Pozostawiam na uboczu kwestię zasadności posługiwania się określeniem PANDEMIA, zwłaszcza jeśli porównać  ją z liczbą śmiertelnych ofiar, jakie pochłonęła „hiszpanka” (patrz dodatek na końcu artykułu). W dłuższej perspektywie, jakąś niewątpliwą korzyścią będzie łatwość datowania, a więc jednoznacznego wskazania lat 2020/2021 jako znaczących, by nie powiedzieć przełomowych w schyłkowej fazie cywilizacji Zachodniej. Dla tyleż uważnego, co zdystansowanego obserwatora influenza  (jak „hiszpankę” nazywano) tworzy wyjątkową okazję do rewizji dotychczasowych poglądów, do zadumy nad tym w czym uczestniczymy i przemyśleń nad tym, dokąd zmierzamy.

Kolejny raz okazuje się, że przyjęta w tym blogu perspektywa usługowa  nie jest żadnym ograniczeniem. Wprost przeciwnie, wyznacza nader szerokie pole widzenia i jednocześnie dogodny punkt obserwacji zjawisk (nominalnie  i de facto „chorobowych” w perspektywie ogólo-społecznej).

Nadto, zajmowane przeze mnie teoretyczne stanowisko outsidera pozwala sięgać po dane pierwotne mało interesujące innych badaczy. Zdarzenia dotyczące bezpośrednio usług, albo zjawisk usługo-pochodnych, dostarczają cennych danych źródłowych, umożliwiając formułowanie  wniosków niewątpliwie dających do myślenia.

DOŚWIADCZENIE

Wprawdzie w opisie nabywania usługi dominują określenia w rodzaju: świadczenie, konsumowanie, wykorzystanie…, niemniej, tym, co legło u podstawy takiej aktywności jest szczególny rodzaj DOŚWIADCZENIA, jakie wynoszą  z relacji usługowej uczestniczące w niej strony. Na różne sposoby można owo doświadczenie interpretować. Ustalenia wypracowane przez filozofię spotkania tudzież pokusę wejścia w analizę psychologiczną – tym razem oddalam, zamierzam bowiem wskazać innego rodzaju konotacje. Można je rozpoznać i opisać przyjmując, że o definiującym doświadczenie spełnieniu/akcie przesądził wcześniejszy wybór, że doświadczenie jest następstwem akceptacji warunków, w jakich powstawało, jakie je ukształtowały.

Zatem doświadczenie jako dokonane, nabyte, zaprzeszłe – sytuuje się  p o m i ę d z y tym, co potencjale i warunkujące, a tym co faktyczne i przeżyte;  czyli, ogólnie, między:

regulacją, normą a spontanicznością

schematem czy procedurą a relacją interpersonalną

strukturą a interakcją

Doświadczenie to jedyne w swoim rodzaju „tworzywo” osobowości  s p l a t a j ą c e  w spójną całość mało przystające do siebie kategorie: egzystencję – świadomość – świat.

Specyficzną cechę usługowego doświadczenia, dotychczas było to, że zawsze pojawiała się możliwość wychylenia ku temu, co nie/normatywne. Zwyczajowo realizowana usługa zapewniała autentyczność doświadczenia.  Z elastycznie traktowanych uwarunkowań wynikała zwyczajność świadczenia, w którym wykonawca usługi respektował autonomiczność wyborów usługobiorcy.  Tym samym, zwyczajność świadczenia oznaczała i gwarantowała kompromis, konsens czyli współdecydowanie.

Świadczenie dlatego było ważnym doświadczeniem, ponieważ było doświadczaniem współ/udziału w realizacji usługi

Okres pandemii to radykalny zwrot w stronę przeciwną. Można go opisać jako wymuszone przejście

od

doświadczenia usługowego kształtującego autentyczną egzystencję

do

reaktywnego behawioru  zaprogramowanego przez globalnych graczy

Konsekwencję tego przejścia, prowadzącego do poniechania pozycji centrycznej {„pomiędzy”} i zachwiania równowagi wyrazić też można następującym zapisem:

egzystencja → konsumpcja Erzatzów

bezrefleksyjna świadomość → zdominowana przez treści wdrukowane przez komunikację medialną

rozum → kompatybilnie sformatowana pamięć zewnętrzna

W efekcie dokonującej się zmiany, współ/decydowania czy współ/praca stają się zbędne, a nawet niemożliwe.

SKUTKI

Chcąc je opisać wypadałoby nawiązać do Leibniza, ściśle do jego „drugiego” równie fundamentalnego pytania.

To „pierwsze” jest powszechnie znane [„Dlaczego jest COŚ, niżli NIC ?”]. Natomiast w tym drugim, hanowerski myśliciel pyta: Czy wszystkie prawdy zależą od doświadczenia, czyli zostały indukcyjnie wyprowadzone z danych, jakie dostarczają nam zmysły?  Formułując swoją negatywną odpowiedź (cytat z dzieła: „Nowe rozważania dotyczące rozumu ludzkiego”), niejako przy okazji, odróżnia dwa rodzaje doświadczania: zewnętrzne i wewnętrzne. W   tłumaczeniu, I. Dąbskiej, uzyskują następujące nazwy:

– pierwsze, doświadczanie zewnętrzne – to wrażenia zmysłowe (sensation),

– drugie, doświadczanie wewnętrzne – to refleksja.

Okazuje się, że w czasie zarazy, kiedy zastraszeni i izolowani ludzie zostali skazani wyłącznie na medialny przekaz, doświadczenie zewnętrzne, ponieważ stało się poza-zmysłowe, wypełniło sią rojeniami i fikcją. Z kolei dyktat autorytetów naukowych i apodyktyczne stanowisko przedstawicieli władzy (od premiera przez ministra zdrowia po wójta) spowodowało paraliż zdolności samodzielnego reflektowania.

