Pan/europejski program NATURA 2000, przynajmniej spowolnił, przyspieszającą i nieodwracalną degradację  środowiska przyrodniczego.

Niestety, niezbyt długo mogliśmy cieszyć się powrotem bobrów do rodzimego ekosystemu – choć radość wydawała się być podwójna: odtworzenie łańcucha ekologicznego stało się możliwe, bowiem, rzekomo, czystsze stały się wody powierzchniowe. (NB rzekomo czystsze – bo też nikt nie bada ile pierwiastków z tablicy Mendelejewa / Mendla-Leviego?/ zostało w nich rozpuszczonych).

Ale od kiedy rowy, kanały, cieki… przestano meliorować przy pomocy łopaty i siekiery, sytuacja uległa radykalnej zmianie. Na łąki wkroczyły koparki gąsienicowe, więc wzdłuż cieków wodnych nie ma prawa już nic rosnąć, co by utrudniało poruszanie się pogłębiarek, czy bagier – koparek.

Więc bobry zmuszone zostały do tego, by wkroczyć na pole bądź skraj lasu, gdzie – oczywiście – znalazły się pod „kuratelą” wszędobylskich myśliwych. Musiały zatem trafić na „ambony”, czyli linię ostrzału (choć, jak chce W. Smarzowski, same ambony też powinny iść na odstrzał). Tu – jako szkodniki – bobry czeka taki sam los, co dziki, czyli: odstrzał.

Zwięźle podsumowując ten ekologiczny kazus:

Natura – Człowiek
O : 2
albo:
Natura 2000 → Natura 2.0

 

PS.

Dopisuję dodatkowy argument kulturowy:
A bobrom – ze strony człowieka – zagłada! Choćby dlatego, że jako wyjątki wśród ssaków – są monogamiczne.

 

Kazimierz Rogoziński