Skądinąd prozaiczny problem z usługami polega na tym, że za świadczenie trzeba uiścić stosowną cenę. I tu pojawia się zasadniczy problem, ponieważ z podanych wyżej właściwości usługę  trudno jest wycenić; co więcej, nierzadko, pojawia się usługa uznana wprost za bezcenną.

Sprowadzenie usługi do wartości pieniężnej wymaga zabiegu kwantyfikacji rzeczy, czy to nieporównywalnych, czy też nie-do-końca wymiernych. Z tego powodu wycena usługi jest częstym powodem animozji między usługodawcą a usługobiorcą. Ostatnio publikowane w wyszukiwarkach internetowych cenniki łagodzą nieco szok cenowy i tym samym eliminują zarzewie ewentualnego  konfliktu. Oswajają bowiem klienta ze spodziewaną (uśrednioną) wysokością ceny.

Jednakże ten „rozdźwięk” (niekiedy konflikt) jest nie–do–przezwyciężenia, ponieważ wyznaczają go dwa najbardziej zdradliwe punkty, na jakie napotyka świadczenie. Są one równie trwałe, jak i niebezpieczne, ponieważ zawsze spychają usługę w pułapkę zniszczenia jej istoty. A ponieważ są trwałe, jak natura ludzka,  można je wyrazić sięgając po „mitologiczny” topos:

‘między Skyllą znieczulicy (robota, automatu) a Charybdą pazerności.

Kazimierz Rogoziński