Ten zwięzły tytuł wskazuje na proces, który w spektakularny sposób zaobserwować można na wydziałach/kierunkach zarządzania polskich uczelni. Polega on na wprowadzaniu specjalności ZARZĄDZANIE PROJEKTAMI zamiast ZARZĄDZANIA USŁUGAMI.
Powodów – dlaczego tak się stało jest sporo, więc w tym artykule skupię się na ich wypunktowaniu.
- Brak ugruntowanej wiedzy menedżerskiej o tym, czym są usługi.
Jeśli nawet jakiś teoretyk nauk o zarządzaniu dostrzega swoistość usług, to „odkrywa” usługi w marketingowym, czyli Kotlerowskim „opakowaniu”; ale Kotler to nie Drucker, ani tym bardziej Porter, co niejako z góry dezawuuje usług i powoduje całe to pojęciowe zamieszanie wokół nich.
- Szczególnie na polskich uczelniach, które poddane zostały błyskawicznej transformacji (z semestru na semestr zamieniono zakłady ekonomii politycznej socjalizmu na katedry makro ekonomii), zarządzanie projektami stało się przysłowiowym „koniem Trojański” ekonomii menedżerskiej.
PROJEKTY idealnie nadawały się na to, by zastąpić nimi skompromitowane PLANOWANIE. Zmieniła się nazwa, ale metoda i nawyki myślowe zostały.
- Jak z powyższego można wysnuć, zarządzanie projektami trafiło na uprzednio dobrze przygotowany grunt teoretyczny. Nauki ekonomiczne – dzięki marksistowskiej doktrynie – wyspecjalizowały się w projektującej systematyzacji określonych treści życia gospodarczego (a nawet, doświadczenia społecznego). Użyteczny charakter badań naukowych sprawiał, że wyprowadzonym z nich ekstrapolacjom zapewniano pełną realizację. Legitymizował to system polityczny (władza), natomiast przydzielone i dostępne „środki” gwarantowały realizację obranego celu
- Kiedy cele przestały być politycznie umocowanymi „wytycznymi” a „środki” zostały pozbawione dyscyplinującej siły, dla wykoncypowanych projektów trzeba było poszukiwać interesariuszy- nierzadko posiłkując się natarczywą promocją.
- W zarządzaniu projektami najważniejsza jest konceptualizacja. Rozumiana jest ona nie tylko jak „burza mózgów”, ale brana jest niemal za synonim kreacji. Atrakcyjność „Zarządzania projektami” wynika w znacznej mierze z wyolbrzymionego znaczenia tej fazy projektowania. Stąd już tylko krok do lansowania tej specjalności jako domeny (dla) kreatorów managementu, chociaż napotykamy tu zwykle powielanie schematu: mamy możliwości, będą też środki, trzeba znaleźć cel i „sprzedać” go beneficjentom. Ma to niewiele wspólnego z kształtowaniem środowiska, w którym powstają autentyczne wspólnotowe doświadczenia udziału w czymś ważnym.
- Na zakończenie przytaczam cytat z M. Heideggera wyjaśniający, z czego wynika metodologicznie uzasadniona wyższość „projektów” :
„Badaniem staje się nauka projektując i zabezpieczając projekt rygorem w postępowaniu. Projekt wszakże i rygor wykształcają się dopiero w procedurze”. („Czas światoobrazu, w: Budować, myśleć, mieszkać, Warszawa, 1977, s. 132-133)
Wniosek: W tej sytuacji, osadzone na innych podstawach (fenomenologicznych) zarządzaniem usługami jest nie-konkurencyjne. Q.e.d.
Kazimierz Rogoziński