Ten nowy, naznaczony pandemią rodzaj doświadczenia wymaga więc uściślenia. Dla jego opisu sięgnąć trzeba po dodatkowe słowa, albowiem doświadczenie układa się w następującą sekwencja:

sztuczne podniety →  bezrefleksyjny odbiór bodźców → zaprogramowane reakcje

Aby wybudzić się z trwającego już drugi rok stanu odrętwienia, myśl główną wyrażę bez osłonek: Na naszych oczach, tyleż wymuszonym, co radykalnym przeobrażeniom ulega habitus a wraz z nim, dotychczasowe nawyki zwyczajnego korzystania z usług.

To, co mogło usługowemu doświadczeniu nadawać walor świeżości, autentyczności, niepowtarzalności, co skłaniało do refleksji, bowiem – łącznie – było owocnym następstwem spotkania z innym Ty, współdziałania, udziału w czymś ważnym – znika. Wszystko to zostaje definitywnie zaprzepaszczone. Zamiast usługowej relacji interpersonalnej pojawia się aplikacja naprowadzająca na normę, schemat, procedurę… W efekcie, to one formatują każdą potrzebę, nawet tą najbardziej osobistą.

Pandemiczny stan mentalny się utrwalił

Zapanował nowy behawior

Radykalny zwrot się dokonał

Nie ma możliwości odwrotu

Osiągnęliśmy  point of no returne

Łagodząc nieco wymową tej konstatacji (retorycznie) spytam: czy ów graniczy punkt odnosi się tylko do usług?

NA PRZYKŁAD – TELEPORADA

Teleporada to bodaj najbardziej znane „osiągnięcie” organizacyjne wypracowane przez MZ i NFZ. I co ciekawe, ochoczo przyjęte zwłaszcza  przez lekarzy rodzinnych. Modelowo (albo docelowo) jej „świadczenie” wygląda tak:

  1. Lekarz rodzinny z laboratorium dostaje e-maila ze szczegółowymi wynikami analiz odnośnie do konkretnego pacjenta
  2. Kopiuje otrzymane dane do posiadanego programu komputerowego
  3. Wprowadza dane osobowe pacjenta: wiek, płeć, przebyte wcześniej choroby itp.
  4. Wybiera opcję: szukaj
  5. Program komputerowy po przeanalizowaniu 100 tys. przypadków (lub wielokrotności tej liczby), dokładnie w ciągu niespełna minuty podaje numer statystyczny jednostki chorobowej.
  6. Po akceptacji, lekarz wybiera opcję: wystaw e-receptę
  7. Odpowiedź nadchodzi błyskawicznie; lekarz wpisuje numer e-recepty i przesyła ją dalej mailem na profil pacjenta, albo jako SMS

PRZEŁOM

Jak rewolucja francuska brutalnie kończy epokę klasyczną, tak pandemia 2020/2021 nie tylko gwałtownie, ale i definitywnie zamyka epoką klasycznego, czyli zwyczajnego świadczenia usług. Dowodów -aż nadto wiele. Poza powyższym przykładem teleporady wymienić należy inne rodzaje usług: dzieci (a nie tylko studenci) uczone on-line; transmisje z prywatnych uroczystości pogrzebowych; zdalne konferencje naukowe; urzędy gminy fizycznie niedostępne przez trzy czwarte roku; koncerty – transmitowane przy pustych salach; e-msza św…

Świat zredukowany do w i r t u a l u.

Doświadczenia pozbawione doznań pierwotnych (czytaj, blog: EKSTERNALIZACJA).

Literka „e” już na trwałe przyklejona została do usług, niegdyś nazywanymi USŁUGAMI BYTOWYMI. I nikogo to już nie dziwią absurdy w rodzaju e-Sky (nazwa linii lotniczej).

Nastaje  „post-human e-era”.

Trwale przymocowany do skanera Homo electronicus pulsujące życiem pole usług zastępuje „siecią”. Zanurzonemu w cyber-przestrzeni wydaje się, że wreszcie został uwolniony od innych, zwłaszcza usługodawców. Ale to tylko złudzenie, dał się bowiem uwikłać w innego rodzaju zniewolenie przez kilku globalnych graczy. Wpadł w objęcia gigantów, a ci już go wypuszczą.

Z powodu tak  radykalnego zwrotu – nie ma już  powrotu.

Nie ma też żadnej wątpliwości dokąd zabrnęła cywilizacja  Zachodnia.

Jest już za późno, by odprawiać missa solemnis. Czas zaintonować Requiem.

PS

Czy klasycznie rozumiane usługi kompletnie zaginą? Pewnie NIE, tyle że na komfort spotkania z usługodawcą, a nie z robotem, będą mogli sobie pozwolić  tylko bogaci usługobiorcy.

PPS

Jak wspomniałem wyżej „hiszpankę” określano mianem „influenza” – co „Medizinisches Wṏrtbuch” tłumaczy jednoznacznie jako: grypa. Czy pandemia 2020/2021 wywołana została przez grypę? Tego nie wiadomo.

(NB to nie może być grypa, bo brzmiało by to zbyt  banalnie, jak przeziębienie czy angina).

Jedno jest natomiast pewne, że „influenza” nabrała nowego znaczenia. Oznacza bowiem nieograniczony wpływ władzy centralnej na życie podległych jej społeczeństw.

DODATEK

W wyniku globalnej pandemii zmiennie uległa liczba ludności zamieszkującej świt. W 2019 ludzkość liczyła 7.71 mld.  natomiast w 2020 roku  wzrosła o 800 tys.