Jeśli przyjąć, że usługa jest inaczej, ponieważ się wydarza! Spośród wielu sposobów dookreślania jej zaistnienia na pierwszy plan wysuwa się okolicznik miejsca: p m i ę d z y. Konieczność jego uwzględnienia to prawdziwe wyzwanie dla badacza. Dzięki niby-przestrzennemu domknięciu możliwe się staje nie tylko odtworzenie kontekstu, w jakim dochodzi do tego wydarzenia, ale uzyskuje on pogłębiony wgląd w zjawisko onto-genezy usług.
Mam nadzieję, że to, co prezentuje niżej potwierdzi przydatność tytułowego określenia.
I. Rozbudowany, jak na blogową specyfikę, tekst pt. „Usługi między gospodarką a kulturą” był już próbą odtworzenia specyficznego miejsca, jakie przypadły usługom w trwającym wieki wypracowywaniu ‘balansu’ osiągnięć cywilizacyjnych. Takie uplasowanie usług miało przypominać o dwojakim ich uwarunkowaniu, między tym co tylko materialna a tym, co duchowe.
Kultura nie tylko wpływa na sposób wykonywania usług (vide inny status usług ukształtowany w kulturze Orientu), ale i na rozumienie ich istoty. Ale występuje też zależność zwrotna – usługi współtworzą kulturę: od kultury współżycia i kultury osobistej świadczeniodawców poczynając po kulturę, jako organizacyjnie i instytucjonalnie wyodrębnione branże usług (zwłaszcza należące do sfery publicznej).
Z drugiej strony, zakorzenione w kulturze usługi wpływają humanizująco na pozostałe sektory gospodarki, poDorządkowane technologii. W procesach obsługi produkcji, wyspecjalizowane branże usług kulturą swoich organizacji oddziałują na sektor przedsiębiorstw produkcji.
II. To szerokie, niemal historiozoficzne ujęcie trzeba uzupełnić dyskursem, który – dla odmiany – zasadza się na radykalnym zawężeniu horyzontu badań tudzież skróceniu perspektywy poznawczej. Słowem – tym razem chodzi o potraktowanie usługi jako fenomenu wydarzającego się pomiędzy usługodawcą a usługobiorcą. Wówczas to okolicznik miejsca staje się niezastąpionym słowem – kluczem, otwierającym skarbnicę znaczeń. Paradoksalnie, niby przestrzenna konotacja wprowadza wieloznaczne podmiotowe określniki. Pośród nich najcenniejsze jest to, co odnosi się do spersonalizowanej relacji, do wymiaru „na mirę człowieka”, pozwalającego dostrzec osobowe – osobowościowe aspekty wzbogacające analizę istoty usługi.
III. Dzięki temu staje się możliwe wykazać, że wyświadczenie oryginalnej usługI ma coś wspólnego z aktem twórczym. Skoro jej taką cechę przypiszemy, to usługa sytuuje się między sztuką a prozaiczną działalnością polegająca na seryjnym produkowaniu rzeczy użytecznych. Tę ich predylekcję dobrze wyraża określenie performens, które traktuję jako pojęcie naprowadzające, ze sztuki współczesnej na usługi.
Jeśli chodzi o rozumienie usługi, to w/na tym blogu wystarczająco wiele zostało już powiedziane. Dlatego dodaję krótki wtręt odnoszący się do sztuki.
