Wiele na to wskazuje, że zglobalizowany świat wkracza w fazę permanentnej pandemii, bowiem wirus posiada nie tylko niewiarygodną zdolność przetrwania (w czym przewyższa – bez wątpienia – ekstremofile), ale też zadziwiającą zdolność mutowania. A pandemia, jak zdążyliśmy się przekonać, przede wszystkim oznacza dystans, który przeradza się w IZOLACJĘ. Tym samym, fizyka określa to, co ludzkie, albowiem chodzi nie tylko o lockdown, ale o zachowanie dystansu (sensu largo), jako nowej zasady współ/życia społecznego.
Zatrważające, a zawałem najgorsze jest to, że dla izolowanych i izolujących się jednostek WSZYSTKO POCHODZI Z ZEWNĄTRZ.
Pierwszy powód przerażenia, to konstatacja: aktywne zewnętrze i opustoszałe wnętrze.
Wydaje się, że zewnętrzna sterowalność przekroczyła kolejny próg, zbliżając się do ekstremum. Ale jest też drugi powód rosnącego zatrwożenia. Co ciekawe, rozpoznane zjawisko ma znamiona paradoksu:
wraz z niemal całkowitym uzależnieniem od zewnętrza (zwanego również eufemistycznie „otoczeniem medialnym”) utrwala się złudne przekonanie o jednostkowej SAMOWYSTARCZALNOŚCI.
Jak wiadomo, to błędne przekonanie oznacza spadek zainteresowania usługami i skierowuje aktywność w stronę samoobsługi.
Ale nie zdajemy sobie sprawy z tego, że całkowite uzależnieni od zewnętrza implikuje drugi paradoks:
uleganie wpływom zewnętrza nie oznacza wzrostu poczucia przynależności.
Bo z kim/czym zatomizowana jednostka miałaby się utożsamiać? Pozostaje już tylko wyimaginowany self – profil powielany w mediach „społecznościowych”, tudzież identyfikacja z kanałem lub serialem tv.
PYTANIA: Czy taki, „wypróżniony” osobnik to jeszcze osoba ? bo z pewnością, żadna osobowość.
PS
Pracując kiedyś w Spółdzielczym Instytucie Badawczym miałem okazję przestudiować socjologię wsi, więc wiem, co to takiego „społeczność”. Dlatego też przymiotnik „społecznościowy” (odniesiony do masowych mediów) wkładam w cudzysłów. Buszujące w sieci stada, cóż to za społeczność?
Kazimierz Rogoziński