Materialna podstawa cywilizacji Zachodniej utworzona została nie tylko ze zdobyczy terytorialne, ale przede wszystkim z osiągnięć technicznych. Postęp techniczny napędzający produkcję sprawił, że już w połowie XX wieku okazało się, iż efektowniej jest coś seryjnie wyprodukować, niż wytworzyć na zamówienie w postaci usługi. Pod koniec tegoż wieku postęp techniczny osiągnął taki poziom, iż nieopłacalne stało się naprawianie artykułów trwałego użytku. Od XXI w. można cywilizację europejską nazywać CYWILIZACJĄ JEDNORAZÓWEK.

Kolejne rewolucje przemysłowe (a aktualnie mamy do czynienia z czwartą) sprawiły, że usługi musiały ten wyścig przegrać, z powodu nadmiernej pracochłonności, jak również zbędnego angażowania jego „aparatu” psychicznego. A jak wiadomo, zwiększona pracochłonność tudzież intensywność przeżyć wymagane w usługach, zwiększają ryzyko wypalenia zawodowego. Wysokie wymagania stawiane usługodawcom trudno było rekompensować wyższym wynagrodzeniem, skutkiem czego pojawiło się przeświadczenie, że lepiej jest stanąć przy taśmie montażowej w fabryce niż np. przy łóżku chorego.

W podobny sposób formułowano założenia  polityki społeczno – gospodarczej. Zaspokajanie potrzeb przez industrializację jest samourzeczywistniającą się oczywistością, natomiast świadczenie usług uznane zostało za „zło konieczne”, deprecjonujące człowieka zmuszonego do tego u-sługiwać.

Taki też ukształtował się konsensus zdroworozsądkowy: nie trzeba dziś nikomu tłumaczyć, dlaczego potrzebna jest fabryka samochodów czy też zmywarek; albo dlaczego zbędny jest ślusarz, szewc czy kaletnik.

Natomiast wielkiego wysiłku wymaga tłumaczenie, dlaczego powinna być poczta i listonosz tudzież nauczyciel cieszący sią autorytetem; dlaczego nie powinno być  uznane za faux pas zwracanie się do pielęgniarki per siostro…

Taki stan świadomości społecznej ukształtowany został nie tylko przez progresywną kliszę industrialną. Na aktualny sposób myślenia o usługach znacząco wpłynęły również wysiłki marketerów wyedukowanych na Ph. Kotlarze i A. Masłowie. Upowszechnianie haseł i postaw konsumpcjonizmu spowodowało, że fundamentalna prawda antropologiczna o niesamowystarczalności bytowej człowieka została zastąpiona  przez model samostarczalnością konsumenta.

Dziś już prawie nikt tego nie zauważa, że intensywnie lansowana  teza o samowystarczalność gospodarstw domowych okazała się  zwyczajnym komercyjnym fałszerstwem. Potwierdzają to – przytoczone przez J. Kaplana dane – że blisko połowa gospodarstw domowych w USA była w 2008 roku zadłużona, tyle że był to dług wobec  banków, a nie dług wdzięczności.

Kazimierz Rogoziński