia innego rodzaju – bo wyższe, a tym samym: głębsze – wpływy.
Tracja była w starożytności północno-wschodnim krańcem greckiej oikumene, nie tylko włączonym w imaginarium Hellenów, ale też przez nich zasiedlanym (Herodot wzmiankuje (ks.VI), że mieszkańcy wyspy Tasos mieli w Tracji liczne kolonie). Krainę tę zamieszkiwali dzielni górale, i to oni – poprzez Bułgarię, Rumunię, Bukowinę – przenieśli grzbietami Karpat, kulturę, która parła od południa, z Azji przedniej, od Carpathos (południowy kraniec Dodekanezu) przez Jonię, Cyklady, Peloponez…coraz wyżej i dalej, ku północy.
Odnotujmy zatem, Azja Przednia, której wpływy docierały na północ karpacko – wołoskim szlakiem, to zupełnie inna Azja od tej uralsko – scytyjskiej barbarii. Ta pierwsza swoim oddziaływaniem współkształtowała i wzbogacały kulturę Zachodu, ta druga przywieziona na czołgach i pod czerwonymi sztandarami, na sto lat (a może i dłużej), tam gdzie dotarła, spowodowała zapaść kultury wysokiej (Geistkultur).
* * *
„Szczególnie godne uwagi, że zamiłowanie do przestworzy, do horyzontów, a są to horyzonty bogów, widzianych ze szczytów gór, do oglądania dalekich przestrzeni wywodzi się z bytu i z przeżyć pasterza górskiego, do czego Homer niejednokrotnie powraca w swoich porównaniach i wskazówkach.” Taki pisał S. Vincenz, którego tu cytują za J. Hajdukiem.
* * *
Ciągnąca szczytami, grzbietami, połoninami, halami… sztafeta etniczna dociera do Regnum Poloniae osadnictwem Hucułów, Bojków, na końcu: Łemków. Wraz z nimi, do katolickiej Polski wpływa – niczym czysty górski strumień – religia Greków, bijąca z bizantyńskich źródeł.
Wielu z ich potomków schodzi z gór, by osiedlić się w miastach. Na pogórzu przed/karpackim tych miast naliczymy całkiem sporo, z Krakowem na pierwszym miejscu. Tyle że, Kraków jest nie tylko królewski, stołeczny, ale wyraźnie „łaciński”. Poszukiwać więc wypada łemkowskich zurbanizowanych tropów nieco bardziej na wschód.
I takie miejsce znajdujemy. Wyznaczone zostało przez siły przyrody, tam gdzie Poprad wpada do Dunajca, gdzie w jeden nurt zlewają się wody spływające spod Żegiestowa i Zakopanego (a do nich dołączają wspomnienia Prutu i Czeremoszu). Nowy Sącz jest chyba takim najlepszym kandydatem na unikatową syntezę kultur w wersji zurbanizowanej.
* * *
Po tym, co napisałem wyżej, jasne staje się, dlaczego marzyłem o tym, by Krynica stała się Polską Asconą. A teraz, kiedy dochodzą mnie słuchy, że Forum Ekonomiczne ma się wyprowadzić z Krynicy, mam nie-bezpodstawną nadzieję, że „duch miejsca” zatroszczy się o to, by uzdrowisko skojarzyć z inną szwajcarską miejscowością, niż osławione Davos.
Ascona – to siedziba Eranosa. A ERANOS to: fundacja, publikacje, a także coś w rodzaju centrum „kręgu kulturowego” promieniującego na całą Europę. To od 1933 roku miejsce corocznych spotkań luminarzy humanistyki Zachodu, a pokłosiem tych „intelektualnych uczt” są roczniki „Eranosa” – do dziś stanowiące obowiązkową lekturę dla studentów fakultetów określanych mianem: Humaniora.
Kiedy szukam publikacji dokumentujących Forum Ekonomiczne – znajduję jedną – jedyną książkę: Pełny raport Forum Ekonomicznego, SGH, 2019. Jak na ponad dwadzieścia pięć hucznie celebrowanych wydarzeń – to mniej niż mało (a ocenę zawartości merytorycznej tu pomijam). Można więc wyrazić opinię o zmarnowanej szansy. Używając określeń nośnych marketingowo: pora na wykreowania nowego wizerunku Krynicy.
Poza głębokim zanurzeniem Krynicy w toposy karpacko – grecko – bizantyńskie za jej strategiczną reorientacją przemawia jeszcze i to, że, jak dotąd, nie odbywają się (podobne do Eranosa) spotkania poświęcone Europie środkowo-wschodniej. Gdyby władze samorządowe Krynicy pomysł przekształcenia Krynicy z biznesowego Davos w polską Asconę zechciały podchwycić i powierzyły realizację tego ambitnego przedsięwzięcia Jackowi Hajdukowi, ten na pewno wiedziałby jak taki re/imaging przeprowadzić.
* * *
Krynica jako kolonia „wielkiej Grecji” – wiem, to brzmi tromtadracko i dwuznacznie. Ale, co podkreślam, przecież chodzi o „kolonizację” duchową, a nie ekonomiczną; a po wtóre – o urzeczywistnienie idei głębokiego osadzenia naszej rodzimej kultury w samym sercu Europy (ukochanej Zeusa).
Kazimierz Rogoziński