Powołam się więc na wybitnego znawcę sztuki i jednocześnie twórcę, jakim bym był Reiner M. Rilke. Otóż dla tego genialnego poety, sztuka jest tym, co sytuuje się pomiędzy dziełem a odbiorcą czyli: widzem, słuchaczem, czytelnikiem… Dzieło, jako ‘skończony’ artefakt „żyje własnym życiem”, którego byt wyznaczony zostaje przez czas przeszły i przyszły. Natomiast w czas teraźniejszy zostaje wprowadzone przez widza, słuchacza, czytelnika… I w tym punkiem/momencie analogia naprowadza nas na usługobiorcę. Usługa nie może zaistnieć bez usługobiorcy, jego obecność jest nieodzownym warunkiem, by mogła się wydarzyć. Jednakże, w tej analogii, usługo/biorca nie jest tylko interpretatorem, odbiorcą, biernym konsumentem, ale wykazać się może, a nawet powinien znaczenie wyższą aktywnością. Usługobiorca oczywiście musi zainspirować usługodawcę w realizacji oryginalnej usługi. Co więcej, nie tylko może mieć wpływ na to, co powstanie, ale powinien mieć możliwość stać się współ – wy – twórcą usługi.
Dzięki temu zaangażowaniu i doświadczaniu jej obecności, usługa nie znika wraz z zakończeniem świadczenia, tylko „żyje życiem usługobiorcy”.
IV. Pomiędzy pozwala wyznacza również to wszystko, co pojawia się pomiędzy zamysłem a sprawstwem, między koncepcją a realizacją. Wyodrębnienie takie specyficznej „luki”, wolnej przestrzeni, nadaje usłudze atrybut „otwartość”. Jest to otwartość – tyleż przestrzenna, co poznawcza, ontyczna i aksjologiczna. Uwarunkowania świadczenia określone zostają przez ujawniony „sytuacjonizm”, a nie – jak w produkcji – przez reżymy technologiczne. Ów in/deterministyczny ‘sytuacjonizm’ nadaje świadczeniu usługi nie tylko elastyczność, labilność, ale otwartość na inny wymiar relacji. Trafnie wyraża to zwrot, często powtarzany przez usługodawców: „zobaczymy, co się da zrobić” , tzn. nic nie jest z góry przesądzone. Dla uważnego usługobiorcy ten rodzaj doświadczeń spowodować może zmianę dotychczasowego oglądu świata (jego wcześniejszy Weltanschauung). Jeśli postawa otwartości i wola współpracy pozawalają zawiesić ograniczający wpływ czynników zewnętrznych, to usługodawca wraz z usługobiorcą mogą wreszcie, choćby przez moment poczuć się nad/zwyczajnie po-ludzku. Wypracowywanie przemyślnych i oryginalnych rozwiązań, jak również osiąganie kompromisów jest przecież jednym z atrybutów poziomu kultury osobistej.
V. Określnik „pomiędzy” umożliwia także odkrycie prawdy o usługach.
Za M. Heideggerem przyjąć można, że do istoty sztuki dochodzi się przez każdorazowe ujawnienie (się) prawdy w dziele sztuki, (która jawi się między skrytością a nie/skrytością), skoro tak, to powołując się na analogię (usługa – performens – oryginalne działo) zapytać wypada o odsłanianie się prawdy o usłudze.
Odnośnie do usługi, tak rozumiana prawda przejawia się nawet dwukrotnie. Po raz pierwszy w tzw. „momentach prawdy”, za pośrednictwem których, podczas świadczenia (trzecia faza CLAN) usługobiorca sprawdza zgodność między deklaracjami usługodawcy a tym, co ujawnia się w trakcie realizacji. I po raz wtóry, pomiędzy zakończeniem i rozliczeniem świadczenia, a jego wznowieniem. To wówczas usługobiorca – uwzględniając kryterium prawdy – formułuje miarodajny i uzasadniony sąd wartościujący, który staje się przesłanką decyzji o (ewentualnej) dalszej współpracy z usługodawcą.
VI. Wreszcie ostatnie, „mitologiczne” – więc nieprzemijające – ‘‘pomiędzy” Skyllą znieczulicy (robota, automatu…) a Charybdą pazerności.
Okazuje się, że niepozorne słówko pomiędzy może być przydatne w wyjaśnianiu istoty usługi, quod erat demonstrandum.
Kazimierz Rogoziński