W państwie demokratycznym, korporacje profesjonalistów mają do spełnienia wyjątkowo ważną rolę. Ponieważ profesjonalistą zostaje się nie tylko dzięki uzyskanym kompetencjom zawodowym (dyplom, stopień naukowy), ale poprzez akceptację służby, tzn. zgodę na realizację usług, wymagających spełnienia najbardziej wygórowanych kryteriów. Usługi profesjonalne są bowiem po to, by scalać życie społeczne i prywatne ze sferą publiczną, a gospodarkę z kulturą. Np. prawnik – profesjonalista oceniany jest nie tylko za wygranie sprawy, bo możne to osiągnąć manipulując normami prawnymi („falandyzacja prawa”); praktykę lekarza nie powinno się oceniać na podstawie zdolności eliminowania objawów choroby, tylko za ZDROWOSTAN zbiorowości, która powierzyła mu realizację obsługi medycznej….
W III. RP, niestety, „czerwony pył” nie został strząśnięty, tylko trwale osiadł na togach prawników, gronostajach uczonych, fartuchach medyków. Korporacyjna samorządność, uległa degeneracji, przekształciła się więc w „towarzystwo wzajemnej adoracji”, a w końcu, w „instytucjonalne kazirodztwo”, jak to ktoś, tyleż dobitnie, co trafnie, nazwał.
Niezawisłość sądów nie może przecież oznaczać niezależności od przyjętej wykładni prawa, a już na pewno, nie zwalnia prawników z dwojakiej odpowiedzialności: „za” (za niesprawiedliwy wyrok) i „przed” społeczeństwem, ściśle demokratycznie wybraną reprezentacją społeczeństwa. Instytucje, podmioty, stosujące prawo i realizujące obsługę prawną, odpowiadają za utrwalenie ładu prawnego w społeczeństwie, które powołało je do istnienia i na nie łoży. Wyrok wydany przez polski sąd, jakoby wprowadzenie stanu wojennego przez juntę Jaruzelskiego nie był bezprawiem, nie był wyrokiem ani niezawisłym, ani sprawiedliwym.
Przebrała się miara; musiał zostać uruchomiony system alarmowy.
Kazimierz Rogoziński