Obalanie tradycyjnych hierarchii uznać należy za największe osiągnięcie modernizmu.
O znaczeniu tego pierwszo-planowego „projektu” świadczą zarówno użyte środki, jak i jego zasięg. Cała siła perswazyjna mas-mediów została użyta do zmiany tradycyjnego obrazu świata. Najwybitniejsze umysły angażowały się w systematyczną de/konstrukcję hierarchii, obejmującą: moralność (bez autorytetów), naukę (żadna sacra scientia tylko sciences ), a także sztukę.
Ocena następstw stąd wynikających jest trudna, ponieważ na każdy argument krytyczny – pojawia się kontrargument, i w polemice trudno o przekonujące rozstrzygnięcie.
Ale nie trzeba się zniechęcać.
Spróbuję negatywne skutki zniesienia hierarchia zilustrować dwoma przykładami. Pierwszym, wziętym ze sztuki, a konkretnie … z muzyki współczesnej, drugim – z nauki.
Muzyka na początek, albowiem – to najważniejsza i najpiękniejsza ze sztuk.
Opłakane skutki likwidacji hierarchii widać, czy raczej słychać, w muzyce dodekafonicznej. Jak widomo rewolucyjny pomysł A. Schṏnberga polegał na zastąpieniu systemu dur-moll seryjną permutacją dźwięków, bez toniki, dominanty, melodii… w zamian za to otrzymywaliśmy – równo-znaczność, równo-dźwięczność dwunastu tonów.
Ponieważ powstałe w wyniku zastosowania „serializmu” kompozycje były nie-do-słuchania dla melomanów – dodekafonia kojarzyła się z kakofonią – więc Schṏnberg, w odróżnieniu od G. Mahlera, poszedł w zapomnienie.
A zatem, hierarchia jest nieodzowna, i to nie tylko w sztuce. q.e.d
Teraz kolej na naukę.
Kiedy po doktoracie zaczynałem wnikać w świat nauki uniwersyteckiej, hierarchia stopni, tytułów i stanowisk była uświęconym tradycją porządkiem. Było nie do pomyślenia, aby na konferencji naukowej doktorant prezentował się przed profesorem. Potwierdzeniem tej zasady wyróżniania i gradacji były publikacje zbiorowe, w których artykuły zamieszczane były wedle wartościującej kolejności, czyli od uznanych autorytetów po młodych adeptów nauki.
A jak wygląda sytuacja dziś?
Pomijam sam przebieg konferencji (z osławionymi „plakatami”), które stały się karykaturą sympozjonu. Kiedy sięgam po materiały konferencyjne, w spisie treści znajduję referaty uporządkowane alfabetycznie, według nazwiska autora. I chociaż organizatorzy konferencji i redaktorzy znają nie tylko treść artykułów, ale również ich merytoryczny poziom – nie ma to znaczenia, bo nie ma żadnej hierarchii. A skoro nie ma hierarchii – nie ma też autorytetów.
I cóż z tego, że życie we wszystkich swych przejawach, przeczy jednowymiarowości?
Kazimierz Rogoziński