W tekście również zamieszczonym w tym blogu („SDL – intelektualny przekręt”), staram się wykazać, że mamy do czynienia z przejawami myślenia pozbawionego logiki, przynajmniej w jej tradycyjnym, by nie powiedzieć – klasycznym rozumieniu. Wracam do tej kwestii, by raz jeszcze zastanowić się nad genezą owego pobłądzenia myśli i zanikiem rozsądku. Wśród wielu przyczyn tego zjawiska wypada – tym razem – zwrócić uwagę na to, iż żyjemy w czasach, kiedy nauka utraciła monopol na tworzenie zrębów logicznego myślenia. Wyręczyły ją i zdystansowały publikatory, upowszechniając inny rodzaj „logiki”, tzn. logikę emocji i skojarzeń. Zdominowała ona przede wszystkim przekaz reklamowy, ale dzięki ekspansywności marketingu dotarła, niestety, również do polityki.

Nie mamy więc do czynienia z logiką faktów, na podstawie których tworzone są przesłanki i  formułowany uzasadniony wniosek. Nie, nowa logika powiela Skinerowski schemat: bodziec → reakcja; pobudzenie staje się przesłanką, a w myślenie wdrukowany zostaje następujący „sylogizm”:

w sytuacji X pojawił się produkt Y
ergo
produkt Y rozwiązuje problem X
zadanie:
Utrwalić należy zdolność rozpoznawania symptomów sytuacji X i rozwinąć łańcuchy dostaw produktów Y

To już nawet nie jest posługiwanie się  e n t y m e m t e m (patrz. K.Ajdukiewicz, „Zarys logiki”), tylko sukcesywne wyłączanie świadomości. Trudno tu nawet mówić o kliszy poznawczej, pojawia się raczej jakiś  automatyzm stymulowany „logiką” skojarzeń. Równie znamienne jest to, że rozmyślnie stosuje się „przekaz podprogowy”, iżby  skojarzenie X = Y, wyłączając świadomość, rozbudzało emocje, zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Wszystko zostaje więc przygotowane, aby wejść mogła technologia informatyczno-informacyjna sprzężone z komunikacją marketingową. A ponieważ w liberalnej gospodarce rynkowej dla marketingu nie ma granic, zaczyna robić się niebezpiecznie. Dlaczego?

Po pierwsze, udostępniany w przekazie medialnym komunikat musi być odpowiednio spreparowany, aby utrwalał wspomniany wyżej automatyzm zachowań. Zatem udostępniana klientom wiedza odpowiednio „przetworzona”, aby mogła wyłonić się kompulsywna konsumpcja. Niestety, wraz z nią, zaczynają degenerować się usługi.

Po drugie, powstaje środowisko obce, nieprzyjazne wchodzeniu w relacje interpersonalne. Na zasadnicze opory napotyka świadczenie usługi wpisanej w poniższy relacyjny kontekst:

UgD ← ug/pct → UgB

Cztery wnioski:

  1. Tracimy zdolność logicznego myślenia
  2. Nie ma możliwości, by oddzielić prawdę od fałszu, wiarygodność od przekłamania
  3. Usługa staje się pojęciem bez znaczenia, zdominowanym, z jednej strony, przez rzeczy i wyprowadzone z nich mechaniczne procesy; a z drugiej, przez urojone potrzeby.

W erze post/prawdy – wszystko można w usługę zmienić, a decyduje o tym podmiot „kasujący” za jej wykonanie.

Kazimierz Rogoziński